Dziennikarz, czy jednak nie?

„Kim ty kur## jesteś pedale?” – takimi słowami, cytując byłego zawodnika Wisły Kraków Patryka Małeckiego, można by określić to, co ma miejsce w dzisiejszym świecie mediów społecznościowych. Co chwila jedna „mądra głowa” poucza inną, a każdy patrzy na siebie z góry, nie podejmując rozmowy na równym poziomie. Główny temat kłótni i nieporozumień? Dziennikarz. Kto może pod swoim adresem używać takiego określenia, a kto nie? No właśnie…

Odpalając pierwszą encyklopedię obecnych „komputeromaniaków”, czyli Wikipedię natkniemy się na regułkę – „Dziennikarz – osoba zajmująca się przygotowywaniem i prezentowaniem materiałów w środkach masowego przekazu. Pierwotnie termin ten oznaczał osobę piszącą teksty w gazetach, wraz z rozwojem środków przekazu objął także osoby zajmujące się przygotowywaniem materiałów w radiu, telewizji i internecie”. I to by było na tyle. Dziennikarzem w jej znaczeniu, jest więc osoba, która potrafi dotrzeć do ciekawych wydarzeń mających miejsce na naszej planecie, przygotowaniem wobec nich dobrej jakości sprawozdania, a następnie umieszczenie jej w środkach masowego przekazu. Wszystko.

Żeby było ciekawiej, to w świetle art. 7 ust. 5 Ustawy o Prawie Prasowym z dnia 26 stycznia 1984 roku dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją, albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji.

Co to oznacza? Że dziennikarzem jest taka osoba, która zbiera informacje, publikuje je i wcale nie musi być zrzeszona w formie umowy o pracę z jakąś redakcją! Wysztarczy, że zbiera dla niej materiały, jako jej współpracownik. Szok? Być może, ale właśnie tak definicję dziennikarza przedstawia sama Ustawa o Prawie Prasowym!

Czy dziennikarzem jest więc blogger, który swoje materiały umieszcza na swoim prywatnym blogu, i równocześnie w innych środkach masowego przekazu? Jak najbardziej tak! I czy się komuś to podoba, czy nie, ta osoba w świetle prawa jest dziennikarzem.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Siemiechów absurdami stoi. Jeden dom, dwa adresy...

Wielu fachowców uważa, że dzisiejsze dziennikarstwo nie ma nic wspólnego z tym, z którym mieliśmy jeszcze do czynienia 20, czy 30 lat temu. Dziennikarzy z tamtego okresu uznaje się za tych „prawdziwych”, którzy byli wszędzie, a o informacje było znaczniej trudniej, niż ma to miejsce w dzisiejszych „elektronicznych czasach”. Trudno się z nimi nie zgodzić, bo prawdą jest, że dawniej o dobrą informację było zdecydowanie trudniej, niż dziś. W obecnych czasach od Berlina dzieli nas zalediwe jedno klinkięcie przyciskiem na klawiaturze, wtedy zaś należało przesiadać się z pociągu na pociąg, aby zrobić dobry materiał.

Zadać sobie jednak należy inne pytanie – jeżeli świat, aż tak ewaluował i na każdym kroku mamy do czynienia z kolejnymi nowinkami technicznymi, to czy sam zawód dziennikarza również nie powinien ewaluować? Moim zdaniem jak najbardziej. I dziś jesteśmy tego świadkami. Zawód dziennikarza nie jest zarezerwowany dla „elity”. To już nie te czasy. Dziś niejednokrotnie spotykamy się z sytuacją, gdzie mało znany współpracownik jakiegoś portalu internetowego, robi o wiele lepszy artykuł, niż dziennikarz najbardziej poczytnej w naszym kraju gazety. Takie są fakty i nikt tego nie zmieni.

Czy przez to definicja „dziennikarza” straciła na powadze? Być może. Ale jeżeli codziennie właśnie przez media jesteśmy karmieni chłamem w postaci aktorów, którzy „potrafią” śpiewać, piosenkarzy, którzy „świetnie” grają w piłkę nożną, czy prezenterów telewizyjnych, którzy z dnia na dzień są „wirtuozami” tańca, to czego oczekiwać od dzisiejszych dziennikarzy? Dziś dziennikarzem może być każdy. Prawda, która pewnie niejednemu z was się niespodoba…

Dodaj komentarz