Wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami. Pod koniec roku wybierzemy burmistrzów i wójtów naszych miejscowości. Czy na stołkach pozostaną obecni? A może postanowimy powierzyć najpoważniejsze stanowisko w gminie/ mieście nowej osobie? Walka o głosy już trwa. Podobnie jak walka o „lajki”…
Nie ma chyba piękniejszego widoku niż fala pozytywnych komentarzy i polubień pod postami na portalach społecznościowych. Z takiego założenia wychodzi spora grupa wójtów i burmistrzów w naszym powiecie. Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie! Warto promować wśród mieszkańców sukcesy, czy organizowane wydarzenia, którymi najzwyczajniej w świecie wręcz należy się pochwalić. Co otrzymujemy w zamian? Komentarze, jacy to jesteśmy wspaniali, niezliczoną liczbę „łapek w górę” i udostępnień. Każdy taki ruch powoduje, że „władza” otrzymuje jasny sygnał – lubią nas, a jeżeli nas lubią i odpowiadają im nasze działania, będą na nas głosować.
Problem pojawia się w momencie, kiedy pod danym postem znajdzie się nieprzychylny komentarz. Oho… To początek awantury. Kilkukrotnie byłem świadkiem sytuacji, że zbulwersowany takim obrotem spraw burmistrz/wójt albo starał się szybko zamknąć temat, a jeżeli to nie załatwiało sprawy, potrafił… zablokować na swoim profilu takiego delikwenta, aby już nigdy więcej nie mógł zabierać głosu w żadnej ze spraw. Czy to słuszne rozwiązanie? W bardzo niewielu sytuacjach może wydawać się zrozumiałym, ale tylko w przypadku, kiedy rzeczywiście mamy do czynienia z „hejterem”, czyli osobą, która, mimo iż nie ma racji (co widać na pierwszy rzut oka) krytykuje nasze działania na wszystkie możliwe sposoby. Są to jednak sporadyczne przypadki. Niestety coraz więcej dostrzegam sytuacji, kiedy blokowane i wyłączane z dyskusji są osoby, które po prostu mają inne zdanie na dany temat, a takie działanie, to tylko i wyłącznie, albo „samouwielbienie” wójta/burmistrza, albo brak odporności na krytykę. A przecież włodarze naszych gmin i miast muszą w końcu zdać sobie sprawę, że krytyki nie można odbierać wyłącznie negatywnie. Krytyka potrzebna jest nam jak tlen. Dlaczego? Bo tylko poprzez krytykę jesteśmy w stanie się rozwijać i wciąż podnosić sobie poprzeczkę. Ktoś kiedyś powiedział mi, że jeżeli nikt cię nie krytykuje, to znaczy, że nic nie robisz. Bingo! Czym by było nasze życie, jeżeli wokół nas znajdowaliby się wyłącznie „poklaskiwacze”? Czy bylibyśmy wówczas w stanie się rozwijać i wprowadzać w życie nowe pomysły? Bardzo wątpliwe…
Mój profil na Facebooku obserwuje ponad 1 400 osób. Nie jest to może zbyt okazała liczba, jednak biorąc pod uwagę oficjalne fan page poszczególnych gmin w naszym powiecie, w niektórych przypadkach zdarza się, że tych „fanów” mam o wiele, wiele więcej. Czy zdarzyło mi się kiedykolwiek zablokować jakiegoś obserwatora? Ani razu! Mimo że sytuacji, w których mógłbym to uczynić, było mnóstwo… Bo przecież nie każdemu muszą podobać się moje artykuły, przemyślenia, czy nawet moja osoba. Wychodzę jednak z założenia, że blokując kogoś takiego nie dość, że ukazałbym swoją słabość, to dałbym takiej osobie dodatkową satysfakcję. „Zablokował mnie? Aha! Widocznie go zabolało!”. Wybaczcie, ale akurat w tych kwestiach jestem bardzo odporny i nawet „hejterzy” nie mają ze mną szans. Wychodzę z założenia, że takie osoby nie mają ciekawszych zajęć w swoim życiu, a radość sprawia im niekonstruktywna krytyka innych osób. Jeżeli to sprawia im przyjemność, pozostaje mi jedynie współczuć im takich „zainteresowań”.
Apeluję więc do włodarzy poszczególnych gmin – walczcie o „lajki”, ale nie o kolejne „lajki” swoich miłośników, a o „lajki” tych, którzy do tej pory was krytykowali. Tylko w ten sposób będziecie w stanie nie tylko poprawić swoje notowania, ale przede wszystkim udowodnicie innym, że zależy wam na dobru całej miejscowości/gminy, a nie tylko poszczególnych jej rejonów. Czas leci, a wybory zbliżają się wielkimi krokami. Ostatecznie i tak o wszystkim zadecyduje urna wyborcza i krzyżyk na karcie głosowań, a nie ilość polubień naszego ostatniego posta. Przykro mi, to jeszcze nie te czasy…