Jak Boniek poleciał w kulki…

Silne uzależnienie od bukmacherki to mit – stwierdził w jednym z wywiadów Zbigniew Boniek, prezes PZPN. Od razu nasuwa się myśl. Albo facet nie wie co gada, albo wie, bo po prostu musi tak mówić, będąc twarzą jednej z firm bukmacherskich. Jedno jest pewne – tego typu sformułowanie w ustach pierwszego lepszego Kowalskiego, byłoby uznane za debilne i obnażające jakiekolwiek zwoje myślowe takiego delikwenta. Co zrobić, jeżeli używa go najważniejsza głowa w polskim futbolu?

Zbigniew_Boniek_2015
Zbigniew Boniek by Roger Gor (fot. Wikipedia)

Szybko na słowa prezesa PZPN-u zareagował piłkarz Śląska Wrocław – Krzysztof Ostrowski, który stwierdził, że – „Pan Boniek mówi tak, bo sam uzależniony od hazardu nie jest. Dziwię się, bo mógłby porozmawiać o tym choćby z Kamilem Grosickim, który miał z hazardem ogromne problemy. Jeszcze niedawno w Polsce o tym uzależnieniu nie mówiło się prawie wcale. Teraz to się zmienia”.

Kamil Grosicki jest najlepszym przykładem tego, co hazard może zrobić z człowiekiem. Reprezentant Polski jeszcze kilka lat temu większość wolnego czasu spędzał przegrywając ostatnie swoje pieniądze w klubach z hazardem. Jego długi przekraczały 350 tys zł. Włodarze Legii Warszawa, w której ówcześnie grał, przestali przelewać mu pensję, by całą kasę przeznaczać na spłatę jego zobowiązań. Co więcej, sam piłkarz wylądował na kilka dni w klinice leczącej uzależnienia mieszczącej się na Mazurach.

Dlaczego więc Boniek wypowiada takie głupoty? Być może dlatego, że jest związany z jedną z firm bukmacherskich? Żeby była jasność – ja sam do obstawiania wyników meczów przez kibiców nie mam nic. Uważam wręcz, że zakłady bukmacherskie powinny być w Polsce legalne, a cała ustawa antyhazardowa, to jedno wielkie nieporozumienie. Bo ile na tym jako Państwo straciliśmy, chyba każdy doskonale wie. Wszystko jest dla ludzi. Trzeba jednak wiedzieć, jak z tego korzystać.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tuchów: Droga dla wybranych?

Ale przecież Kamil Grosicki nie jest jedynym piłkarzem, który znalazł się w szponach hazardu. Prezes Boniek mający kontakty na całym świecie, bez problemu powinien dotrzeć do takich zawodników jak: Grzegorz Król, Łukasz Burliga, Andrzej Iwan, jego syn Bartosz, Vahan Gevorgyan, Igor Sypniewski, Sebastian Mila (który niejednokrotnie mówił, że „jest i będzie hazardzistą”), Paul Gascoigne, czy nawet Wayne Rooney, który w ciągu roku na zakładach bukmacherskich przegrywał kwotę sięgającą… miliona dolarów! A to tylko kropla w morzu piłkarzy przegrywających walkę z hazardem. Inni kończą dramatycznie, jak chociażby były piłkarz Korony Kielce – Sławomir Rutka, który stracił wszystkie swoje pieniądze, rodzinę, a na samym końcu popełnił samobójstwo.

Stwierdzenie Bońka, że „silne uzależnienie od bukmacherki to mit” jest po prostu bezmyślną wypowiedzią, nad którą prezes PZPN-u chyba zbyt długo się nie zastanawiał, mając w głowie pieniądze wpływające na jego konto ze współpracy z firmą Expekt.

W wywiadzie dla „Piłki Nożnej” prezes STS-u Mateusz Juroszek firmy, która sponsoruje reprezentację Polski ma na temat Bońka i jego współpracy z Expekt dosyć jasne zdanie – Gdyby był twarzą nielegalnego bukmachera tylko na zagranicę i reklamował te zakłady wyłącznie z myślą o Polakach zamieszkałych poza naszym krajem, wszystko byłoby w porządku. Nie wątpię, że prezes PZPN jest dobrze zabezpieczony pod względem prawnym, więc sankcje Ministerstwa Finansów raczej go nie dotkną, ale to, co robi, etycznie jest co najmniej dwuznaczne. Jako sponsor reprezentacji Polski wolałbym, aby jako prezes brał pensję ze związku i nie musiał sprzedawać wizerunku zagranicznej firmie.

„Kasa misiu, kasa…”. Stwierdzenie ponadczasowe. Ale, czy kasa zawsze musi przysłaniać racjonalne myślenie? Bo jak tu mówić o racjonalnym myśleniu, po wypowiedzeniu tego typu słów?

 

Dodaj komentarz