Gra mobilna „Pokemon Go”, która bije rekordy popularności na całym świecie nie ominęła również Tarnowa. Setki mieszkańców przemierza ulice miasta z telefonem w dłoni tylko w jednym celu – aby złapać wszystkie dostępne stworki. Aplikacja według opinii wielu fachowców wpływa pozytywnie na kondycję fizyczną osób, które jej używają. Na rosnącej popularności gry skorzystać mogą również przedsiębiorcy i same miasta. Nie brakuje jednak przypadków, kiedy niewinna gra zamieniała się w prawdziwy koszmar.

Gra na punkcie której w ostatnim miesiącu oszalał niemal cały świat wielu swoich zwolenników ma również w Tarnowie. W połowie lipca, na terenie parku Sanguszków odbyło się pierwsze spotkanie łowców Pokemonów, na którym pojawiło się ponad 250 osób! Wśród pasjonatów aplikacji znaleźli się Kamil Ulanecki oraz Oskar Mitera, którzy w ciągu dnia poświęcają kilka godzin swojego wolnego czasu, aby pobiegać za wirtualnymi stworkami. – Uważamy, że gra jest strzałem w dziesiątkę! Dzięki niej wiele osób nareszcie oderwało się od komputerów i zaczęło spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu. To dlatego ma tak wielu zwolenników – mówią otwarcie.
„Pokemon Go” to gra miejska należąca do gatunku gier fabularnych, korzystająca z technologii rzeczywistości rozszerzonej, dzięki której gracz wyposażony w smartfon z kamerą ma możliwość złapać Pokemona pojawiającego się na jego ekranie. Do ustalenia lokalizacji gracz używa technologii GPS zainstalowanej w telefonie, a także aparatu do generowania świata rozszerzonej rzeczywistości. Kamil Ulanecki nie był początkowo przekonany do nowej gry, z czasem złapał jednak prawdziwego bakcyla. – Kiedy wraz z początkiem lipca gra pojawiła się na rynku, byłem w tym czasie na wakacjach w Grecji. Nie dostrzegałem tam większego zainteresowania tą aplikacją. Dopiero po powrocie do Polski zauważyłem, jak wielu ludzi korzysta z niej na co dzień. Jeżeli grają w to moi znajomi, dlaczego i ja miałbym nie spróbować? – mówi 17-latek, który zauważa, że w „Pokemon Go” grają zarówno 10 latki, jak i ponad 30- letnie osoby. – Niejednokrotnie widzę, jak dojrzali mężczyźni wychodzą z dziećmi na spacer w jednej ręce trzymając wózek, a w drugiej telefon szukając Pokemonów. Sam poświęcam tej grze około cztery godziny dziennie. Nie jest jednak tak, że przez ten czas wpatruję się tylko w ekran smartfona. Jeżdżę w tym czasie na rowerze, spalając zbędne kalorie. Kiedy na ekranie pojawi się „wirtualny stworek” zatrzymuję się i próbuję go złapać. W ciągu jednego dnia potrafię wzbogacić się o 15 nowych Pokemonów.
Kamil i Oskar nie ukrywają, że najbardziej obleganymi przez pokemonowych maniaków miejscami w Tarnowie są Park Sanguszków, rejon I Liceum Ogólnokształcącego oraz ulica Wielkie Schody. – Tam jest ich najwięcej, dlatego też w tych miejscach gromadzi się w ostatnim czasie naprawdę wiele osób. Najdziwniejszym miejscem w jakim udało nam się dorwać Pokemona był… cmentarz. Słyszeliśmy też, że jeden z tarnowian złapał stworka w… kościele. Często pojawiają się również w prywatnych mieszkaniach i domach.
Od jakiegoś czasu na portalu społecznościowym Facebook funkcjonują nawet specjalne tarnowskie grupy graczy, do których można się zapisać: żółta, niebieska i czerwona. – Sami należymy do grupy niebieskiej. Prawdą jest, że członkowie poszczególnych grup nie za bardzo za sobą przepadają i nie warto stawać sobie na drodze, kiedy szukamy Pokemonów. Znam historię z naszego podwórka, że zatrzymano kilku chłopaków w związku z pobiciem. Okazało się, że poszło o… Pokemony i teren, na którym ktoś ich szukał.
Co ciekawe, Kamil i Oskar nie znali się prywatnie przed oficjalnym pojawieniem się gry w Polsce. Zaprzyjaźnili się dopiero po wstąpieniu do grupy „niebieskich”. – W ten sposób poznałem prywatnie blisko 60 nowych osób! Uważam, że chociażby z tego względu gra jest godna polecenia, ponieważ dzięki niej nie tylko ruszamy przysłowiowe cztery litery z krzesła, ale także możemy spotkać innych pasjonatów gry i zawiązać nowe przyjaźnie – mówi Kamil.
Gra pomimo wielu zalet, przysporzyła już sporo problemów. Znany jest przypadek Kolumbijczyka, który szukając Pokemonów wzdłuż starej linii kolejowej został śmiertelnie postrzelony przez mężczyznę z przejeżdżającego niedaleko samochodu. Wiele osób zapędzało się również w ciemne ulice, gdzie byli napadani i rabowani. Są również osoby, które grając w grę i prowadząc jednocześnie samochód doprowadzały do groźnych wypadków drogowych ryzykując nie tylko swoje życie i zdrowie, ale także innych osób.
Joanna Flis, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień oraz autorka serwisu psychologiainternetu.pl jest zdania, że gra niesie za sobą więcej pozytywnych aspektów, aniżeli negatywnych, aczkolwiek należy pamiętać, że to tylko gra i nie należy łączyć jej z rzeczywistością. – Gra oparta jest o rzeczywistość rozszerzoną, dzięki czemu jej specyfika mobilizuje ludzi do aktywności fizycznej, a to sprzyja nie tylko zdrowiu fizycznemu, ale również interakcjom społecznym. Kolejnym wartym uwagi faktem, są obserwacje psychologów i terapeutów pracujących z dziećmi z autyzmem. Zauważyli oni bardzo pozytywny wpływ aplikacji na swoich podopiecznych. Dzieci przeżywają mniejszy lęk społeczny, są gotowe do szerszej eksploracji, porzucają w trakcie gry swoje restrykcyjne codzienne rutyny. Negatywnym aspektem może być sposób jej użytkowania. Mam tutaj na myśli przede wszystkim miejsce grania, np. ruchliwe ulice, zbyt wiele poświęcanego czasu na grę, powód grania wynikający z braku innych alternatywnych sposobów na radzenie sobie np. z napięciem, nudą, czy samotnością, a także inne aspekty, które mają swój udział np. w rozwoju uzależnienia.
Oskar Mitera zauważa jeszcze jeden pozytywny aspekt gry, na którym mogą zyskać nie tylko gracze, ale również przedsiębiorcy, a nawet miasto. – Za pieniądze w grze można zakupić tzw. coinsy, które z kolei można przeznaczyć na wabiki na Pokemony. Znane są już przypadki, kiedy właściciele dużych restauracji lub barów szybkiej obsługi zakupują wabiki, a Pokemony pojawiają się na terenie ich lokali, a te w przeciągu kilku minut oblegane są przez graczy, którzy oprócz tego, że złapią tam danego stworka, to zakupią przy okazji napój lub jakąś przekąskę. Poza tym należy pamiętać, że do złapania jest blisko 150 Pokemonów, a każde miasto ma gatunki, które występują w większych ilościach, niż w pozostałych miejscowościach. W przypadku Tarnowa wiodącym stworkiem jest Drowzee, którego można spotkać dosłownie wszędzie. Być może warto wykorzystać właśnie tą postać do promocji naszego miasta i w ten sposób ściągnąć do nas turystów? Graczy Pokemon Go przybywa z każdą kolejną godziną, a Drowzee też będą musieć w jakiś sposób złapać. Najłatwiej będzie, kiedy odwiedzą nasz Tarnów – kończą z uśmiechem na twarzy młodzi gracze.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.