Mieszkańcy naszego regionu, którzy zamawiają drewno u dostawców prywatnych, zauważyli w ostatnim czasie znaczny wzrost cen za metr sześcienny ściętego drzewa. W tej chwili cena drewna opałowego jest ponad 100 proc. wyższa niż rok temu! Dodatkowo zainteresowanie drewnem również jest dużo wyższe niż w 2021 roku. Jak mówią eksperci w branży, popyt zwiększył się o 600 proc.!
Ceny gazu i węgla systematycznie rosną, więc nie brakuje osób, które przerzucają się na drewno. Problem w tym, że i ceny tego surowca znacznie poszybowały w górę. Ceny drewna opałowego w całym kraju wzrosły nawet o 100 proc. Jak na razie rządowych dopłat dla posiadaczy pieców na drewno nie ma, w przeciwieństwie do osób, które w zimie mają zamiar palić węglem.
Mieszkańcy Tarnowa i regionu załamują ręce, bo najbliższe miesiące nie zapowiadają się najlepiej. – Najlepszy do palenia jest grab, bo ma bardzo wysoką kaloryczność. Nieco gorszy jest dąb. Brzoza jest dużo mniej wydajna, ale za to można ją krócej sezonować, bo szybko wysycha. Do tej pory za 8 kubików graba płaciłem 1450 zł. Tyle mi potrzeba, by od czasu do czasu napalić drewnem w domowym kominku. W tym roku za 8 kubików zapłaciłem już 3600 zł. Podwyżki są więc widoczne gołym okiem. Moi znajomi, którzy w ziemie zużywają zdecydowanie więcej drewna, czują się oszukani przez rząd. Od kilku lat mówiło się o świadomości ekologicznej, rezygnacji z kopciuchów, a dziś zostają z niczym. Gdyby nie wymieniali swoich pieców i nadal palili węglem, to przynajmniej mogliby liczyć na dopłaty – mówi pan Robert, mieszkaniec Tarnowa.
W ramach sprzedaży detalicznej leśnicy starają się zaspokoić szybko rosnący popyt ze strony osób wykorzystujących drewno do celów grzewczych. Nadleśnictwa sprzedają drewno na dwa sposoby. Przede wszystkim oferowane jest ono dla odbiorców hurtowych w przetargach. Przystępują do nich nie tylko firmy, które zajmują się obróbką drewna, ale także pośrednicy, którzy później sprzedają je klientom detalicznym. Poza tym niewielką część drewna nadleśnictwa sprzedają także bezpośrednio osobom indywidualnym.
– Zainteresowanie drewnem jest bardzo duże. W tym roku na cele opalowe sprzedaliśmy 8 tys. metrów sześciennych drewna. To bardzo dużo. Zapotrzebowanie jest większe niż nasze możliwości – mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Gromnik, Grzegorz Wojtanowski. – Dużym powodzeniem cieszy się drewno klasy S2A, czyli tzw. papierówka. Jest to drewno, które nadaje się do przeróbki. Jego cena jest jednak wysoka. Za metr sześcienny trzeba zapłacić 393 zł. Dla porównania w ubiegłym roku było to około 200 zł. Dużo tańsze są tzw. metrówki, czyli drewno klasy S4. Za metr sześcienny zapłacimy 166 zł, ale i tak jest to kwota o ponad 60 proc. wyższa niż przed rokiem. Co ciekawe zdecydowanie większym powodzeniem niż w latach ubiegłych cieszy się „gałęziówka” nazywana często „chrustem”. W naszym nadleśnictwie cena za metr sześcienny to wydatek 36 zł. Mieszkańcy naszego regionu odpowiednio wcześniej zgłaszają nam zainteresowanie takim drewnem, a następnie zbierają go w lasach. W ten sposób pośrednio pomagają nam w ich porządkowaniu, zwłaszcza że w poprzednich latach było to bardzo sporadyczne zjawisko. Na razie jednak nie spotykamy się z kradzieżą drewna. Lasy są kontrolowane i ludzie, którzy dopuszczaliby się tego czynu, musieliby się liczyć z poważnymi konsekwencjami.
O tym, jak trudno jest zdobyć dobrej jakości drewno do opału przekonują pracownicy tarnowskiej firmy „Mrozik” zajmującej się składem drewna. – Obecnie nie mamy ani grama drewna opałowego na sprzedaż. W ciągu zaledwie dwóch tygodni sprzedaliśmy 4000 sztuk 18-kilogramowych wiązek. Jedna wiązka drewna klasy S2A kosztowała u nas 440 zł. Dla porównania w ubiegłym roku 4000 sztuk tego drewna sprzedaliśmy dopiero po upływie pół roku. Przewidujemy, że drewno opałowe w naszej ofercie pojawi się w okolicach października. Nie wiemy jednak, jaka będzie jego cena. Sądząc po zainteresowaniu mieszkańców Tarnowa i regionu należy się jednak spodziewać, że bardzo szybko zostanie wyprzedane – mówią pracownicy firmy.
Powodów, dla których ceny drewna tak znacząco poszybowały w górę, jest kilka. Na początku wzrost cen był przede wszystkim pokłosiem wzrostu kosztów produkcji, w tym rosnących cen kosztów pracowniczych, czy energii elektrycznej. Swoje zrobiły też rosnące ceny węgla i jego brak na rynku. Brak importu surowca z innych krajów, takich jak: Rosja, czy Białoruś oraz zablokowana przez dyrektywny unijne wycinka lasów także przyczyniły się do obecnych, wysokich cen za drewno.
Z przedstawionych niedawno danych GUS wynika, że w strukturze zużycia energii w gospodarstwach domowych w naszym kraju największe znaczenie mają paliwa stałe, głównie węgiel, ale także właśnie drewno opałowe. Są one najczęściej wykorzystywane do ogrzewania pomieszczeń (przez 45,4 proc. gospodarstw domowych) oraz do ogrzewania wody (25,6 proc. gospodarstw domowych). Z danych Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków za ubiegły rok wynika, że drewnem opałowym pali ponad 40 proc. polskich gospodarstw. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jeżeli chcemy skutecznie ogrzać dom drewnem, musimy je wysuszyć. Sezonowanie musi trwać minimum rok, a najlepiej półtora by wilgotność spadła do 20 proc. Mokre drewno ma dwukrotnie niższą wydajność energetyczną niż wysuszone. Prawdopodobieństwo, że drzewo kupione teraz wyschnie do zimy, jest praktycznie zerowe, a tym samym nie będzie spełniać normy wilgotności określonej w uchwale anstymogowej dla Małopolski.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.