Grzegorz Słowik i jego miłość do „kamieni”

Grzegorz Słowik z Rzepiennika Suchego od kilkunastu lat kolekcjonuje minerały. W swoim mini muzeum, które mieści się w jednym z pokoi w jego domu, ma kilkanaście gablot i półek, wewnątrz których znajduje się ponad 2 tys. okazów m.in. diament, rubin, skamieniałe zęby rekina, czy kawałki meteorytów.

grzegorz-slowik-mineraly
Grzegorz Słowik z częścią swojej bogatej kolekcji.

Grzegorz nie pamięta, kiedy tak naprawdę zrodziła się jego pasja do poszukiwania drogocennych kamieni. – Mogłem mieć wtedy około 10 lat. Kiedy wracałem ze szkoły do domu uważnie przyglądałem się zwykłym kamieniom leżącym na drogach i zawsze udawało mi się zabrać ze sobą coś kolorowego. Kilka lat później w prezencie od kuzyna mojej babci otrzymałem książkę poświęconą minerałom. Z czasem zacząłem o nich czytać w Internecie, jak i innych książkach. Później pojawiałem się już na giełdach, gdzie można było kupić ciekawe okazy oraz złapałem kontakt z innymi kolekcjonerami. Zamiłowanie do minerałów zawładnęło mną tak bardzo, że postanowiłem nawet rozpocząć studia geologiczne.

Obecnie mieszkaniec Rzepiennika Suchego posiada w swojej kolekcji ponad 2 tys. minerałów z ponad 70 krajów świata, wśród których znajdują się prawdziwe skarby. – Posiadam dużą ilość granatów, które ze względu na swój kształt przypominają ziarna znanego nam owocu, a także należą do wysoko cenionych kamieni kolekcjonerskich zwłaszcza, że ładne i czyste bywają stosowane do wyrobu biżuterii i ozdób. Oprócz tego mogę pochwalić się kilkoma meteorytami, wśród których znajduje się chociażby kawałek tego, który spadł w Arizonie w efekcie czego, dziś możemy podziwiać tamtejszy krater. Mam również kilka skamieniałości, jak chociażby skamieniałe ryby z Podkarpacia, czy skamieniałe zęby rekina z Maroka mające przeszło 60 mln lat, jednak nie jest to najstarszy okaz w mojej kolekcji. Najstarszym z „ziemskich” egzemplarzy jest ruda żelaza, która ma około 2 mld lat i stanowi dowód na pojawienie się tlenu na Ziemi w tym okresie, zwanym Proterozoikiem. Meteoryty są jeszcze starsze, bo mają prawie 4,5 mld lat!

WARTO PRZECZYTAĆ:   Wojnicz - miasto i gmina historii oraz przyszłości

Większość minerałów Grzesiek nabywa na giełdach minerałów i aukcjach internetowych. Zdarza się jednak, że również sam zakłada plecak, bierze w dłoń młotek i wybiera się w poszukiwanie „zakopanych skarbów”. – Często jeżdżę w Sudety na Dolny Śląsk, w Góry Świętokrzyskie, czy okolice Krakowa, ale w tym ostatnim przypadku czasy świetności tamtejszych kamieniołomów już minęły i trudno znaleźć coś ciekawego. Wraz z kolegami ze studiów byłem także na Słowacji, czy w Czechach. Część znajomych wybrała się nawet do Maroka oraz Finlandii. Wszystko uzależnione jest od tego, jak dużo masz czasu, a przede wszystkim pieniędzy. Na pewno chciałbym pojechać kiedyś do pierwszego z tych krajów, ponieważ znajduje się tam prawdziwe bogactwo minerałów. W grę wchodzą również Madagaskar, czy USA. Posiadam wiele okazów z tamtejszych rejonów, jednak wydobycie samemu danego minerału byłoby czymś wyjątkowym.

Wiele osób zastanawia się czy jest to tania zabawa. Okazuje się, że wcale nie trzeba zbyt dużych nakładów finansowych, aby cieszyć się z prawdziwych skarbów – Zanim wsiądziemy do samochodu i udamy się na kilka dni w dany rejon Polski, czy świata, wcześniej musimy sporo przeczytać o tamtejszym miejscu i o tym co i w jaki sposób możemy tam znaleźć. Liczyć trzeba się z zakupem odpowiednich młotków o różnej wadze, dłut, kasku, butów, itd. Ceny są róże i uzależnione od marki sprzętu, jaki chcemy nabyć. Średni wydatek na całe wyposażenie kształtuje się w granicach tysiąca złotych.

Grzesiek nie ukrywa, że niejednokrotnie o znalezieniu ciekawego minerału decyduje przypadek. – Nie tak dawno byliśmy z kolegami na Słowacji. Szedłem praktycznie na końcu grupy i omal nie potknąłem się o duży okaz goethytu, który jest rudą żelaza i często bywa bardzo ciekawym okazem w kolekcji. Innym razem udało mi się znaleźć kawałek kalcytu, w którym uwięziona była… kropla ropy naftowej. Żeby było zabawniej minerał znalazłem w materiale przeznaczonym do budowy drogi w moim rodzinnym Rzepienniku. W naszym regionie ciężko jednak znaleźć drogocenny łup, ze względu na skały fliszu karpackiego, w których trudno o ciekawy okaz. Dużo większe szanse mają na to mieszkańcy Dolnego Śląska, gdzie występują najstarsze i najciekawsze skały w Polsce i tam niejednokrotnie przez zupełny przypadek można znaleźć drogocenny „kamień”. W Internecie, czy giełdach mnóstwo jest przypadków, że ludzie nie do końca zdają sobie sprawę, jakie minerały sprzedają i żądają ceny albo kilkukrotnie niższej, albo też wyższej, niż rzeczywista wartość okazu. Sam staram się nie wydawać za dużo za dany egzemplarz i szukam okazów ładnych, ale w miarę niedrogich. Będąc jednak zeszłego roku na praktykach na Ukrainie, w jednym z tamtejszych muzeów zobaczyłem minerały, które mają swoje… paszporty, a ich ceny liczone są prawdopodobnie w milionach . Są to jednak kamienie duże, czyste i wyjątkowe. Mają świetny kolor i naprawdę robią wrażenie. Swoją kolekcję chciałbym za to powiększyć o meteoryty księżycowe lub marsjańskie, jednak ceny wciąż odstraszają. Co prawda można nabyć 2-3 mm egzemplarz za kwotę około 100 zł, ale jednak większą frajdę sprawiłoby potrzymanie takiego okazu w ręce, niż spoglądanie na niego tylko przez mikroskop – śmieje się młody geolog, który chciałby kiedyś zorganizować wystawę swoich zbiorów. – Cały czas chodzi mi to po głowie, jednak nie wiem, jak dużym zainteresowaniem cieszyłaby się ze strony społeczeństwa, a także nie znalazłem do tej pory odpowiedniego miejsca, gdzie mogłaby się odbyć. Wymaga to również dużo pracy i przygotowań. Wiele osób zaciekawia fakt, że przy żadnym z moich minerałów nie ma karteczki z jego nazwą. Powód jest banalny. Opisy zajmowałyby za dużo miejsca, którego zabrakłoby na kolejne egzemplarze. Mimo, że w kolekcji mam ponad 2 tys. minerałów, to pamiętam nazwę każdego z nich, miejsce pochodzenia, skład chemiczny oraz skąd wziął się w mojej kolekcji. Kiedyś ktoś pytał mnie, ile to wszystko jest warte? Nigdy tego nie liczyłem, ale dużo większa od wartości liczonej w pieniądzach jest wartość sentymentalna. Minerały są ze mną praktycznie od początku mojego życia i mam nadzieję, że będą ze mną do samego końca…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Szerzyny, czyli dzieje się!

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *