Nerina Rudolphi i jej bomb(k)owa sztuka

 

Nerina Rudolphi z Tarnowa od wielu lat zajmuje się malowaniem bombek choinkowych. W tym celu stworzyła nawet prywatną pracownię artystyczną na poddaszu swojego domu, w której aż roi się od farb, pędzli, a przede wszystkim dużej liczby stworzonych przez nią bombek, które za niedługo zawisną na choinkach mieszkańców Tarnowa.

Bombki 2
Nerina Rudolphi wraz ze swoimi bombkami.

Tarnowianka wiele lat zajmuje się wykonywaniem rękodzieła artystycznego. W jej pracowni możemy znaleźć wykonane przez nią witraże, obrazy i flakony. Zdecydowanie najwięcej jest jednak bombek choinkowych, którym pani Nerina oddaje się bez reszty. – Moja mama zawsze mówi, że artystką byłam już w przedszkolu. To wtedy wykonałam kapustę z plasteliny, która dokładnie miała odwzorowane wszystkie płaty liści i „żyłki”. Robiła furorę wśród członków rodziny i znajomych. Czułam, że mam duszę artystki, więc zapisałam się do Zespołu Szkół Plastycznych w Tarnowie. Na początku zajmowałam się malowaniem flakonów, ale dopiero przy bombkach choinkowych zauważyłam, że jestem w stanie oddać im całą siebie i to co siedzi wewnątrz mej duszy.

Tworzenia rękodzieł nie traktuje, jako pracy, lecz jako artystyczne wyzwanie. W swoich pracach korzysta z różnych technik malarskich i zdobniczych, których nauczyła się w szkołach plastycznych w Polsce i za granicą. – Do swojej pracy wykorzystuję pędzle, patyczki, specjalną rurkę na farby i… łyżkę do obiadu, aby przy jej użyciu posypać bombkę brokatem – śmieje się pani Nerina i dodaje – Praca ta wymaga sporo dokładności. Najtrudniejsze jest malowanie konkretnego elementu, który należy wykonać w zdecydowanie mniejszej skali, niż na standardowych obrazach. To zawsze jest najbardziej czasochłonne. Kiedy zabieram się do pracy, to zawsze wykonuję 3 bombki, a to wszystko ze względu na to, że zanim farba wyschnie z pierwszej z nich, mogę wziąć się w tym czasie za drugą, nie tracąc przy tym czasu. Stworzenie jednej sztuki, zajmuje około 4 godziny.

WARTO PRZECZYTAĆ:   W aptekach brakuje leków!

Pomysły na bombki czerpie z otaczającego ją świata oraz podpowiedzi córek, które dzięki swojej dziecięcej fantazji, wprowadzają w życie coraz to nowsze rozwiązania. – Bardzo długo nie potrafiłam osiągnąć efektu piasku na swoich bombkach. Próbowałam dosłownie wszystkiego, aż w końcu udało mi się to zrealizować za pomocą… kaszy manny. Drobne ziarenka, pomalowane odpowiednią farbą, dały niesamowity efekt, który jest odwzorowaniem prawdziwego piasku. Moje bombki zdobią przede wszystkim krajobrazy, czy kwiaty. Swego czasu jedna z osób zamówiła sobie podobiznę Jana Pawła II. Zdarzają się też ludzie, którzy na bombce zażyczą sobie twarz członka swojej rodziny lub ukochanej osoby. Takie projekty również wykonywałam i nadal wykonuję.

Tarnowianka wspomina także zamówienie jednego z klientów, z którym nigdy wcześniej, ani nigdy później się nie spotkała. – Mężczyzna zażyczył sobie wykonanie bombki z… prawdziwych pereł, które wcześniej sam dostarczył. Dodatkowo wszystkie jej wykończenia były ze srebra. Jako całość, bombka miała naprawdę sporą wartość, nie tylko ze względu na materiały, z których się składała, ale również dlatego, że w całości była wykonana ręcznie. A to, że pani Nerina wszystkie swoje prace wykonuje bez użycia specjalnych maszyn również ma wielki wpływ na końcową cenę produktu. – Bombki, które wytwarzane są hurtowo i które są identyczne można kupić w pierwszym lepszym sklepie za kilka złotych. Wykonywane przeze mnie bombki są wyjątkowe i niepowtarzalne. Z racji tego, że wykonuje je na specjalne zamówienie swoich klientów, mają oni pewność, że są w posiadaniu jedynego takiego egzemplarza. Zdarza się oczywiście, że ktoś już wcześniej widział u mnie daną bombkę, która wpadła mu w oko i chciałby mieć podobną. Dlatego też, wszystkie swoje prace fotografuję, aby na przyszłość mieć wzór, w ramach którego mogę wykonać dla kogoś podobne dzieło.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Robotico i LEGO. Kiedy klocki składają się w naukę

Zbliżające się święta, stanowią dla niej okazję do zwiększenia ilości tworzonych przez siebie bombek. Mimo tego ubolewa, że nie jest to forma pracy, z której można żyć na co dzień. – Klientów na pewno będzie więcej, bo co chwilę pojawiają się nowe zamówienia. Był okres, w którym chciałam utrzymywać się tylko ze sprzedaży moich prac, jednak się nie udało… Dlatego dziś traktuję to, jako hobby i pasję. Kiedy mam chwilę wolnego, zamykam się w swojej pracowni i zanurzam się w innym świecie, w którym kolory, pomysły i materiały mieszają się wraz ze sobą, a następnie ukazują niesamowity efekt, który już za niedługo zawiśnie na świątecznych choinkach. Dla mnie to naprawdę bomb(k)owa sprawa!

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz