Ryzykowna jazda

19- letni mieszkaniec Tuchowa, Kacper Wawrzyniak, od czterech lat uprawia motocross. Pomimo swojego młodego wieku, należy do czołowych zawodników w Małopolsce, a tegoroczna edycja Mistrzostw Strefy Polski Południowej, w których jak na razie jest liderem, tylko to potwierdza.

Kacper Wawrzyniak

Zamiłowanie tuchowianina do motocykli rozpoczęło się, gdy miał niecałe 8 lat. – Pasją do tych maszyn zaraził mnie ojciec, który jeździł w Gnieźnie w szkółce żużlowej. Nie udało mu się zostać profesjonalnym żużlowcem, więc przeniósł się do Tuchowa, a tutaj zaczął jeździć na motocyklu crossowym. Okazało się, że jest to na tyle silna rodzinna pasja, że oprócz mnie, jeździć zaczął również mój młodszy brat.

19- latek na co dzień reprezentuje barwy TMC Tarnów Motocross. W swoim pierwszym starcie w Mistrzostwach Strefy Polski Południowej w kategorii juniorów zajmował miejsca od 10 do 15. Po czterech latach ciężkich treningów, w obecnym sezonie jest liderem klasyfikacji, a dobre starty zaowocowały tym, że w październiku ubiegłego roku wziął udział w pierwszych w Polsce zawodach supercross w łódzkiej „Atlas Arenie”, gdzie na trybunach zasiadło kilka tysięcy widzów. – To było niesamowite przeżycie. Nie tylko dla mnie, ale i dla innych zawodników. Dało się zauważyć, że nie wszyscy poradzili sobie z presją. Uważam, że akurat mi poszło bardzo dobrze, bo wyścig ukończyłem na 11 pozycji, rywalizując ze ścisłą polską czołówką. Kilkuletnie treningi dały tego efekt, a trzeba pamiętać, że naprawdę trzeba mocno zasuwać, aby rywalizować na wysokim poziomie. Sezon rozpoczyna się w kwietniu, a kończy w listopadzie. W pozostałych miesiącach ciężko pracujemy nad swoją formą. Dwa lub trzy razy w tygodniu pojawiamy się na torze, gdzie szkolimy technikę przejazdu oraz kondycję. Nie brakuje przejazdów, w których staramy się wykonać odpowiedni skok, czy jak najlepiej przejechać kolejny zakręt. Do tego dochodzą ćwiczenia na siłowni, jazda na rowerze, czy odpowiednia dieta.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Nawet w czasach kryzysu nie szanujemy jedzenia...

Kacper twierdzi, że aby zacząć z sukcesami uprawiać ten sport należy najpierw posiadać pewne predyspozycje, a następnie nastawić się na spore wydatki. Kilka razy w tygodniu zawodnik TMC Tarnów Motocross musi pokonywać kilkadziesiąt kilometrów, aby odbyć trening na torze w okolicach Brzeska, ponieważ Tarnów nie dysponuje takim obiektem. – Aby spełniać się w tym sporcie, należy posiadać odpowiednią motorykę oraz umiejętność opanowania motocyklu. Warunki fizyczne również odgrywają ważną rolę. Zdecydowanie większe szanse na starcie mają osoby niskie i szczupłe. Sam nieco odbiegam od tej reguły, ponieważ mam 193 cm wzrostu, ale to też pokazuje, że poprzez ciężką pracę można osiągać sukcesy. Niestety, ale nie jest to również tani sport. Aby zacząć z nim przygodę należy nastawić się już na starcie na wydatek sięgający około 30 tys. zł. Na sam nowy motocykl wydamy blisko 25 tys. zł, a nie możemy zapominać również o naszym ubiorze. Odpowiednia bluza, kask, rękawice, gogle, buty, czy ochraniacze potrafią jeszcze bardziej wywindować końcową cenę. W przypadku chęci uprawiania tego sportu w naszej okolicy trzeba również liczyć się z pokonaniem kilka razy w tygodniu kilkudziesięciu kilometrów w drodze na trening. Niestety, ale w naszym rejonie nie dysponujemy odpowiednim torem i na treningi jestem zmuszony dojeżdżać w okolice Brzeska. A paliwo nie jest tanie…

Wypadek Tomasza Golloba na torze motocrossowym ożywił dyskusję na temat bezpieczeństwa zawodników uprawiających motocross. Tuchowianin nie ukrywa, że rywalizacja w zawodach wiąże się ze sporym ryzykiem utraty zdrowia, czego również sam doświadczył. – O tym, jak ryzykowna jest to jazda, wie chociażby moja mama, która nie jeździ z nami na zawody. Pojawia się na treningach, ale wyścigi już odpuszcza. W swojej krótkiej przygodzie z motocrossem przeszedłem już dwie operacje – palców i nadgarstka. Raz brałem też udział w nieprzyjemnej sytuacji, kiedy mój motor wypadł z trasy i staranował grupkę widzów. Jedna z osób obserwujących zawody została uderzona kierownicą w twarz i skończyło się na głębokiej ranie i szyciu. Nie da się ukryć, że jest to niebezpieczny sport, ale nigdy nie zapaliła mi się czerwona lampka, że może warto byłoby z tym skończyć. Adrenalina, rywalizacja i duża prędkość sprawiają, że człowiek tym po prostu żyje.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Dawid Kubacki wygrywa w Engelbergu!

Kacper nie ukrywa jednak, że motocross nie jest zajęciem, z którego można żyć na co dzień. Dyscyplina wciąż jest mało popularna w naszym kraju, zainteresowanie nią kibiców, czy mediów jest znikome, więc i pieniądze, które się w niej pojawiają, są małe. – Sponsorzy nie garną się, aby nas wspierać. Doszedłem do wniosku, że aby móc w przyszłości utrzymywać się z tego sportu, muszę robić coś więcej, niż tylko startować w zawodach. Kilka lat temu postanowiłem rozpocząć naukę w Zespole Szkół Mechaniczno – Elektrycznych im. T.Tertila w Tarnowie o kierunku: technik mechanik. Jest to zawód, który pozwoli mi pozostać przy motocrossie, chociażby pełniąc funkcję osoby odpowiedzialnej za sprzęt. Zresztą już dziś silnikami oraz odpowiednim przygotowaniem swoich motocykli do zawodów zajmuję się sam – mówi zawodnik TMC Tarnów Motocross, który dodaje, że w najbliższej przyszłości skupia się na możliwości startu za granicą oraz w Mistrzostwach Polski. – W grę wchodzą otwarte mistrzostwa Czech w klasie MX2. Start we wszystkich rundach Mistrzostw Polski wśród seniorów również jest moim marzeniem. Do tego potrzebne są jednak pieniądze… Mam cichą nadzieję, że w tym roku uda mi się zwyciężyć w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Stefy Polski Południowej i zwrócić na siebie uwagę osób chcących zainwestować w ten sport, zwłaszcza że w Tarnowie w przeciwieństwie do bazy sportowej, nie brakuje motocrossowych talentów.

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz