Najgorszy mecz jaki przyszło mi oglądać na żywo

Uff… Jakie szczęście, że ten mecz w końcu się skończył. Wczorajsza potyczka Ruchu Chorzów z Pogonią Szczecin na zakończenie sezonu Ekstraklasy miała decydować o tym, czy „Niebiescy” zakończą sezon na pudle. Chorzowianom wystarczał w tym spotkaniu remis. Wynik? 0:0 po dramatycznie słabym meczu. Jeżeli mam być szczery, to było to najgorsze spotkanie jakie kiedykolwiek przyszło mi oglądać na żywo ze stadionu, a tych spotkań było już naprawdę sporo.

Z Michałem Kwiatkowskim i medalem
za III miejsce w T-Mobile Ekstraklasie
Zdarzają się mecze, gdzie mimo wyniku 0:0 człowiek wychodzi ze stadionu zadowolony, bo oglądał naprawdę dobre spotkanie. Są wyniki 0:0, gdzie rzeczywiście niewiele działo się na placu gry, ale piłkarze starali się w jakiś sposób przedostać się pod pole karne rywala i zaskoczyć przeciwnika. Zdarzają się też mecze takie, jak ten wczorajszy (bardzo rzadko, ale jednak), gdzie przez okrągłe 90 minut nie dzieje się nic. Dosłownie nic! W dniu wczorajszym moglibyście wyjść do toalety, zapalić, zamówić pizzę i wszamać z ochroniarzem, a z meczu nie stracilibyście nawet sekundy dobrego futbolu.

Miałem za zadanie napisać relację z tego spotkania na łamach ekstraklasa.net. I wiecie co? Po raz pierwszy w swojej przygodzie z dziennikarstwem nie wiedziałem co mam o tym spotkaniu napisać! Wyobrażacie sobie sytuację, w której za zadanie macie opisać najlepsze sytuacje do zdobycia bramki, liczbę strzałów celnych, fantastyczne parady bramkarzy, a okazuje się, że nie możecie tego zrobić, bo nic takiego nie miało miejsca? Dramat! Razem z innymi dziennikarzami żartowaliśmy, że dobrze się stało, iż działacze „Niebieskich” zatrudnili bardzo ładne hostessy, bo przynajmniej na nie można było zwrócić swoją uwagę.

Kibice Ruchu i tak wracali ze stadionu zadowoleni. W końcu ich ulubieńcy stanęli w tym sezonie na pudle Ekstraklasy. Coś niesamowitego, biorąc pod uwagę fakt, jak ten sezon zaczął się dla zawodników Jana Kociana, zanim jeszcze Słowak został opiekunem Łukasza Surmy i spółki. Po pamiętnym 1:6 z Jagiellonią chyba nikt się nie spodziewał, że ten zespół wyląduje w grupie walczącej o mistrzostwo Polski, a tutaj nie dość, że w tej grupie się znaleźli, to wywalczyli trzecie miejsce premiujące ich do gry w Lidze Europy.

Łukasz Surma rozegrał wczoraj swój 450 mecz w Ekstraklasie. Naprawdę świetna sprawa. Już tylko dwóch występów brakuje mu do rekordzisty pod ty względem – Marka Chojnackiego. A pamiętać przecież trzeba, że Surma występował również zagranicą w takich klubach jak:  Maccabi Hajfa, Bnei Sachnin, czy Admira Wacker Mödling.

Przy okazji miałem okazję potrzymać medal za III miejsce w Ekstraklasie. Ciężki jak cholera. Później otrzymałem odpowiedź, że to waga sukcesu. Naprawdę coś w tym może być…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tuchów stawia na rekreację, sport i aktywny wypoczynek

Dodaj komentarz