Współczesne matki

To matka jest pierwszą osobą, którą spotykamy na drodze naszego życia i to ona, jak nikt inny potrafi nas wysłuchać i podnieść na duchu w najtrudniejszych chwilach, a przecież dobrą mamą wcale nie jest zostać tak łatwo…

Daria Sokulska z synkiem Tymoteuszem

Karolina Wójcik jest mamą 3-letniego Huberta. Na co dzień mieszka w niewielkim domu ze swoim mężem, ale gościem, który często ją odwiedzał, a nawet nocował, jest jej mama, bez której pomocy trudno byłoby jej pogodzić życie zawodowe z wychowywaniem dziecka. – To dzięki niej po urodzeniu dziecka mogłam wrócić do pracy. Przejęła po mnie większość obowiązków związanych z zajmowaniem się Hubertem. Pamiętam, że zaraz po wyjściu ze szpitala potrafiła wraz ze mną wstawać w nocy po kilka razy do dziecka, aby pomóc mi zmienić mu pieluchę, czy nakarmić. Mogłam i w zasadzie dalej mogę liczyć na jej pomoc – mówi Karolina, która dodaje, że to właśnie dzięki pomocy mamy mogła wrócić do pracy. – Moja mama od kilku lat jest już na emeryturze. Pewnego dnia przyszła do mnie i zaproponowała, że zamiast oddawać Huberta do żłobka, to ona może zajmować się moim synkiem w godzinach, kiedy będę pracować. Wiem, że to olbrzymie poświęcenie z jej strony. Sama staram się być dobrą mamą dla swojego dziecka i poświęcać mu każdą chwilę swojego życia, jednak gdyby nie moja mama, nasze życie nie wyglądałoby tak kolorowo, jak ma to miejsce dziś. Jest osobą, do której mogę przyjść z każdą sprawą. Tak było, kiedy byłam jeszcze dzieckiem i tak jest obecnie. Pomagała mi odrabiać zadania domowe, zabierała na wspólne spacery, czy przygotowywała śniadania do szkoły. Jest dla mnie wzorem do naśladowania. Traktuję ją jako „super mamę”, po której chciałabym odziedziczyć te wszystkie super moce, którymi dysponuje. Będę starać się być tak samo wspaniałą mamą dla mojego dziecka, jaką moja mama jest dla mnie…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Żużel na monitorze

Zaledwie od nieco ponad czterech miesięcy mamą jest Daria Sokulska, która z racji tego, iż jej mąż pracuje poza granicami Polski, ze swoim synkiem Tymoteuszem przebywa praktycznie 24 godziny na dobę. – Co prawda mieszkam z teściami, ale większość obowiązków spada na moją głowę. Nad swoją pociechą sprawuję opiekę dzień i noc. Na pomoc męża mogę liczyć jedynie co dwa tygodnie, ponieważ na co dzień pracuje za granicą. Czy dzisiejsze matki mają trudne życie? Nie sądzę. Uważam, że jest zdecydowanie łatwiej, niż kiedy sama byłam dzieckiem. Teraz jako matki mamy większe możliwości. Mamy pieluchy, których nie musimy prać. W praniu ubranek pomagają nam pralki, a nie musimy robić tego ręcznie. Łatwiej jest również z jedzeniem dla dziecka, bo praktycznie gotowe otrzymujemy na sklepowych półkach, a nie musimy, jak bywało dawniej kroić go, mielić, czy gotować – mówi Daria, która dodaje, że nikt i nic nie zastąpi dziecku matki – Nikt tak, jak matka nie przytuli swojego dziecka, nikt nie utula go do snu. Oczywiście wychowując dziecko bez ojca, który w tym czasie pracuje poza granicami kraju, odczuwa się podwójne zmęczenie, ponieważ w biegu robimy zakupy, obiad, czy domowe porządki, więc kiedy tylko mój mąż pojawia się w domu, stara mi się pomagać, jak tylko może. Na pomoc mogę liczyć również ze strony teściów, ale nie chcę się wyręczać nimi przy każdej możliwej okazji. Bycie mamą to odpowiedzialność, której sama chcę sprostać, chociaż zdaję sobie sprawę, że jeszcze niejednokrotnie będę musiała prosić rodziców swojego męża o pomoc, np. w sytuacji, kiedy będę chciała wrócić do pracy. Chyba tylko oni lub moja mama mieszkająca w sąsiedniej miejscowości mogliby w jakiś sposób zastąpić mnie w opiece nad Tymoteuszem.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Anna Tomaszkiewicz-Gorgosz - pochłonięta pomocą

Zdarzają się sytuacje, że mamy kochają swoje dzieci pomimo tego, że te nie zawsze były dla nich dobre i odwzajemniały ich miłość. Mnóstwo przykładów bezwarunkowo kochających matek można znaleźć w Zakładzie Karnym w Tarnowie. – Mam odwiedzających swoich synów za kratkami jest naprawdę sporo. Najczęściej takie spotkania są serdeczne i pełne uczuć – mówi Beata Bańdur, rzecznik prasowy tarnowskiego Zakładu Karnego. – Matki często robią dla swoich synów przebywających w zakładzie karnym zakupy, czy też przekazują im część swoich pieniędzy. Zażyłość między matką a dzieckiem wynika również z listów, jakie do siebie piszą. O tym, że większości mam zależy na dobru swojego syna, świadczą również ich wizyty w pokoju dyrektora, gdzie wypytują o dalsze losy swojego dziecka i warunki, w jakich przebywa. Co warte podkreślenia również i nam zależy na dobrych relacjach więźniów z ich rodzinami. W naszym zakładzie karnym już od jakiegoś czasu oprócz przysługujących więźniom widzeń organizujemy dla nich dodatkowe spotkania z rodzinami w ramach programu resocjalizacji w postaci „Dnia Matki” i „Dnia Dziecka”, które odbywają się na przełomie maja i czerwca. Udział w nich biorą więźniowie, którzy najbardziej wyróżniają się przez swoje dobre zachowanie, pracę lub mają długoterminowe wyroki. Jeżeli więźniowie nie odbywają kar za znęcanie się nad rodziną, w tym nad swoimi matkami, to te relacje są naprawdę ciepłe i widać w nich, że więźniowie dużym uczuciem obdarzają swoje mamy.

Pani Irena, której syn jest dziś 26-letnim barmanem w jednej z tarnowskiej restauracji, nie ukrywa, że w ciągu kilkunastu lat wylała sporo łez, aby jej dziecko nie przegrało swojego życia. – Nie chciał się uczyć. Do tego doszły problemy z alkoholem i narkotykami. Kiedy miał 16 lat wydawało mi się, że za chwilę trafi do poprawczaka. Cały czas jednak go kochałam i starałam się mu pomóc. W końcu to moje dziecko. Kiedy przychodził pijany do domu, przebierałam go i kładłam spać. Co chwila pojawiałam się w szkole, aby porozmawiać na jego temat z dyrektorem i nauczycielami. Nigdy jednak się nie poddałam. Wierzyłam, że kiedyś moja matczyna miłość przyniesie efekt. Kiedy skończył 18 lat, zupełnie przypadkiem trafiliśmy do psychologa, który zalecił wspólne spotkania z psychoterapeutą. Od wtedy stopniowo mój syn zaczął się zmieniać. Kiedy wyszedł już na prostą i zerwał z narkotykami i alkoholem, po wielu latach po raz pierwszy powiedział mi, że dziękuje za wszystko, co dla niego zrobiłam i że bardzo mnie kocha. Dziś ma żonę i dziecko. Pracuje i jest szczęśliwy. To chyba najlepszy dowód, że matka nigdy nie powinna odwracać się od swojego dziecka…

WARTO PRZECZYTAĆ:   No i gitara!

Magdalena Podolańska, tarnowska psycholożka i psychoterapeutka mówi, że kobiety odwiedzające jej gabinet praktycznie zawsze poruszają temat dotyczący relacji matka-dziecko opowiadając wówczas o swoich problemach wychowawczych, ale i sukcesach w opiece nad swoimi pociechami. – Praktycznie każda kobieta dąży do tego, aby być idealną matką, ale tak się nie da. Nie możemy dać wszystkiego naszym dzieciom, o czym tylko zapragną. Staramy się być dla naszych pociech takimi samymi mamami, jakimi były dla nas nasze matki. Często to my zamiast dziecka mamy poczucie winy. Nie potrafimy gniewać się na swoją pociechę, a przecież normalną rzeczą jest, że dziecko potrafi ucieszyć, ale i zirytować. Podczas spotkań z mamami staram się im uzmysłowić, że dążenie do bycia „super mamą” bardzo rzadko jest możliwe. Nie ma złotego środka, który pomoże nam stać się idealnymi matkami dla naszych pociech. Najważniejsze to być sobą i starać się jak najlepiej wypełniać swoje rodzicielskie obowiązki. Jeżeli będziemy to robić, to już wtedy możemy z całą stanowczością stwierdzić, że jesteśmy wspaniałymi matkami…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz