24-letnia Oliwia Ryczek ze Szczucina od blisko dwóch lat interesuje się makramą, czyli sztuką zaplatania sznurków bez użycia drutów, szydełka czy igieł. Na swoim koncie ma wykonane nie tylko kwietniki, łapacze snów, metryczki z motywem makramy, ale również torebki, fotografie makramowe, czy ozdoby i pamiątki w postaci aniołków.
Makrama w języku arabskim oznacza ozdobę wiązaną. W Polsce słowo makrama opisuje również samą czynność wykonywania różnych przedmiotów techniką wiązania. Makramę wykonuje się przez odpowiedni sposób wiązania, skręcania i nawijania sznurków o specjalnym splocie, otrzymując w efekcie wyrób, który jest mocny i trwały. Dzięki różnorodności wiązań, dla osoby pasjonującej się tym stylem, pojawiają się nieograniczone możliwości tworzenia najrozmaitszych wzorów i łączeń. Stosując ją, można wyplatać wiele rzeczy, zaczynając od kwietników, poprzez naszyjniki, makaty ścienne, kończąc na torebkach i plecakach. Do wyrobu przedmiotów za pomocą technik makramy można używać nici lnianych, konopnych, jedwabnych, sizalu i innych.
Pochodząca ze Szczucina Oliwia Ryczek makramą zaczęła pasjonować się blisko dwa lata temu. – Makrama pojawiła się w moim życiu w momencie wybuchu pandemii koronawirusa. Zaczęłam szukać pomysłu na siebie. Od dziecka byłam bardzo aktywna. Uczęszczałam na badmintona, śpiewałam w chórze, pływałam, czy grałam na gitarze. Pomyślałam, że fajnie byłoby znaleźć jakąś pasję, która pochłonęłaby mnie na dłużej i tak po wielu tygodniach, a nawet miesiącach szukania ciekawego zajęcia, mój wybór padł na makramę – tłumaczy Oliwia. – Dziś mogę powiedzieć, że był to świetny wybór i w zasadzie miłość od pierwszego wejrzenia. Moim pierwszym dziełem była makrama wykonana z czerwonej muliny. Teraz już wiem, że za jej pomocą nie robi się makram, ale wówczas nie zwracałam na to uwagi. Byłam zachwycona tym, co sama stworzyłam. Na co dzień wykonuję różne przedmioty. Przede wszystkim są to pamiątki komunijne, czy też z okazji chrztu, łapacze snów oraz makramy na ścianę, ale w swoim dorobku mam także torebki, fotografie makramowe, a nawet pamiątki i ozdoby w postaci aniołków, które przede wszystkim przykuwają uwagę pięknymi skrzydłami wykonanymi techniką makramy. Jestem również dumna z wykonywanych przeze mnie tą techniką ramek rodzinnych. Niedawno wykonałam fotografię makramową składającą się z 12 laleczek – dwójki dziadków oraz 10 wnucząt. Efekt był spektakularny.
Podstawą całej konstrukcji potrzebnej do zamocowania sznurka na drewnianym drążku w makramie jest węzeł mocujący. Oprócz tego stosuje się także węzeł prosty, wykorzystywany do wyplatania makramowych dekoracji. Powstaje on z czterech sznurków, z których pierwszy i ostatni noszą nazwę wiążących, a dwa środkowe to rdzeń węzła, nazywany inaczej również sznurkiem wiodącym. Dodatkowo należy pamiętać o węźle żebrowym, który wyglądem przypomina koraliki nawleczone na nitkę, a także węźle spiralnym.
– W swojej pracy nie stosuję żadnych szablonów. Pomysły rodzą się w mojej głowie, dlatego często zdecydowanie więcej czasu poświęcam wymyśleniu odpowiedniego wzoru, niż późniejszej pracy nad makramą. Samo wiązanie sznurków może zająć dwa dni, a może zająć także i tydzień. Wszystko uzależnione jest od wielkości makramy oraz stopnia trudności projektu. Zawsze przed przystąpieniem do pracy rozrysowuję, jak mają układać się poszczególne węzły i jak makrama ostatecznie ma się prezentować – tłumaczy Oliwia i dodaje, że nie jest to tania pasja. – Jak wiadomo, ceny systematycznie szybują w górę. Dotyczy to każdej dziedziny życia, więc również i rękodzielników. Aby wykonać makramę, potrzebujemy nie tylko sznurków, ale także różnych rodzajów klejów, stelaży, czy korali. Stworzenie jednej makramy to wydatek kilkudziesięciu złotych. Musimy się także liczyć z tym, że co jakiś czas okropnie będą bolały nas… palce i kręgosłup. Siedząc lub stojąc przez kilka godzin i tworząc w tym czasie sznurkowe dzieła, niejednokrotnie trzeba nastawić się na ból.
Makrama przedostała się do Europy ze starożytnej Asyrii i Babilonii. W średniowieczu stosowano ją głównie do ozdoby królewskich szat, w późniejszych wiekach wykonywano również pokrycia na łoża, sofy, fotele. Nic więc dziwnego, że jednym z większych marzeń mieszkanki Szczucina jest wykonanie dużej makramy na ścianki fotograficzne na przyjęcia weselne. – Coraz bardziej popularne w naszym kraju są wesela w stylu boho. Styl boho charakteryzuje się wielką swobodą, więc nie bez powodu kojarzy się on z luzem. Boho czerpie inspiracje z mody hipisowskiej, cygańskiej i etnicznych symboli. Jest to motyw niezwykle kobiecy, a wręcz dziewczęcy, niewinny i delikatny. W stylu boho jest miejsce zarówno na koronki, jak i na frędzle. Stworzenie wielkiej makramy na ściankę fotograficzną dla młodej pary byłoby sporym wyzwaniem, ale i wyróżnieniem. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spełnić to marzenie, jeżeli nie na czyimś, to może na moim weselu – śmieje się Oliwia.
24-latka na jednym z portali społecznościowych należy do grupy, którą tworzy blisko 100 tys. miłośników makramy. Jej członkowie wspierają się oraz pomagają tworzyć coraz to nowsze i oryginalniejsze wzory. – Tworzymy jedną, wielką rodzinę. Jesteśmy dla siebie także inspiracją. Czerpiemy pomysły ze zrealizowanych już prac i udoskonalamy je o swoje rozwiązania, dzięki czemu każda kolejna makrama jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Może się wydawać, że jest to pasja przede wszystkim dla pań, ale ciekawostką jest fakt, że w naszej grupie można znaleźć też prace, których autorami są panowie. Oczywiście jest ich niewielu, ale fakt, że także i oni próbują swoich sił, świadczy o tym, że makramą mogą zajmować się osoby w różnym wieku i różnej płci – tłumaczy Oliwia, która dodaje, że miała już okazję prowadzić warsztaty dla pań z Klubu Seniora. – To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dla chcącego, nic trudnego. Zdecydowanej większości pań wystarczyło jedynie pokazać technikę oraz sposób wykonywania węzłów, a bez problemu radziły sobie z dalszą pracą. Jeżeli więc marzymy o tym, aby naszą sypialnię, pokój gościnny, kuchnię, czy łazienkę zdobiła pięknie, ręcznie wykonana makrama, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zabrać się do pracy. Jestem przekonana, że ta pasja jest w stanie zawładnąć wieloma osobami tak, jak przed dwoma laty zawładnęła mną – kończy z uśmiechem Oliwia Ryczek.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.