Kilkukrotnie już ktoś zarzucił mi, że jestem kontrowersyjny. Hmmm… Pewnie ten ktoś nawet nie wie, co to znaczy „być kontrowersyjnym”, więc biegnę z pomocą.
– Mam żonę, a nie męża (nie jestem kontrowersyjny)
– Nie mam wytatuowanej połowy twarzy (nie jestem kontrowersyjny)
– Nie żywię się jedynie tlenem i wodą (nie jestem kontrowersyjny)
– Nie noszę kobiecych ubrań (nie jestem kontrowersyjny)
– Nie jeżdżę różowym Fiatem 126P (nie jestem kontrowersyjny)
Lubię za to poruszać tematy, które z punktu widzenia kilku osób mogą być kontrowersyjne, ale w żaden sposób nie powoduje to, że sam jestem przez to kontrowersyjny!
Wybaczcie, ale gdybym na swoim blogu wrzucał jedynie zdjęcia z tego, gdzie obecnie jestem i pisał trzy zdania o tym, co właśnie zjadłem na śniadanie i dlaczego nie kupiłem w sklepie parówek, a zdecydowałem się na kiełbasę, nikt tego by nie czytał.
Poruszam tematy, które przede wszystkim INTERESUJĄ MNIE, a że udało mi się również zainteresować nimi Was, to odczuwam przy tym jedynie większą satysfakcję.
Samo pojęcie „bycia kontrowersyjnym” jest trudne do zdefiniowania. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w kościele katolickim, zasiadamy w ławce i wyciągamy Biblię. Czy jest to zachowanie kontrowersyjne? W żadnym wypadku. Wystarczy jednak, że z tą samą Biblią pojawilibyśmy się w meczecie. Wtedy kontrowersja byłaby ogromna. Linia „bycia kontrowersyjnym” jest bardzo cienka i przeważnie zależy tylko od tego w jakim miejscu się znajdujemy i przez kogo jesteśmy oceniani. To wszystko.
Mam mnóstwo przejawów sympatii pod swoimi postami, jak i mnóstwo przejawów agresywnych komentarzy pod moim adresem. I ja się na to piszę! Bo każdy może mieć prawo do swojego zdania, ale nikt nie ma prawa narzucać swojego zdania innym.
W żadnym z moich postów nie znajdziecie sformułowania „WŁAŚNIE TAK MACIE ROBIĆ! TO JEDYNA SŁUSZNA DROGA!”. Nie. Ja każdy post publikuję ze swojego punktu widzenia i staram się udowodnić na różne sposoby, że moja wizja jest słuszna. Nikogo jednak nie zmuszam do tego, aby myślał tak, jak ja. Czy to jest bycie KONTROWERSYJNYM? Chyba zgodzicie się ze mną, że nie…