Robert Wardzała, wykładowca Katedry Wychowania Fizycznego Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie został pierwszym Polakiem-cywilem (spoza służb mundurowych), który ukończył kurs technik interwencyjnych w centrum szkoleniowym Gracie University w Corpus Christi. Podczas dziesięciodniowego pobytu w Stanach Zjednoczonych nie tylko brał udział w specjalnych szkoleniach, ale także miał możliwość skosztować mięsa… aligatora.
Dwa czarne pasy
Robert Wardzała od dziecka fascynował się sztukami walki. Nic więc dziwnego, że od 2008 roku posiada czarny pas w judo, a dziesięć lat później sięgnął po czarny pas w brazylijskim jiu jitsu, stając się tym samym członkiem elitarnego grona kilku Polaków posiadających stopnie mistrzowskie w dwóch pokrewnych dyscyplinach sportów walki. Od kilku lat pan Robert jest także wykładowcą na PWSZ w Tarnowie, gdzie prowadzi zajęcia ze studentami różnych specjalności. Na kierunku: administracja bezpieczeństwa wewnętrznego uczy samoobrony i elementów sportów walki, technik interwencji oraz wyszkolenia strzeleckiego. Dodatkowo prowadzi także zajęcia w ramach programu Legii Akademickiej, dzięki któremu studenci, którzy są w trakcie studiów, mogą odbyć przeszkolenie wojskowe.
– Sporty walki interesowały mnie od najmłodszych lat. Poświęciłem im całe moje życie. Mam w swoim dorobku tytuł mistrza Polski seniorów w grapplingu oraz tytuły m.in. akademickiego mistrza Polski w judo, czy mistrza Polski młodzieży w judo. Obecnie oprócz pracy na uczelni współpracuje z Kadrą Wojewódzką Małopolski w judo, KS MOSIR Bochnia, a w tarnowskim Legionie zajmuję się szkoleniem najmłodszych adeptów jiu jitsu. Sporty walki to moja pasja – mówi Robert Wardzała, który w ostatnich tygodniach przebywał w USA, a dokładnie w centrum szkoleniowym Gracie University w Corpus Christi w stanie Teksas. Co ciekawe, tarnowianin został pierwszym Polakiem-cywilem (spoza służb mundurowych), który ukończył organizowany tam kurs technik interwencyjnych. – Szkolenie organizowane było dla pracowników służb mundurowych przede wszystkim z USA. Byli to żołnierze, żołnierze wojsk specjalnych, funkcjonariusze policji – w tym „specjalsi” SWAT. Kurs GST to mieszanka technik, taktyk, ale w główniej mierze jest to sprawdzian własnych możliwości w praktyce. Dzięki temu jest on uważany za jeden z najbardziej prestiżowych na świecie. Program szkolenia stworzyła rodzina Gracie, której członkowie uchodzą za twórców brazylijskiego jiu-jitsu, ale wart podkreślenia jest fakt, iż system ten od ponad dwudziestu lat cały czas się zmienia. Tworzą go nie tylko sportowcy, ale ludzie ściśle związani ze służbami. Cieszę się, że mogłem dołożyć do tego swoją małą cegiełkę. Udział w kursie był moim marzeniem, więc jak tylko pojawiła się szansa, aby wziąć w nim udział, od razu z tego skorzystałem.
Propozycja sparingu i mięso z aligatora
Kurs technik interwencyjnych składał się z dwóch części. Pierwsza ze względu na obostrzenia pandemiczne realizowana była w sposób zdalny. Zadaniem Roberta Wardzały było przygotowanie w ciągu trzech miesięcy filmów dydaktyczno – szkoleniowych, a także zaprezentowanie swojego dorobku sportowo – dydaktycznego. Po akceptacji ze strony szkoleniowców z Gracie University tarnowianin otrzymał kwalifikację na drugą część kursu, która odbyła się w Corpus Christi.
– Była to dla mnie niezapomniana podróż. Ciekawie było już na odprawie na lotnisku w Houston. Kiedy jeden ze strażników granicznych usłyszał, w jakim celu przybyłem do USA, z miejsca zaproponował mi… sparing ze swoim kolegą. Ostatecznie jego kolega po fachu zrezygnował z pomysłu, z czego nie do końca zadowolony był pomysłodawca, który stwierdził, że miał właśnie na mnie postawić 100 tys. dolarów – śmieje się pan Robert i dodaje – Podczas kursu poznałem również fantastycznych chłopaków z Luizjany. Byłem nastawiony na to, że będąc w Teksasie, codziennie będę zajadał się stekami. Ostatecznie moi nowi znajomi zabrali mnie do jednej z restauracji, która przyrządzała dania popularne właśnie w Luizjanie. Tam otrzymałem na talerzu mięso z… aligatora. W smaku przypominało mięso kurczaka, a z racji tego, że bardzo lubię kurczaki to również i aligator przypadł mi do gustu.
Podczas pobytu w USA tarnowianin spędzał na sali treningowej od sześciu do ośmiu godzin dziennie. Udało mu się także stoczyć sparing z byłym mistrzem świata Evandro Nunesem. – Atmosfera podczas kursu była znakomita. Pomimo tego, że szkolili nas najlepsi możliwi fachowcy, a i sami w liczbie 60 kursantów byliśmy elitarną grupą tego wydarzenia, można rzec, że to my tworzyliśmy GST na nowo. Ukończenie programu z całą pewnością przyniesie korzyści nie tylko mojej osobie, ale i studentom Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie, którym będę mógł przekazać część technik poznanych w trakcie zajęć. Jestem ogromnie wdzięczny władzom PWSZ w Tarnowie, komendantowi WKU w Tarnowie, który rekomendował mnie do udziału w kursie, a także Radosławowi Piechnikowi i Arturowi Orlińskiemu z MMA Legion Team, którzy pomogli mi w odpowiedni sposób przygotować się do tego, co czekało mnie na teksańskiej macie.
Kursy dla służb mundurowych
Niewykluczone, że jeszcze w tym roku Robert Wardzała powróci do USA, a to za sprawą funkcjonariuszy z Luizjany, których poznał podczas kursu w centrum szkoleniowym Gracie University w Corpus Christi. – Nie jest to żadną tajemnicą, że z wojskami specjalnymi współpracowałem już wcześniej. Jako mentor Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu pomagałem młodym ludziom w pierwszym etapie ich walki o miejsce w elicie Wojska Polskiego. Z dumą mogę pochwalić się wiedzą, iż mój podopieczny otrzymał Gwiazdę Afganistanu, a wielu innych czynnie pełni służbę w wojskach specjalnych czy oddziałach antyterrorystycznych policji. Pewne propozycje ze strony kolegów z Luizjany padły, ale o szczegółach nie mogę mówić. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem dumny z tego powodu, iż osoby z USA chcą korzystać z mojej wiedzy i doświadczenia – mówi Robert Wardzała i dodaje, że obecnie skupia się na pracy ze studentami. – Oprócz tego do kolejnych startów w formule MMA przygotowuję grapplingowo Sławomira Rawińskiego i Krystiana Blezienia, oczywiście pod czujnym okiem „head coacha” Legionu, Radka Piechnika. Czerpię także ogromną radość i satysfakcję z prowadzenia zajęć dla dzieci i młodzieży, przede wszystkim bazując na pierwszej zasadzie SOF: „Ludzie są ważniejsi niż sprzęt”.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.