Odebrałem dziś telefon od swojego znajomego. Pogadałem z nim ponad pół godziny. Powiedział mi, że dużo moich znajomych oraz jego znajomych twierdzi, że delikatnie ośmieszam się na blogu swoimi przemyśleniami, swoją wizją świata, swoim podejściem do życia, wartościami, jakimi kieruję się na co dzień…
Znajomy dał mi najwyraźniej do zrozumienia, że po prostu mój blog do niczego się nie nadaje, bo tak twierdzi (rzekomo) kilku moich i jego znajomych. Po przemyśleniu kilku spraw doszedłem do wniosku, że pewnie mają rację. Ośmieszam się na tym blogu. Daję pod ogólną ocenę wiele moich kontrowersyjnych przemyśleń, które nie są w zgodzie z „nowoczesnym” stylem życia, jakie prezentuje sobą wiele osób. To chyba ten moment, w którym należy powiedzieć „żegnajcie”…
Ale to „żegnajcie” niech wybrzmi jasno i klarownie, nie do Was, czyli moich czytelników, a do tych, którym moje pisanie nie odpowiada, w tym moich „znajomych”. Nie robią na mnie wrażenia Wasze atakujące mnie komentarze. Nie robi na mnie wrażenia to, że obgadujecie mnie za plecami, a na ulicy udajecie wielkich przyjaciół i klepiecie po plecach. Kompletnie nie interesuje mnie Wasze zdanie na mój temat. Ten blog, to cały ja. Z zaletami i z wadami.
To, że jedna, druga, trzecia osoba zaatakuje mnie słownie lub zacznie wyśmiewać w prywatnych rozmowach z innymi moimi znajomymi, kompletnie po mnie spływa. Działam już ponad 13 lat w dziennikarstwie. W tym czasie czytałem już pod swoim adresem wszystko, co było możliwe do przeczytanie i spotkałem się z praktycznie każdym możliwym komentarzem. Jeżeli sądzicie, że Wasze zdanie zmieni cokolwiek w moim podejściu do życia, to muszę Was zmartwić – nie ma takiej opcji.
Będziecie się naśmiewać z tego, że jestem przeciwny szczepionkom na COVID19? Śmiejecie się.
Będziecie naśmiewać się z tego, że jestem praktykującym katolikiem? Śmiejecie się.
Będziecie naśmiewać się z tego, że krytykuję obecne obostrzenia? Śmiejecie się.
Macie do tego absolutne prawo. Tak, jak ja mam prawo pozostać przy swoim zdaniu i wartościach, jakimi się kieruję i uwierzcie mi, że jedyny i możliwy wpływ na moją osobę, może mieć tylko moja najbliższa rodzina, a nie osoby, które widuję co dwa tygodnie w sklepie przy okazji zakupów…
Mam więc dla Was złotą radę. Chyba najwyższa pora pożegnać się z blogiem? Nie pożegnam się z nim jednak ja, a warto abyście pożegnali się z nim Wy. Przecież jeżeli to tak bezwartościowe i śmieszne wręcz treści, to po co je czytacie? Jakaś niekonsekwencja, nieprawdaż?
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.