Bezkarni podpalacze

Strażacy i policjanci biją na alarm. Tak dużej liczby podpaleń traw nie było od lat. Podpalacze pomimo przewidzianych wysokich mandatów czują się bezkarni, bo złapanie ich na gorącym uczynku jest praktycznie niemożliwe. Strażacy starają się w jakiś sposób rozwiązać problem, jednak ich zdaniem, jeżeli w sprawę nie zaangażują się poszczególne samorządy, wypalanych traw na pewno nie ubędzie.

wypalanie-traw3

W tym roku strażacy z Tarnowa i powiatu wyjeżdżali do 222 podpaleń traw. To rekord. Dla porównania w całym 2016 roku takich interwencji było zaledwie 77. Dlaczego tak wiele osób decyduje się wziąć do ręki zapałki i podpalić wielohektarowe pola? – Odpowiedź jest prosta. W większości przypadków rolnicy uważają, że wypalenie trawy spowoduje szybszy i bujniejszy odrost młodej trawy, a tym samym przyniesie korzyści ekonomiczne. A to totalna bzdura – mówi rzecznik tarnowskiej PSP, Paweł Mazurek. – Już jakiś czas temu naukowcy udowodnili, że takie pożary są szkodliwe. Ogień nie tylko zabija żyjące w trawie zwierzęta i mikroorganizmy, ale także wyjaławia glebę. Dodatkowo osoby, które wypalają trawy nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, na które narażają nie tylko siebie, ale i innych.

Paweł Mazurek wspomina trzy tegoroczne zdarzenia, które o mały włos nie zakończyły się tragicznie. – Mieliśmy sytuację, że od płonącej trawy spłonął płot, a następnie zapalił się drewniany budynek gospodarczy. Dzięki szybkiej interwencji udało się opanować ogień. Mieliśmy również dwa przypadki, w których ucierpieli ludzie. Jeden z naszych strażaków podczas akcji gaśniczej, przez dłuższy czas oddychając jedynie kłębami dymu źle się poczuł i upadł na wypaloną trawę. Doznał przy tym niegroźnych oparzeń twarzy. Druga sytuacja dotyczyła mężczyzny, który sam próbował opanować rozprzestrzeniający się ogień. W tym przypadku skończyło się na poparzeniu rąk. Obydwie te sytuacje zakończyły się szczęśliwie, jednak od tragedii dzieli jedynie niewielki krok, jak chociażby w przypadku jednego z mieszkańców Małopolski, który w ubiegłym roku zginął przy pożarze trawy.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Krok od korony

Kary za wypalanie traw są naprawdę surowe. Kodeks wykroczeń przewiduje za to karę grzywny w wysokości nawet do 5 tys. zł. Jeśli wypalanie traw spowoduje pożar, w którym zagrożone zostanie życie lub zdrowie ludzkie, można nawet trafić do więzienia na okres od roku do 10 lat. Oprócz tego rolnik musi liczyć się z sankcjami, które może nałożyć na niego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wiążą się one z karą na podstawie nieprzestrzegania dobrej kultury rolnej, która jest wymagana przy uzyskiwaniu dopłat bezpośrednich. Karą za wypalanie traw może być zatem zmniejszenie dopłat przysługujących za dany rok o ok. 3 proc. Jeżeli rolnik uporczywie i celowo wypalał trawy, ARiMR może całkowicie pozbawić rolnika dopłat bezpośrednich za dany rok.

– Aby ukarać, najpierw trzeba kogoś złapać na gorącym uczynku, a to praktycznie niemożliwe – mówi rzecznik tarnowskiej policji, Paweł Klimek. – Niemalże w każdej sytuacji, kiedy wraz ze strażakami pojawiamy się na miejscu zdarzenia, nikogo innego już tam nie ma. Jeżeli nie chwycimy kogoś za rękę, nie mamy możliwości niczego udowodnić. Mieliśmy sytuację w gminie Wojnicz, w której jeden z rolników przyznał się do podpalenia traw. W tym przypadku skończyło się tylko na pouczeniu. Nie ma możliwości, abyśmy na terenach, na których najczęściej dochodzi do podpaleń wysyłali patrole policyjne. Niestety, ale osoby dopuszczające się tego typu czynów czują się bezkarne. Wiedzą, że udowodnić im winę jest bardzo ciężko, mimo iż przypuszczamy, że najczęściej za podpaleniami stoi właściciel danego gruntu. Bez dowodów jesteśmy jednak bezsilni.

Krzysztof Giemza z tuchowskiej OSP uważa, że jedynym sposobem na zmniejszenie liczby wypalanych traw jest czynne zaangażowanie się samorządów gmin. – Organizowane są różne akcje, jak chociażby ogólnopolska akcja „STOP wypalaniu traw!”. Prowadzimy warsztaty z dziećmi, pokazujemy filmy, rozwieszamy plakaty, jednak nie przynosi to efektu. Uważam, że jedynym sposobem, który mógłby rozwiązać problem i spowodować, że podpaleń traw byłoby znacznie mniej jest wprowadzenie przepisu o obowiązkowym wykoszeniu pola na jesień. Samorządy gmin mogłyby wcześniej skontrolować gospodarstwa poszczególnych rolników i pod groźbą kary wymusić na nich uporządkowanie swoich pół na zimę. Wówczas byłyby one gotowe na wiosnę i tak licznych pożarów, jak miało to miejsce w tym roku, na pewno by nie było…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Lubinka: Nielegalne ściganie i popsuta droga

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz