Miała doprowadzać do samobójstw dzieci, a media w Polsce okrzyknęły ją najniebezpieczniejszą grą w sieci. Mowa o „Niebieskim wielorybie”, czyli grze, którą od wielu miesięcy mieli fascynować się nastolatki na portalu Wkontaktie, rosyjskim odpowiedniku Facebooka, a która podobno w ostatnim czasie dotarła do Polski. Dziś już wiadomo, że „Niebieski wieloryb” był jedynie wymysłem internautów, ale konsekwencje jego legendy mogą okazać się bardzo poważne.

Publikacji, które pojawiały się w ostatnich tygodniach w polskich mediach, dotyczących niebezpiecznej rosyjskiej gry, która zawitała do naszego kraju, nie sposób zliczyć. Tytuły były przerażające: „130 dzieci odebrało sobie życie, donosi angielski The Sun”, „Polskie nastolatki samookaleczają swoje ręce”, „Kto powstrzyma niebezpiecznego wieloryba?”, to tylko niektóre z nich. Wszędzie pisano o tym, że gra miała polegać na wykonywaniu przez 50 kolejnych dni zadań wyznaczonych przez internetowego mentora, którym prawdopodobnie miał być inny internauta. Do zadań gracza miało należeć m.in.: wyjście na dach budynku, oglądanie horrorów, wycięcie nożem na swoim przedramieniu symbolu wieloryba, czy w końcu odebranie sobie życia.
Teraz okazuje się, że gra nigdy nie istniała, a przynajmniej nie w takiej formie, jak opisują ją media, tym samym, przybierając niejako rozmiary czarnej wołgi, czyli miejskiej legendy, którą dawniej straszono dzieci. – Wszystko zaczęło się od artykułu Galiny Mursaliew na portalu „Nowaja Gazeta” z 16 maja 2016. Autorka opisywała śledztwo związane ze śmiercią dwóch nastolatek, łącząc je jednocześnie, bez dostatecznych podstaw, z grą w wieloryba i śmiercią 130 dzieci – mówi dr hab. Marcin Napiórkowski, autor serwisu mitologiawspolczesna.pl – Artykuł dobrze się klikał, więc przedrukowywały go kolejne media, czasem wzbogacając o nowe szczegóły. W lutym tego roku, w tej samej gazecie ukazał się kolejny tekst pani Galiny, w którym zjawisko ma już skalę globalną, a do akcji rzekomo wkraczają rosyjskie cybersłużby. Nie jestem wielkim zwolennikiem teorii spiskowych, ale ciekawe jest to, że Rosjanka jest również autorką książki, która mówi o tym, jak zapewnić dzieciom bezpieczeństwo w sieci i z tego, co mi wiadomo, jej poradniki sprzedają się obecnie, jak świeże bułeczki…
W Tarnowie nie zanotowano do tej pory żadnego przypadku samookalczenia wśród nastolatków lub próby odebrania sobie życia, które bezpośrednio związane byłoby z grą, jednak w Małopolsce policja bada już trzy takie sprawy. Pierwsza z nich dotyczy 14-latka ze Świątnik Górnych, który podobno po internetowych namowach miał próbować odebrać sobie życie, a kolejne dwie sytuacje dotyczą uczniów dwóch krakowskich liceów, którzy mieli mocno angażować się w grę. Informacje, które podawały polskie media odnośnie samookalaczenia przez kilku polskich nastolatków ze Szczecina również są prawdziwe, jednak według Marcina Napiórkowskiego wcale nie muszą wynikać z tego, iż polska młodzież z zapartym tchem grała w „Niebieskiego wieloryba”. – Nie możemy wykluczyć tego, że dzieci wycinały nożem znaki na swoich rękach tylko dlatego, że zjawisko zostało tak rozdmuchane w mediach, że chciały w ten sposób zwrócić na siebie uwagę i zaimponować rówieśnikom, że grają w tę grę na co dzień.
Artur Krawczyk z tarnowskiego stowarzyszenia „Miasta w Internecie”, które obecnie prowadzi ogólnopolski projekt pod nazwą „Cyfrowobezpieczni.pl” w 2 tys. placówek oświatowych w kraju mówi, że ponad połowa rodziców w ogóle nie rozmawia z dziećmi na tematy bezpiecznego korzystania z sieci, będąc tym samym współodpowiedzialnymi za przepływ fałszywych informacji, z którymi zapoznają się nastolatki. – Rodzice są kompletnie obojętni wobec tego, co ich pociechy robią w Internecie, a tam natrafiają nie tylko na informacje dotyczące „Niebieskiego wieloryba”, ale również czekają na nich zagrożenia płynące z wyłudzania informacji, internetowego nękania, czy pornografii. Realizując projekt, szczególną wagę przywiązujemy do tego, by umiejętnie motywować dyrektorów szkół, nauczycieli i rodziców do aktywności w sferze profilaktyki i zachęcania uczniów do odpowiedzialnych zachowań w sieci. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że dzieci nie są w stanie same określić, czy dana informacja, z którą właśnie zapoznały się w Internecie jest prawdziwa, czy nie, więc przypadków takich, jak ten dotyczący „Niebieskiego wieloryba” może być coraz więcej.
Okazuje się więc, że gra, która tak naprawdę nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, tylko za pomocą wielu fałszywych informacji na swój temat stała się poważnym zagrożeniem, które w przyszłości może przybrać różne formy. – „Niebieski wieloryb” to tylko jeden z przykładów. Przecież w Internecie, aż roi się od poradników typu: jak schudnąć w 10 dni pijąc tylko wodę lub zjadając jaja tasiemca. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest to zwykłe kłamstwo, które udostępniając na naszych tablicach na Facebooku, powielamy w nieskończoność i narażamy innych na poważne konsekwencje. Podobnie ma się rzecz z serwisami tworzącymi fałszywe informacje, czy memami. Żyjemy w czasach, gdzie bardzo trudno jest rozróżnić prawdę od fałszu. Nawet jeżeli gra w „Niebieskiego wieloryba” nigdy nie istniała, to po serii obiegających cały świat sensacyjnych doniesień musi zaistnieć. Najwyższy czas, abyśmy zaczęli myśleć racjonalnie i w końcu weryfikowali fakty, ponieważ w innym wypadku takich „wielorybów” będzie coraz więcej – kończy Marcin Napiórkowski.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.