– Graliśmy jak równy z równym z Brazylijczykami i to przez okres 120 minut. Nie straciliśmy w tym czasie nawet jednej bramki. To pokazuje jak wyrównane dwie drużyny stanęły ówcześnie naprzeciw siebie – mówi o finale MŚ w 1994 roku obrońca reprezentacji Włoch – Antonio Benarrivo.
Przegrana dopiero w finale MŚ w 1994 roku z Brazylią to była sportowa porażka, czy jednak mimo wszystko sukces?
Jak najbardziej był to sukces. Zagrać w finale Mistrzostw Świata, to nie jest coś co można robić każdego dnia, o każdej porze.
Czegoś jednak zabrakło do końcowego tryumfu.
Graliśmy jak równy z równym z Brazylijczykami i to przez okres 120 minut. Nie straciliśmy w tym czasie nawet jednej bramki. To pokazuje jak wyrównane dwie drużyny stanęły ówcześnie naprzeciw siebie. Brazylijczykom sprzyjało jednak szczęście podczas rzutów karnych i to dzięki nim sięgnęli ostatecznie po końcowe zwycięstwo.
Decydującego karnego nie strzelił wówczas Roberto Baggio. Mieliście do niego o to pretensje po spotkaniu?
W żadnym wypadku! Nie mogliśmy być źli na zawodnika, który nie wykorzystał rzutu karnego, chociażby był to najważniejszy karny w turnieju. Rzuty karne, to przecież część gry.
Obecną reprezentację Włoch można porównać, do tej waszej z 94′ roku?
Uważam, że nie da się ich w żadnym wypadku porównać. Obecnie w naszej reprezentacji znajduje się wielu młodych zawodników, przeważnie pochodzących z ligi włoskiej, oraz takich, którzy są jeszcze na dorobku. My mieliśmy zespół oparty na zawodnikach z ogromnym doświadczeniem. Dziś ciężko w naszej kadrze doszukać się piłkarza takiego jak chociażby wspomniany wcześniej Roberto Baggio.
Zwłaszcza, że obecnie Serie A przeżywa niemały kryzys.
To jest problem. Ogólnie Włochy jako kraj są obecnie w lekkim kryzysie. Przespaliśmy okres, kiedy należało wybudować nowoczesne stadiony. Obecnie ich praktycznie nie posiadamy. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to nie stadiony, a ruiny. Kibice coraz mniej przychodzą na ligowe spotkania. Nawet nie ma co porównywać nas obecnie do Anglii i Hiszpanii.
Praktycznie całą karierę spędziłeś w AC Parmie. Nie korciło cię, aby spróbować swoich sił gdzie indziej?
Nie. Dlaczego? Czułem się ważną częścią tego teamu. Byłem ambitnym piłkarzem, ale z Parmą święciłem naprawdę wielkie międzynarodowe sukcesy. Z tym klubem zdobyłem naprawdę wiele ważnych tytułów, jak chociażby Puchar Zdobywców Pucharów, Puchar UEFA, czy Superpuchar Europy.
Grałeś przeciwko wielu znakomitym piłkarzom. Kogo najtrudniej było upilnować?
Rzeczywiście lista znakomitych piłkarzy, z którymi było mi grać w jednym zespole, bądź przeciwko nim była bardzo długa. Tak długa, że aż ciężko kogoś wymienić. Jeżeli jednak nalegasz, to muszę postawić na Brazylijczyka – Ronaldo. Kapitalny piłkarz, który dysponował niesamowitą szybkością i bajecznym dryblingiem. Był szalenie trudny do upilnowania.
Czym obecnie się zajmujesz?
Obecnie pracuję w pewnej firmie, jako przedsiębiorca. Powiem ci jednak, że marzę o powrocie do gry w piłkę, tyle że skończyłem w nią grać ponad 10 lat temu (śmiech).
Zbliżające się finały MŚ w Brazylii zapewne będziesz oglądał?
Jak najbardziej. A za faworytów uważam gospodarzy turnieju, no i oczywiście Hiszpanię. Oni powinni wygrać ten turniej.