Dwie rodziny mieszkające w dwóch domach w Dębinie Zakrzowskiej w gminie Wojnicz narzekają na warunki, w jakich funkcjonują na co dzień. Mieszkańcy żalą się na brak odpowiedniej drogi dojazdowej do posesji, brak oświetlenia drogi, a także brak bieżącej wody. Rodziny twierdzą, że już kilkukrotnie interweniowały u gminnych władz o pomoc, jednak jak na razie bezskutecznie…
Budynki, w których mieszkają dwie rodziny, znajdują się w tym miejscu od pokoleń. Od pewnego czasu mieszkańcy tych dwóch posiadłości apelują do gminnych władz o pomoc. Zależy im na remoncie drogi, która prowadzi do gospodarstw, a także podłączeniu do wodociągów, ponieważ nie mają dostępu do bieżącej wody. Główną inicjatorką apelu jest Kazimiera Kasperek, która sama zamieszkuje jeden z budynków.
– Najbardziej zależy nam na odpowiedniej drodze dojazdowej do naszych posesji, bo aktualna trasa jest w tragicznym stanie. Rowy są oberwane przez ulewne deszcze, które miały miejsce w tym roku, jak i w latach ubiegłych. Jest to trasa gminna i jest drogą przelotową. Korzystamy z tej drogi my, ale również inni mieszkańcy naszej gminy. Codziennie przemieszcza się nią kilkanaście pojazdów. Z racji tego, że mieszkamy w pobliżu lasu, a trasa nie jest oświetlona, to często odwiedzają nas leśne zwierzęta z sarnami i dzikami na czele. Nie jest zbyt bezpiecznie, a w drugim domu mieszka moja siostra, jej córka i wnuki – mówi Kazimiera Kasperek i dodaje, że również brak podpiętego wodociągu do domów stanowi duży problem. – Chcieliśmy, aby gmina podłączyła nas do wodociągu, ale usłyszeliśmy, że konieczna byłaby budowa ponad 400-metrowego odcinka jedynie dla dwóch domów i z punktu widzenia gminnego budżetu nie jest to zbyt opłacalne przedsięwzięcie. Dla nas jest to trochę niezrozumiałe, ponieważ w ostatnim czasie już kilka osób wyrażało zainteresowanie pobliskimi działkami z racji tego, że są one położone w bardzo malowniczym terenie. Niestety, kiedy potencjalni nabywcy dowiadywali się, że nie ma tutaj podpiętego wodociągu, natychmiast kończyli rozmowy na temat zakupu terenów. Przez brak wodociągu sami jesteśmy zdani na pomoc… strażaków. Pojawiają się u nas średnio raz na trzy miesiące. Zresztą sami strażacy boją się, że na trasie… zarysują sobie samochody. W tym momencie musimy liczyć na gminne władze. Pytanie tylko, czy gmina nam pomoże?
Problem rodzin z Dębiny Zakrzowskiej to kolejna w ostatnim czasie sytuacja, w której mieszkańcy podtarnowskiej gminy proszą o pomoc władze Wojnicza. W ostatnich tygodniach pisaliśmy o problemie mieszkańców trzech posiadłości w Grabnie, którzy od lat proszą o budowę nowej trasy do swoich domów, ponieważ dotychczasowa droga dojazdowa po każdym obfitym opadzie deszczu zamienia się w rzekę i przejazd nią jest niemożliwy.
Burmistrz Wojnicza, Tadeusz Bąk jest nieco zaskoczony kolejnymi apelami o pomoc ze strony mieszkańców gminy, zastanawiając się, czy nie służy temu… zbyt dobra kondycja finansowa gminy. – Prowadzimy na terenach naszej gminy coraz więcej różnego rodzaju inwestycji. Mieszkańcy widzą, że mamy na nie pieniądze i w ten sposób żądają, aby również ich problemy rozwiązać od ręki. To jest niestety niemożliwe, ponieważ dofinansowania, jakie otrzymujemy, możemy przeznaczać tylko na konkretny cel. Mieszkańców Grabna zapewniłem, że otrzymają z naszej strony pomoc i w ten sam sposób mogę zapewnić mieszkańców Dębiny Zakrzowskiej. W tym przypadku obie posiadłości oddalone są o blisko 2 km od centrum wsi. Systematycznie naprawiamy tamtejszą drogę, sypiąc kliniec, czy wożąc destrukt. Niedawno na odcinku około 300 metrów położony został asfalt. Pozostało więc około 500 metrów do remontu. Trasa ta zakwalifikowana jest jako droga powodziowa, jednak jak wiadomo, z powodu pandemii koronawirusa dofinansowania na remont „powodziówek” zostały przesunięte na inne cele. Chcąc wyremontować trasę, musielibyśmy także przeprowadzić remont znajdującego się tam przepustu, a to wiąże się z dodatkowymi kosztami. Jeżeli uda nam się uzyskać na ten cel odpowiedniej wysokości dofinansowanie, to na pewno pomożemy tej rodzinie.
Burmistrz Wojnicza odniósł się także do problemu braku bieżącej wody w gospodarstwie. Według niego po części winni takiemu stanu rzeczy są sami mieszkańcy. – Jakiś czas temu proponowaliśmy rodzinie budowę studni głębinowej, jednak nie wyraziła ona zainteresowania. Później dwoje rodziców oraz czwórka dzieci zamieszkująca jeden z domów zostali przez nas przeniesieni do budynku socjalnego w Wielkiej Wsi i temat braku bieżącej wody nie był poruszany, ponieważ sąsiadujący budynek zamieszkiwała już tylko pani Kazimiera, a w trzecim budynku oddalonym kilkanaście metrów od pozostałych dwóch obiektów rodzina ma do dyspozycji… studnię głębinową. Teraz problem ponownie powrócił, ponieważ rodzina wyraża obecnie zgodę na przeprowadzenie konkretnych prac na ich terenie. Ze swojej strony możemy wybudować studnię głębinową i pokryć koszty prac. Na pewno jednak jako gmina nie będziemy pokrywać kosztów ewentualnych badań, które dadzą odpowiedź na pytanie, czy woda nadaje się do spożycia i jest bezpieczna dla zdrowia. Tutaj opłaty musieliby ponieść sami mieszkańcy. Jeżeli wyrażą na to zgodę, do inwestycji przystąpimy jak najszybciej.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.