Dzień, który wstrząsnął Tuchowem

Trzeci dzień grudnia, kilka minut po godzinie 20. Nic nie wskazywało na to, że właśnie za chwilę w Tuchowie wydarzy się tragedia, o której będzie głośno niemal w całym kraju. Strażacy gaszą palący się budynek. Z wewnątrz wyciągają zwłoki. Po chwili na komisariat zgłasza się młody mężczyzna i oznajmia: „zabiłem ojca…”

Tuchów Budynek , w którym doszło do tragedii 2

W grudniowy wieczór strażacy z OSP Tuchów otrzymali zgłoszenie, że doszło do pożaru mieszkania w kamienicy przy ulicy Daszyńskiego. Na miejscu okazało się, że do pożaru wcale nie doszło w kamienicy, a w stojącym niedaleko budynku jednorodzinnym. Jeden ze świadków zdarzenia poinformował, że w pomieszczeniu może znajdować się człowiek. Strażacy weszli do budynku i wyciągnęli na zewnątrz ciało 46-letniego mężczyzny. Obecny na miejscu lekarz stwierdził zgon.

Gdy wydawało się, że pożar i śmierć mężczyzny była wynikiem nieszczęśliwego wypadku, historia nabrała nieoczekiwanego zwrotu akcji. Do tuchowskiego komisariatu zgłosił się 20-letni syn zmarłego, który poinformował policjantów, że… zamordował ojca. – Filip W. zgłosił się sam na komisariat i poinformował policjantów, że kilkakrotnie uderzył w głowę ofiarę, a następnie oblał go łatwopalną substancją i podpalił. Został zatrzymany – mówi Arkadiusz Bara, zastępca prokuratora rejonowego w Tarnowie. – Przedstawiono mu zarzut zabójstwa, po czym skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt trzymiesięczny.

Prokurator rejonowy nie ukrywa, że jednym z powodów zabójstwa mógł być konflikt, który od lat miał miejsce w rodzinie. – Mogę potwierdzić, że ten wątek jest brany pod uwagę jako ten najbardziej prawdopodobny. Zmarły mężczyzna był wcześniej karany za znęcanie się nad rodziną i odbywał z tego powodu karę pozbawienia wolności. Bywają jednak przypadki, że ktoś bierze winę na siebie, chroniąc przy tym rzeczywistego sprawcę zabójstwa. Musimy więc przeprowadzić całość dochodzenia, aby być pewnym przy orzekaniu w sprawie.
Mieszkańcy Tuchowa nie mogą otrząsnąć się po tragedii. Nie potrafią zrozumieć, jak mogło do tego dojść. – Słyszałem, że chłopak od pewnego czasu wraz ze swoją matką i dwiema siostrami był za granicą. Podobno na początku tygodnia wrócił do Polski. Nie wiadomo jednak, gdzie przebywał do czwartku. Większość ludzi mówi, że nie mieszkał do tego czasu z ojcem – mówi jeden z mieszkańców Tuchowa.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Rowerowe atrakcje na południu powiatu tarnowskiego?

Dyrekcja oraz nauczyciele z Zespołu Szkół w Tuchowie, do którego przed laty uczęszczał Filip W., również są w szoku. – Filip nie był rewelacyjnym uczniem. Zdawał z klasy do klasy, ale raczej nie był to typ człowieka, który zarywałby noce nad książkami – mówi jeden z tamtejszych pedagogów. – Wśród jego kolegów trudno było jednak znaleźć wzorowych uczniów. Raczej gustował w osobach z trudnym charakterem. Jego zachowanie nie było idealne, ale nie sprawiał też wielkich problemów wychowawczych. Był wysportowany. Jego wielką pasją była piłka ręczna. Kiedy konieczne było wezwanie do szkoły jego rodziców, to praktycznie zawsze pojawiała się jego matka. Widać było, że interesuje się synem i zależy jej na jego dobru. Pamiętam, że raz pojawił się ojciec, jednak był chyba pijany. Wiemy, że w rodzinie Filipa nie było za wesoło.

O tym, że życie rodziny nie należało do najprzyjemniejszych, wiedzą pracownicy tuchowskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ponieważ Filip i jego najbliżsi przez wiele lat znajdowali się pod ich stałą kontrolą. – Ojciec znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją rodziną. Przez wiele miesięcy pracował z tą rodziną asystent rodzinny ze względu na małe dzieci i niebieską kartę. Cały czas byli objęci dozorem policyjnym, kontrolował ich pracownik socjalny oraz kurator. Pomagaliśmy im nie tylko od strony finansowej, ale przede wszystkim wychowawczej – mówią nam pracownicy OPS w Tuchowie.

Rodzice Filipa od kilku lat nie byli już małżeństwem. Nie mieszkali razem, chociaż widywali się praktycznie codziennie, ponieważ matka wraz z dziećmi mieszkała w domu, który stał obok budynku zamordowanego. – Kobieta nie mogła dłużej wytrzymać rodzinnego konfliktu. W marcu spakowała siebie oraz dzieci i wyjechała do Anglii. Wyjazd zbiegł się z osadzeniem jej męża w więzieniu. Niedawno wyszedł na wolność, był u nas na przełomie listopada i grudnia i złożył podanie o zasiłek – mówią w ośrodku pomocy społecznej.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Burliga u bukmachera. Przykład przyszedł z góry?

– Znałem zamordowanego i wiem, że miał olbrzymie problemy z alkoholem. To alkohol był winny wszystkiemu, co działo się w tej rodzinie. Współczuję Filipowi, bo wiem, co musiał przeżywać w dzieciństwie, jednak nie każde dziecko alkoholika zabija swojego ojca. Nie wiem, dlaczego wrócił do Polski. Być może tylko dla zemsty… Tylko czy rzeczywiście zemsta była warta tego, co teraz będzie musiał przeżywać? – zastanawia się tuchowianin.
Jeżeli sąd udowodni winę Filipowi, to 20-latkowi grozi od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz