Beata Reiner: Nauczanie zdalne jak grom z jasnego nieba

Z Beatą Reiner, nauczycielką języka angielskiego w III LO w Tarnowie, na temat prowadzenia e-lekcji oraz problemów z tego wynikających, rozmawia Sebastian Czapliński.

Beata Reiner

E-lekcje zdają egzamin?

Taka forma nauki spadła na uczniów i nauczycieli, jak grom z jasnego nieba. Nikt nie był na nią przygotowany i nie spodziewał się, że drugie półrocze naszej obecności w szkole będzie tak krótkie. W III LO w Tarnowie pracuję od 22 lat i czasami zastanawiałam się nad tym, czy jeden dzień w tygodniu nie powinien być przeznaczony właśnie na formę nauczania on-line. Wielu uczniów dojeżdża każdego dnia do szkoły, a to pochłania im sporo czasu. Do tego dochodzą sprawdziany, odrabianie lekcji, przygotowywanie się do egzaminów końcowych… Jeden dzień nauki zdalnej w tygodniu pozwoliłby im lepiej rozplanować czas. Okazało się jednak, że koronawirus sam rozwiązał ten problem, tyle tylko, że prowadzenie jedynie e-lekcji ma nie tylko dobre strony…

Brak bezpośredniego kontaktu z uczniami mocno daje się we znaki?

Dokładnie! Takie lekcje, mogłyby się odbywać raz w tygodniu, ale nie przez cały tydzień. Spędzanie kilku godzin przed monitorem, wpływa nie tylko źle na wzrok, ale również na kręgosłup. Dużo więcej czasu zajmuje przygotowanie się do lekcji. Należy nastawić się nie tylko na naukę audio-wideo, ale również wysyłanie zdjęć i linków z materiałami do lekcji, które aktualnie będziemy omawiać. W sytuacji, kiedy zadaję swoim uczniom nagranie kilkuminutowej wypowiedzi w języku angielskim, przesłuchanie wszystkich prac zajmuje nawet kilka godzin! Zdarza się, że nad takimi pracami siedzę do godz. 2. w nocy! Jako rodzic muszę przyznać, że ta niecodzienna sytuacja jest dużym wyzwaniem zarówno dla młodzieży, rodziców, jak i nauczycieli.

Jak wyglądają przygotowywane przez panią e-lekcje?

Jestem nauczycielem języka angielskiego, a trzeba pamiętać, że język to głównie komunikacja ustna. W nauczaniu on-line możemy zwrócić szczególną uwagę na komunikację i wymowę. Liczy się głównie głos. Słuchając uczniów podczas zajęć zdalnych, mogę skupić się nie tylko na treści, ale przede wszystkim na wymowie i akcencie. W nauczaniu języka obcego to bardzo ważne. Od samego początku uważałam, że nie można po prostu wysyłać poleceń i oczekiwać, że uczeń sam przerobi materiał. Pracując z nimi za pomocą specjalnych aplikacji, uczniowie przesyłają swoje nagrania audio zadań z matury ustnej, a ja poprawiam ich wymowę i błędy gramatyczno-leksykalne, po czym odsyłam w formie swojego nagrania i zdjęcia moich notatek z informacją zwrotną. Wypracowania, które piszą podczas e-lekcji, przesyłają w formie pisemnej i głosowej. Dyrekcja stworzyła dla nas specjalną platformę edukacyjną – Wirtualne III LO, dzięki której mamy możliwość korzystania z różnych form zdalnego nauczania. Poza tym w naszych lekcjach, które odbywają się zgodnie z rzeczywistym planem lekcji w formie konferencji on-line, biorą udział moi znajomi z Anglii i Szkocji, którzy ze względu na epidemię mają więcej czasu i odpowiadają na pytania uczniów. Młodzież w ten sposób poznaje nie tylko język i jego różne dialekty, ale również kulturę, czy historię tych krajów.

Stosowane przez panią wypowiedzi uczniów podczas sprawdzianów dają pewność, że jest to praca samodzielna?

Zgadza się. Trudno spodziewać się, aby w trakcie odpowiedzi ustnej, ktoś szeptał im do ucha prawidłowe odpowiedzi, czy budował za nich pełne zdania. Przy pracach pisemnych nie mamy już takiej pewności. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ostatecznie zrezygnowano z matur ustnych, jednak z punktu widzenia nauczyciela języków obcych, ale i samych uczniów nie sprawia to większej różnicy. W języku obcym najważniejsze jest płynne i poprawne wysławianie się. Jeżeli opanujemy mowę, to większego problemu nie będzie stanowiło dla nas pisanie. Dlatego tak ważną rolę odgrywa systematyczność i sumienne przykładanie się do zajęć oraz motywacja.

Uczniowie mają z tym problem?

Początkowo problemem było to, że nie wszyscy mogli skorzystać z komputerów. Rodzice, czy rodzeństwo także potrzebowali ich do pracy, czy nauki. Na szczęście mamy przecież smartfony, a one spokojnie mogą podczas takich lekcji zastąpić komputer. Nie da się jednak ukryć, że podczas e-lekcji w końcu dowiadujemy się, kto rzeczywiście przykłada się do nauki, a kto tego nie robi. Mam kilku uczniów, którzy nie przysyłają systematycznie prac i nie zawsze uczestniczą w zajęciach. To jest problem, który ciężko przeskoczyć. Nie potrafię określić, czy bardziej sumienne są dziewczyny, czy chłopcy. Z tego, co zdążyłam jednak zauważyć to fakt, że dziewczyny mają większe skłonności do popadania w… depresję. Sytuacja związana z koronawirusem na niektórych uczniów wpływa bardzo negatywnie. Uważam, że szkoły powinny zastanowić się nad organizacją spotkań wideo uczniów z psychologami. Brak kontaktu z rówieśnikami oraz inne ograniczenia powodują, że młode osoby nie potrafią poradzić sobie w obecnej sytuacji.

I zapewne ma to przełożenie na poziom nauczania…

Jak najbardziej. Codziennie przez kilka godzin młodzież musi wpatrywać się w komputery i w ten sposób brać udział w kolejnych lekcjach. To bardzo męczące i monotonne. Nie mam wątpliwości, że wiedza uczniów nabyta w ten sposób będzie zdecydowanie mniejsza, niż w sytuacji, gdyby uczęszczali na zajęcia do szkoły. Nauczyciele nie mają możliwości, aby zbyt dużo czasu poświęcić danemu zagadnieniu, ponieważ utrudnia to forma prowadzenia zajęć. O ile w przypadku języka obcego można prowadzić lekcję w oparciu o mowę, o tyle trudno za pośrednictwem komputera i internetu wytłumaczyć uczniom trudniejsze zagadnienia z takich przedmiotów, jak: chemia, fizyka, czy matematyka. Myślę, że wielu uczniów będzie miało braki w nauce, ale w żadnym wypadku nie jest to wina uczniów, czy nauczycieli, ale sposobu nauczania, jaki z konieczności pojawił się w szkołach.

Wyobraża pani sobie, że taka sytuacja będzie mieć miejsce jeszcze w przyszłym roku szkolnym?

Biorę to pod uwagę, bo krążą takie głosy, jednak trudno mi to sobie wyobrazić… Przede wszystkim mam tu na myśli pierwsze zajęcia z pierwszoklasistami, czyli zupełnie nowymi uczniami w murach szkoły. Jak w takich warunkach mamy ich poznać? Jedynym rozwiązaniem wydaje się, aby nagrali oni specjalne wideo dla dyrektorów szkół i nauczycieli, podczas którego będą się przedstawiać, mówić o swoich pasjach, zainteresowaniach… W normalnej sytuacji z takimi uczniami mamy kontakt nie tylko na lekcjach, ale również na przerwach. Widzimy, jak się zachowują, jakimi są ludźmi, jakie mają potrzeby, co ich śmieszy, a co złości… Przez internet tak dobrze na pewno ich nie poznamy. Nawet najnowocześniejsza technologia nigdy nie zastąpi nam bezpośredniego kontaktu.

Brakuje bezpośredniego kontaktu nauczyciela z uczniem. Czy podobnie ma się sytuacja na linii dyrektor-nauczyciel?

Jesteśmy w ciągłym kontakcie z dyrekcją. Komunikujemy się za pomocą naszej platformy. Mamy więc swój „wirtualny pokój nauczycielski”, dzięki któremu odbywamy wirtualne rady pedagogiczne. Dyrektor na każdej długiej przerwie, którą mamy pomiędzy e-lekcjami łączy się z nami za pomocą wideokonferencji Hangouts Meet. W każdej chwili nauczyciele mogą skontaktować się między sobą, wymienić się pomysłami, doświadczeniami… Nie da się jednak ukryć, że i w tym wypadku bezpośredniego kontaktu brakuje, dlatego wierzę, że już wkrótce ponownie spotkamy się w szkole…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Wytwórnia Pasz „Barbara” w Turzy, czyli jak można prowadzić firmę na wsi

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.