W ubiegłym miesiącu pochodzący z Siedlisk, Łukasz Helizanowicz sięgnął po złoty medal podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w kolarstwie górskim, która odbyła się w Boguszowie Gorcach. Pomimo wielu zdobytych pucharów i medali, 15-latek musi liczyć tylko na siebie i pomoc ze strony rodziny oraz klubu, bo przyciągnięcie sponsorów do „jazdy po górkach” jest wręcz niewykonalnym zadaniem.

Zakończone niedawno igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro przyniosły Polsce 11 medali. Wśród nich, srebrny krążek był udziałem kolarki górskiej, Mai Włoszczowskiej. W ślady starszej koleżanki stara się pójść Łukasz Helizanowicz, który pomimo zaledwie 15 lat może pochwalić się sukcesami również na arenie międzynarodowej. – Kolarstwo zacząłem uprawiać nieco ponad dwa lata temu. Namówił mnie do tego mój obecny trener Mirosław Bieniasz, który organizował lokalne zawody w kolarstwie górskim. Pomyślałem, że warto spróbować. Pierwszy start nie był jednak zbyt udany. Zająłem miejsce w środku stawki. Spodobało mi się to jednak na tyle, że postanowiłem wstąpić do tarnowskiego klubu Bieniasz Bike Team. Po zaledwie półrocznym treningu nastąpił przełom. Od wiosny ubiegłego roku moja forma wystrzeliła na tyle mocno w górę, że zacząłem wygrywać praktycznie wszystko, co było do wygrania – mówi młody kolarz z Siedlisk.
W tym roku Łukasz czterokrotnie wygrywał Puchar Polski w serii MTB XCO w kategorii junior młodszy, zajął drugie miejsce podczas Pucharu Słowacji, a także zdobył tytuł mistrza Polski podczas lipcowej Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, w której wzięli udział najlepsi zawodnicy z kraju. – Ciężką pracą doszedłem do poziomu, na jakim jestem obecnie. Treningi nie należą do najłatwiejszych. Pięć razy w tygodniu pokonuję na rowerze blisko 50 km trasę. Dodatkowo ćwiczę również technikę i skoki na trasach górzystych. Niezależnie od tego, czy na zewnątrz panuje upał, czy pada rzęsisty deszcz, wsiadam na rower i jadę. Ważna w tym sporcie jest również odpowiednia dieta, oparta w głównej mierze na warzywach i owocach. Nie obędzie się także bez izotoników, czy specjalnych żeli energetycznych bogatych w cukry proste.
Według 15-latka z Siedlisk, nie każdy może być kolarzem. Oprócz tego, że trzeba spełniać określone kryteria, to należy nastawić się również na to, iż jest to sport niebezpieczny, a także bardzo drogi. – Moja mama ciągle powtarza, że kiedyś zabije się na rowerze – śmieje się Łukasz. – Nie będę ukrywał, że nie jest to najbezpieczniejszy sport na świecie. Wielokrotnie wracałem z treningów cały poobijany z krwawiącym łokciem, czy kolanami. Podczas jednych zawodów wylądowałem nawet na drzewie. Na całe szczęście nie odnosiłem do tej pory poważniejszych kontuzji, jednak znam przypadki, kiedy inni zawodnicy nie mieli tyle szczęścia, co ja. Do dziś mam przed oczami wypadek mojego kolegi, który tak niefortunnie uderzył twarzą o ziemię, że w szpitalu założono mu 50 szwów! Adrenalinę czujesz podczas każdego startu. Kamienie, skocznie, prędkość, trudne zjazdy, to wszystko jest na porządku dziennym. Jeżeli tego nie polubimy, nie mamy czego szukać w kolarstwie górskim. Drugą istotną kwestią są pieniądze. W moim przypadku rower zafundował mi klub, dzięki czemu zaoszczędziłem blisko 15 tys. zł. Oprócz tego należy zakupić kask, którego średnia cena to 700 zł, strój i rękawiczki to kolejne 650 zł i buty, za które zapłacimy blisko 800 zł. To gigantyczne kwoty, więc bez sponsorów trudno uprawiać ten sport na wysokim poziomie.
Niestety niewiele firm decyduje się zainwestować swoje pieniądze w kolarzy górskich. W telewizji brakuje transmisji z zawodów, mało miejsca poświęca się im w prasie, a na pieniądze z urzędów gmin, czy lokalnych przedsiębiorców nie ma co liczyć. – Pomimo tego, że z igrzysk olimpijskich w Rio Maja Włoszczowska wróciła ze srebrnym medalem, to i tak nikt nie inwestuje w „jazdę po górkach”. Dużo większe pieniądze pompowane są w kolarstwo szosowe. Nawet będąc najlepszym kolarzem w kraju w kategorii junior młodszy, oprócz izotoników, które dostarcza mi firma Enervit, nie mam żadnego wsparcia. Za wygranie Pucharu Polski zawodnik otrzymuje… 150 zł. Jest to na tyle śmieszna kwota, że starcza jedynie na pokrycie części kosztów związanych z dojazdem na zawody, a przecież otrzymuje ją jedynie zawodnik, który zwycięża w wyścigu. Co z pozostałymi kolarzami? Aby się rozwijać, nie możesz stać w miejscu. W najbliższym czasie chciałbym kupić jeszcze lepszy rower, dzięki któremu mógłbym osiągać jeszcze lepsze wyniki, ale moich rodziców nie stać na tak duży wydatek. Cały czas marzę o tym, aby wystąpić kiedyś na Olimpiadzie w koszulce reprezentacji Polski. Celem na najbliższe lata jest obrona złotego medalu z Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży oraz starty w Pucharze Świata. Jeżeli tam udałoby mi się zająć wysokie miejsce, to byłbym już tylko krok od przejścia na zawodowstwo. Mam nadzieję, że kiedyś kolarstwo górskie stanie się moim sposobem na życie. Szkoda byłoby zmarnować taki potencjał…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.