Jacek Zięba i zawodowe granie

Jacek Zięba od dziecka fascynował się grami komputerowymi. Już na początku lat 90. spędzał swój wolny czas grając w nie na Pegazusie, czy Amidze. Dziś zajmuje stanowisko testera gier, będąc pracownikiem krakowskiego studia tworzącego gry komputerowe – Bloober Team, gdzie sprawdza je pod kątem błędów, zanim pojawią się na sklepowych półkach.

Jacek Zięba2
Jacek Zięba

Tarnowianin nie ukrywa, że wielu znajomych zazdrości mu pracy nie zdając sobie sprawy z tego, iż nie jest ona zabawą i wyłącznie czystą przyjemnością, a naprawdę ciężkim kawałkiem chleba. – Zdarza się, że po ośmiu godzinach gry wracam do domu wyczerpany. Szukanie błędów w grze, raportowanie ich i odpowiedzialność, jaka ciąży na testerze potrafi być naprawdę bardzo męcząca – mówi. Przed podjęciem pracy w Bloober Team studiował filologię angielską, filozofię i kulturoznawstwo. Będąc na drugim z wymienionych kierunków, jako temat swojej pracy magisterskiej wybrał „Postać kobiety w grach komputerowych na przestrzeni lat”. Od tamtej pory jeszcze bardziej zagłębił się w tematykę gier. – Czytałem na ten temat sporo książek. Naprawdę mnie to fascynowało, więc zaraz po studiach zacząłem rozsyłać swoje CV do różnych firm zajmujących się produkcją gier. Zdecydowałbym się nawet na bezpłatny staż, byle tylko poznać ten cały klimat od środka.

Ostatecznie udało mu się otrzymać pracę w krakowskim producencie gier komputerowych – Wytłumaczono mi na czym będzie polegać moja praca, pokazano stanowisko i… zacząłem działać. Firma specjalizuje się w produkcji gier na komputery osobiste, PlayStation 4, czy Xbox One. Jako tester każdy element gry, w którą aktualnie gram musi być wielokrotnie przetestowany, każdy błąd odnotowany i opisany. Czy jest to ciekawe zajęcie? Myślę, że nie do końca i nie każdy tym może się zajmować. Głównym minusem, takiej pracy jest powtarzalność. Testując grę musisz kilkakrotnie sprawdzić to samo miejsce grając najpierw na klawiaturze, następnie na padzie, czy jeszcze innych urządzeniach. Musisz sprawdzić czy prawidłowo działa grafika, dźwięk, dialogi. Jest to w jakiś sposób uciążliwe, a nawet frustrujące. Przeważnie są to małe błędy, które można bardzo szybko naprawić. Zdarzają się jednak i większe usterki, jak np. zablokowane przejście. Wtedy z konieczności trzeba przerobić poziom gry w taki sposób, aby można było ją kontynuować. Jeżeli ktoś myśli, że testowanie gier to zabawa, jest w błędzie. To naprawdę ciężka praca.
Testy gier mogą trwać kilka tygodni, ale nawet i kilka dobrych lat. Wszystko uzależnione jest od tego, jak bardzo dana gra jest rozbudowana, jak prezentuje się od strony graficznej, czy fabuły. – Obecnie nasza firma specjalizuje się w produkcji gier o charakterze horrorów psychologicznych. Nigdy nie wiesz, czego możesz spodziewać się pokonując kolejny poziom rozgrywki, więc sam lubię testować tego typu gry. Posiadają one w sobie narrację, dzięki czemu nie odczuwam nudy.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Ksiądz Michał Olszewski torturowany za kratami

Jacek Zięba śmieje się, kiedy słyszy pytania, czy zbyt długie siedzenie przed grą komputerową może mieć wpływ na późniejsze problemy z rozróżnieniem świata wirtualnego od realnego. – To jakieś demonizowanie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście, że jako testerzy nie mamy z tym najmniejszego problemu. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które są tak zafascynowane grami, że później negatywnie odbija się to na ich życiu rodzinnym. Być może problem polega na tym, że grając w daną grę i spełniając pewne wymagania, zawsze zostajesz nagrodzony, co nie zawsze ma miejsce w prawdziwym życiu. W przypadku testerów gier nie ma o tym mowy. Często sam wracając z pracy do domu odpalam jakąś grę, aby się zrelaksować. Trzeba umieć odróżnić pracę od zabawy, więc testerami najczęściej zostają osoby, które oprócz zamiłowania i pasji do gier są odpowiedzialne, komunikatywne i umieją działać w grupie, skupiając się na pracy, a nie zabawie.

Jacek Zięba z każdym kolejnym miesiącem widzi, jak bardzo rozwija się branża gier komputerowych. – Tworzone są już gry, w które gra się za pomocą specjalnie przygotowanych do tego okularów. Fizycznie siedzimy na krześle, a przed oczami mamy poruszającą się własną postać. Błędnik może oszaleć – śmieje się i dodaje – Postęp na przestrzeni lat jest niesamowity. Nie wiem co będzie za rok, czy pięć lat. Czasami mam wrażenie, że dobijamy już do ściany, a mimo to na rynku pojawia się jeszcze nowocześniejsza forma rozrywki. Nie ukrywam jednak, że dla testera gier jest to wręcz koniecznością podobnie, jak moment, w którym kończymy pracę nad jedną grą i zabieramy się za kolejną. Jest to czas, kiedy nasze mózgi się resetują, a my sami dostajemy nowych sił na kolejne tygodnie żmudnych testów, które robimy przede wszystkim z myślą o graczach, którzy miesiącami czekają na pojawienie się kolejnej wersji gry na sklepowej półce…

Dodaj komentarz