Myślicie Państwo, że tytuł tego artykułu jest zwykłym clickbait’em? Nie tym razem… Czy już wkrótce social media poszczególnym Państwom na świecie wybiorą prezydentów i rząd? Nie jest to wykluczone, a co więcej, bardzo prawdopodobne…
Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, napisał dwa dni temu w mediach społecznościowych taki komunikat: „Meta właśnie usunęła moje konto na Instagramie. Na niecałe 30 dni przed wyborami. W środku kampanii wyborczej. Miałem tam 340 tysięcy obserwujących, w zasadzie tyle samo co Donald Tusk i prezydent Andrzej Duda. Spośród polityków tylko Rafał Trzaskowski miał wyraźnie więcej obserwujących od nas”. Ostatecznie Sławomir Mentzen po kilkunastu godzinach problemów odzyskał swoje konto na Instagramie, które zostało wyłączone z powodu podejrzeń o publikowanie „niebezpiecznych treści”. Polityk Konfederacji podziękował wszystkim, którzy pomogli mu w walce o odzyskanie profilu.
To, że w social mediach jesteśmy blokowani, nasze posty są usuwane, a zdarza się, że usuwane są też nasze strony, czy profile, nie jest niczym nowym. Przeżywał to chyba każdy z Was, a przynajmniej niejeden z Was… Niestety, to co do tej pory było jedynie irytujące i wiązało się przede wszystkim z cenzurą na niepojętą skalę, zaczyna być także niebezpieczne. Dlaczego? Już tłumaczę…
Nie da się ukryć, że żyjemy dziś w świecie Internetu, w świecie mediów społecznościowych. Dziś telewizja, radio, czy prasa znacznie przegrywają zasięgami właśnie z Internetem. To będąc w sieci jesteś w stanie najbardziej wypromować siebie, swój biznes, swój pomysł na życie.
Skrzętnie korzystają z tego wszyscy, a już przede wszystkim politycy, którzy uruchamiają swoje konta na najbardziej popularnych portalach, byleby tylko dotrzeć do jak największej grupy swoich potencjalnych wyborców.
Przykład Mentzena, ale również wcześniejsze podobne przypadki polityków z pierwszych stron gazet, jak chociażby usunięcie z Twiitera Donalda Trumpa, mogą nam dawać jednak wiele do myślenia. Może się bowiem okazać, że za chwilę, tak na dobrą sprawę to nie my będziemy wybierać prezydenta swojego kraju oraz rząd, który ma sprawować w nim władzę. Zamiast nas zrobią to… właściciele portali społecznościowych.
W jaki sposób może to nastąpić? Będzie to banalnie proste. Wyobraźmy sobie, że właścicielom portali społecznościowych nie przypadnie do gustu jakiś polityk, który będzie cieszył się olbrzymim poparciem wśród społeczeństwa, ale z punktu właścicieli portali społecznościowych on sam i jego program będą dla nich zagrożeniem. Sondaże polityka idą w górę, liczba artykułów na jego temat w Internecie bije rekordy, a on sam notuje wyśmienite wyniki w social mediach.
Jak ukrócić sukces takiego polityka i przywrócić go do pionu? Nie ma niczego łatwiejszego i skuteczniejszego, jak… zablokowanie mu jego kont w mediach społecznościowych, a dodatkowo promowanie w nich treści, które są zupełnym przeciwieństwem głoszonych przez niego wartości.
Co dzieje się dalej? W mediach społecznościowych, które przeglądamy każdego dnia, jesteśmy karmieni informacjami TYLKO I WYŁĄCZNIE tymi, które z punktu widzenia właścicieli poszczególnych portali społecznościowych są im na rękę. Z naszego mózgu robi się papkę, a z polityka, który do tej pory zyskiwał zwolenników, robi się wręcz anonima i doprowadza do sytuacji, że świat o nim zapomina…
Jeżeli dany polityk, dana partia polityczna zostanie pozbawiona najpopularniejszych kanałów do przekazywania informacji w sieci, w gruncie rzeczy przestaje istnieć dla wyborcy. Co więcej, jeżeli pozbawiona zostanie także telewizji, radia i prasy, to w zasadzie może zamykać interes, ponieważ nie ma najmniejszych szans na zaistnienie w przestrzeni publicznej.
Czy może się więc okazać, że już niebawem to właśnie właściciele portali społecznościowych będą w poszczególnych krajach wybierać prezydenta oraz rząd? Nie jest to wykluczone, a co najgorsze, jest to wielce prawdopodobne…
Szansą jest zmiana prawa i mam nadzieję, że polscy politycy w końcu coś z nim zrobią. Nie może być tak, że prywatne zagraniczne koncerny, działające na naszym rynku, zbierają o nas wszelkie informacje, abyśmy mogli założyć swoje konta społecznościowe, a w zamian potrafią blokować nam treści, do których chcemy dostępu lub co gorsza, blokują treści (bardzo często bez powodu), których sami jesteśmy autorami.
Coś, co kiedyś wydawało się jedynie irytujące i bulwersujące, dziś należy zacząć traktować jako wielkie niebezpieczeństwo. Nie tylko dla wolności słowa, ale przede wszystkim dla WOLNOŚCI WYBORU i WOLNOŚCI DOSTĘPU DO INFORMACJI.