Jeszcze cztery lata temu tarnowscy brydżyści należeli do czołowych zawodników w Polsce. Nie brakowało głosów, że Tarnów już wkrótce może stać się stolicą polskiego brydża, a to wszystko za sprawą m.in. Tarnowskiej Akademii Brydżowych Umiejętności, która od 2006 roku szkoli młodych brydżystów. Niestety zbyt małe nakłady finansowe ze strony miasta i brak większych sponsorów spowodowały, że tarnowski brydż powoli traci swoją silną pozycją w Polsce, a chętnych do spędzenia czasu przy stole z kartami w dłoni jest coraz mniej.
Dobra zabawa i rozwój intelektualny
Kiedy ponad 12 lat temu Krzysztof Ziewacz zakładał w naszym mieście TABU, czyli Tarnowską Akademię Brydżowych Umiejętności mało kto przypuszczał, że w ciągu kolejnych kilku lat Tarnów stanie się kolebką przyszłych mistrzów brydża. – Od tamtego czasu nasi zawodnicy zdobyli na imprezach organizowanych w kraju, ale również na świecie, w tym mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy ponad 150 medali. W latach 2009-2013 byliśmy krajowym hegemonem i nikt nie mógł równać się z nami pod względem sukcesów – mówi Krzysztof Ziewacz, w przeszłości zawodnik angielskiego klubu Acol Bridge Club, uhonorowany brązową odznaką Polskiego Związku Brydża Sportowego, który postanowił utworzyć w Tarnowie szkółkę, która zajmowałaby się nauczaniem i upowszechnianiem brydża sportowego w wersji młodzieżowej. – Jeździłem po wielu szkołach w regionie, zachęcając uczniów do wstąpienia w nasze szeregi. Nie wszyscy dyrektorzy placówek oświaty w naszym powiecie patrzyli na mnie przychylnym okiem, ponieważ w brydżu nie doszukiwali się sportu, a zwykłego hazardu. Dopiero po około pół roku udało mi się skompletować liczną i dobrą drużynę, którą po kilku miesiącach treningów można było zgłosić do pierwszych turniejów.
Dziś w zajęciach TABU uczestniczy około 25 zawodników. Są to brydżyści w wieku od 16 do 25 lat. Większość członków postanowiło wstąpić do klubu, ponieważ szukało odskoczni od otaczającej ich rzeczywistości. Nie brakuje jednak i takich osób, dla których brydż stał się nie tylko sposobem na dobrą zabawę, ale również osobisty rozwój. – Brydż rozwija logiczne myślenie, poprawia funkcjonowanie mózgu. Udowodniono, że osoby grające w brydża rzadziej zapadają na chorobę Alzheimera. To również świetny sposób, aby poczuć moc rywalizacji. Potrzeba około 2-5 lat systematycznego treningu, aby uzyskać odpowiednio wysoki poziom, dlatego brydżystami mogą zostać tylko osoby, które potrafią się temu poświęcić, są zadziorne, ale i inteligentne. Dodatkowo trzeba być dobrze przygotowanym psychicznie, ale również fizycznie. Niektóre turnieje trwają po 12 dni, podczas których gracze codziennie spędzają minimum 10 godzin przy stole. To wielki wysiłek dla zawodników – mówi Krzysztof Ziewacz, który dodaje, że obecnie treningi przeprowadzane są raz w tygodniu w III LO im. Adama Mickiewicza w Tarnowie, a także przez… Internet. – Dysponujemy specjalnym programem, który pozwala nam przećwiczyć konkretne rozdania. W ten sposób możemy udoskonalić swoje umiejętności w różnych fazach gry, która wbrew pozorom nie należy do łatwych.
Bez pieniędzy nie ma sukcesów
Brydżyści z Tarnowa w krótkim czasie stali się czołowymi graczami w kraju. Duża w tym zasługa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Tarnowie, które w 2008 roku postanowiło wesprzeć finansowo Tarnowską Akademię Brydżowych Umiejętności. – To był przełom. Pojawiły się pierwsze większe pieniądze, które do dziś pozwalają w pewnej części utrzymywać klub, chociażby poprzez zakup sprzętu do brydża. Nasi zawodnicy tacy jak: Błażej Krawczyk, Olga Długosz, Michał Kuczkowski, Jakub Lenkiewicz, Maciej Kita, czy Maciej Grabiec zaczęli zdobywać medale nie tylko na ogólnopolskich imprezach, ale także turniejach międzynarodowych. Wydawało się, że już wkrótce Tarnów stanie się stolicą polskiego brydża, jednak miasto nie poszło za ciosem i nie zdecydowało się wesprzeć czegoś, co dziś mogłoby być jedną z największych jego wizytówek – nie ukrywa żalu Krzysztof Ziewacz, który twierdzi, że nikt z włodarzy miasta nie widział sensu inwestowania większych pieniędzy w tarnowski brydż. – Co roku otrzymywaliśmy z miasta około 2 tys. zł na działalność klubu. To śmieszne pieniądze w stosunku do tego, w jaki sposób reprezentowaliśmy Tarnów w różnych zakątkach świata. Aby dziś rywalizować z innymi krajami, jak równy z równym na najwyższym poziomie potrzebowalibyśmy rocznego wsparcia sięgającego około 60 tys. zł i nie ważne, czy byłyby to pieniądze pochodzące z miasta, czy od prywatnych sponsorów. Niestety polscy przedsiębiorcy w dalszym ciągu nie angażują się w brydża twierdząc, że jest to mało atrakcyjny sport, przez który trudno się reklamować. Na świecie podchodzi się do tego zdecydowanie inaczej. Najlepszym przykładem są Chińczycy. Kiedy wysyłaliśmy do Chorwacji na międzynarodową imprezę jednego z naszych graczy, Chińczycy przylecieli na zawody trzema samolotami wypełnionymi swoimi zawodnikami. Ludzie w Polsce nie do końca przekonali się jeszcze do tej gry, pomimo tego, że coraz częściej turnieje transmitowane są w Internecie, a najlepsi zawodnicy zarabiają naprawdę dobre pieniądze, co potwierdza przykład Jacka Kality i Michała Nowosadzkiego, którzy grają w brydża w najwyższej klasie rozgrywkowej w Chinach. Dodatkowo ponad 20 polskich zawodników utrzymuje się z zawodowego grania w Stanach Zjednoczonych, gdzie podczas tygodniowej rozgrywki potrafią inkasować nawet 5 tys. dolarów!
Marzenia o ekstraklasie
Spore obawy na temat rozwoju brydża w naszym mieście ma również prezes Tarnowskiego Związku Brydża Sportowego, Maciej Rodzaj, który uważa, że takie miasto, jak Tarnów zasługuje na to, aby być reprezentowanym w najwyższej lidze rozgrywkowej przez lokalny klub. – Obecnie w Tarnowie działa siedem klubów, w tym dwa juniorskie i pięć seniorskich. Jeden z zespołów reprezentuje nas w II lidze, czyli na trzecim stopniu rozgrywkowym w kraju. To słaby wynik patrząc przez pryzmat tego, na jakim poziomie szkoli zawodników TABU. Niestety większość graczy jeszcze przed ukończeniem wieku juniorskiego opuszcza nasze miasto i z sukcesami reprezentuje inne kluby w kraju. Jako związek działamy społecznie. W naszym mieście nie możemy liczyć na nikogo, kto byłby zainteresowany wyłożeniem pieniędzy i stworzeniem mocnej drużyny, która walczyłaby o najwyższe miejsca w ekstraklasie brydża. Potencjał mamy olbrzymi, ale jest on zupełnie niewykorzystywany.
Krzysztof Ziewacz nie ma wątpliwości, że taki stan rzeczy powoduje, że młodych osób chcących związać swoje życie z brydżem jest coraz mniej. Założyciel Tarnowskiej Akademii Brydżowych Umiejętności wierzy, że być może brydżyści już w niedalekiej przyszłości otrzymają pomoc z ministerstwa sportu, które mogłoby wesprzeć finansowo rozwój tego sportu w Polsce. – Pojawiają się już pierwsze informacje, że wszystkie związki brydża sportowego w kraju mogłyby liczyć na tego typu dotację. Uważam, że takie miasto jak nasze, które ma bardzo utalentowaną i przede wszystkim inteligentną młodzież zasługuje na to, aby być reprezentowanym w najważniejszych rozgrywkach w kraju. Nasi byli zawodnicy grają teraz dla klubów z Rzeszowa, Warszawy, czy Krakowa, ponieważ w Tarnowie nie mieli szans na dalszy rozwój. Mocno nad tym ubolewam, ponieważ latami robiliśmy wiele, aby stworzyć z nich mistrzów, a teraz nie potrafimy zatrzymać ich u siebie…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.