Książka od wielu lat zajmowała pierwsze miejsce w rankingu najczęściej kupowanych prezentów pod choinkę. Podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia uległo to jednak zmianie. Nie dość, że najczęściej pod choinką znajdowaliśmy perfumy i kosmetyki, to dodatkowo większość z nas wolała wręczyć bliskim… worek słodyczy zamiast dobrej lektury. Fachowcy biją na alarm i ostrzegają – grozi nam wtórny analfabetyzm.

Już według raportu Biblioteki Narodowej za 2015 rok wynikało, że zaledwie 37 proc. Polaków miało w ręku przynajmniej jedną książkę. Raport za ubiegły rok dopiero powstaje, jednak już teraz wiadomo, że nie należy spodziewać się pozytywnych zmian w tym względzie. – Niewielu Polaków przyznaje się do czytania książek. Niestety w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce jeszcze kilkanaście lat temu, czytanie nie jest już znakiem wysokiego prestiżu społecznego – mówi Roman Chymkowski, kierownik Pracowni Badań Czytelnictwa Biblioteki Narodowej. – Trudno w tym momencie mówić o przyszłości. Funkcje czytania książek pełnią obecnie inne praktyki kulturowe, jak teatr, czy kino. Ludzi, którzy w naszym najbliższym środowisku czytają książki tylko i wyłącznie dla swojej przyjemności można policzyć na palcach jednej dłoni. Nikt dziś nie chwali się najnowszą przeczytaną lekturą i nie rozmawia o tym przy kawie ze znajomymi.
Po raz pierwszy od wielu lat książka nie była najczęściej kupowanym prezentem pod choinkę. Pierwsze miejsce w tej kategorii zajęły perfumy i kosmetyki, drugie miejsce przypadło słodyczom a książka wylądowała na trzeciej pozycji. Taki obrót spraw nie dziwi Piotra Chojnackiego, autora popularnego w sieci serwisu „Zaczytany w lekturze”, według którego miało na to wpływ kilka czynników. – Złośliwie mógłbym powiedzieć, że być może przed świętami mniej celebrytów wydało swoje autobiografie czy poradniki, tak chętnie kupowane, gdy już zupełnie brakuje nam pomysłu na prezent a wszystkie teściowe i ciocie dostały książki kucharskie w poprzednich latach. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że namiętnym czytelnikom najbliżsi nie chcą kupować książek w prezencie, bojąc się, że nie trafią w ich gust albo kupią coś, co obdarowany już ma na półce. Nie wiązałbym natomiast tej mniejszej popularności książek, jako prezentów z ich cenami – w końcu dobre perfumy są nieporównywalnie droższe.
Nie wszyscy jednak zgadzają się z twierdzeniem, że ceny nie mają wpływu na sprzedaż książek. Głośno mówi o tym chociażby Danuta Tryba z Księgarni Współczesnej w Tarnowie według której pieniądze, które muszą wyłożyć czytelnicy na ulubione pozycje są na granicy ich możliwości finansowych. – W ostatnich latach zaobserwowaliśmy zjawisko, w którym dziadkowie kupują książki pod choinkę dla swoich wnuków, ponieważ wysokość ich emerytury, czy renty nie pozwala na regularne zakupy ulubionych lektur dla samych siebie. Moim zdaniem ustawa o książce jest jedynym ratunkiem dla poprawy czytelnictwa w naszym kraju. Lektury, czy książeczki dla dzieci powinny kosztować grosze. Dzisiejsza młodzież zamiast poświęcić czas dobrej książce woli spędzić go przed komputerem, czy telefonem a rodzice coraz częściej zauważają braki związane z czytaniem, czy ortografią u swoich pociech.
Wydawać by się mogło, że jeżeli kogoś nie stać na zakup książki, zdecyduje się na jej wypożyczenie w pobliskiej bibliotece. Okazuje się jednak, że nawet tam trudno szukać tłumów bijących się o ostatni dostępny egzemplarz na półce. – Dane statystyczne pokazują jasno, że czytelników nam ubywa. W ubiegłym roku w wypożyczyliśmy 459 491 egzemplarzy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że część z nich była wypożyczona do domu, a z części korzystano na miejscu, jak chociażby w przypadku studentów piszących prace dyplomowe. Podobny poziom z niewielkimi spadkami utrzymywany jest od kilku lat, mimo iż nasza biblioteka jest w czołówce województwa małopolskiego pod względem czytelnictwa. Dla przykładu, najczęściej wypożyczaną książką były „Wspomnienia w kolorze sepii” Anny Szepielak. Wypożyczono ją 142 razy… – mówi dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej im. J. Słowackiego, Ewa Stańczyk. – Aby zachęcić ludzi do sięgnięcia po książkę organizujemy nawet specjalne spotkania autorskie. W ubiegłym roku było ich blisko 300.Wzięli w nich udział m.in. Marek Pindral, Jan Hebda, czy Kazimierz Szymeczko. Zauważalny jest bezpośredni oddźwięk po takim spotkaniu, gdzie jego uczestnicy od razu sięgają po książkę naszego gościa. Jest to jednak efekt krótkotrwały, nie przynoszący większych efektów w późniejszym czasie. Oprócz tego organizujemy również warsztaty literacko- plastyczne, czy pasowania przedszkolaków na czytelników. Być może chociaż niewielką część z nich uda się przekonać do pokochania książek?
Eksperci nie mają wątpliwości, że znaczący spadek czytelnictwa wśród polskiego społeczeństwa może mieć przykre konsekwencje w przyszłości. Według nich nie da się zbudować społeczeństwa opartego na wiedzy bez wiedzy. Pojawiają się nawet głosy o grożącym nam wtórnym analfabetyzmie. – To, że mniej czytamy ma wpływ na nasze myślenie, nieumiejętne posługiwanie się poprawną polszczyzną i uniemożliwia w jakikolwiek sposób opanowywanie bardziej złożonych treści. Aby zmienić ten trend w pierwszej kolejności powinno się ułatwić dostęp do książek, przeprowadzić inwestycje infrastrukturalne chociażby bibliotek, które powinny być obecne w przestrzeni publicznej, na naszej drodze do szkoły, czy pracy a nie oddalone o kilka kilometrów od skupisk ludzkich. Co więcej, to nie najmłodszych Polaków powinno się atakować za taki stan rzeczy i zmuszać do czytania książek, ponieważ to oni wciąż są najbardziej aktywnymi czytelnikami. Przekonać do czytania trzeba dorosłych, którzy wciąż takiej potrzeby nie widzą… – kończy Roman Chymkowski.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.