Burliga u bukmachera. Przykład przyszedł z góry?

W dzisiejszym Przeglądzie Sportowym możemy przeczytać o tym, że piłkarz Wisły Kraków – Łukasz Burliga został przyłapany w jednym z punktów bukmacherskich, gdzie dokonywał zakładu. Podobno w grę wchodziło nawet jedno ze spotkań Ekstraklasy pomiędzy Widzewem  a Jagiellonią. Ile w tym prawdy, to się jeszcze okaże. Na zawodnika „Białej Gwiazdy” od razu wylała się fala krytyki (jak najbardziej zasłużonej). Ale czy tylko on jest w tym wypadku jedynym winowajcą?

Łukasz Burliga (You Tube)

„Zbigniew Boniek ambasadorem Expekt.com w Polsce!” grzmi tytuł na jednym z serwisów poświęconych obstawianiu meczów w internecie. Przekaz jest jasny – jeżeli prezes PZPN-u reklamuje swoją osobą zakłady bukmacherskie, to jest to coś, co nie przynosi polskiej piłce strat a same zyski. – Znam seksoholików, znam i człowieka, który przepuszcza wszystkie pieniądze w totka, ale nie wiem, jak można zachorować na obstawianie w internecie. Ja przynajmniej takich problemów nie mam, dominuję samego siebie do tego stopnia, że nawet w kasynie mogę postawić 50 zł i w każdej chwili wyjść. Jeśli ktoś na to choruje, przejawia własną słabość – mówił Boniek w jednym z wywiadów odnośnie reklamowania bukmacherki w Polsce.

Żeby była jasność – w żadnym wypadku nie oskarżam teraz Bońka o to, że to przez niego Łukasz Burliga odwiedził zakład bukmacherski i tam obstawił wyniki spotkań, czy to piłkarskich, czy hokejowych. Uważam jednak, że osoba na tak ważnym stanowisku, jakim bez wątpienia jest zarządzanie polską piłką, powinna w jasny sposób określić się względem zakładów bukmacherskich. Boniek zaryzykował i postanowił reklamować swoją twarzą owe zakłady, a dziś wyciąga się na światło dzienne piłkarzy, którzy właśnie  u bukmachera spędzają wolny czas.

Inną sprawą jest to, czy Łukasz Burliga obstawiając wyniki innych spotkań, niż swojego zespołu, aż w tak znacznym stopniu narusza prawo, żeby od razu go „ukamienować”? Bo powiedzmy sobie szczerze – jaka jest różnica pomiędzy dziennikarzem, który większość czasu spędza blisko danego klubu  a piłkarzem, który z danym klubem mierzy się  tylko dwa razy w sezonie? Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że to dziennikarz ma bardziej precyzyjne info z samego „źródła” , niż taki zawodnik. I na pewno w kilku przypadkach miałby rację. Dlaczego więc piłkarze mają zakaz obstawiania spotkań, a dziennikarze nie?

Sprawa bukmacherki ciągnie się od pamiętnej afery z sędzią piłkarskim Hubertem Siejewiczem, który również został przyłapany w jednym z punktów bukmacherskich. Podobno obstawiał wtedy spotkanie Agnieszki Radwańskiej i gdyby rzeczywiście była to prawda… byłoby o to takie wielkie „halo”? Chyba, że Agnieszka, to jakaś „zakamuflowana” rodzina pana Huberta i miał on wszystkie informacje dotyczące wyników jej spotkań… Co oczywiście jest teorią absurdalną i nie ma pokrycia w rzeczywistości. Ktoś po prostu doszedł do wniosku, że piłka tenisowa, kształtem przypomina tę od futbolu i obstawiać nie można! Lekka paranoja, ale i fakt.
Reasumując – jak dla mnie, o ile Burliga nie obstawiał meczu z udziałem Wisły Kraków, żadnym przestępcą nie jest. Jaki udział miał przy tym, jakim wynikiem zakończyły się spotkania w hokeju, tenisie, skokach narciarskich, czy curlingu? Na pewno żaden. Przepisy są jednak takie, jakie są i piłkarza Wisły Kraków kara zapewne nie ominie. I znając życie, nie skończy się tylko i wyłącznie na zakazie odwiedzania zakładów bukmacherskich.
WARTO PRZECZYTAĆ:   Modelowa ekipa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *