Dawid Matura – od żużla przez muzykę po władzę?

Dawid Matura, 22-letni mieszkaniec Wesołowa w gminie Zakliczyn był dobrze zapowiadającym się żużlowcem Unii Tarnów. Niestety wiele różnych czynników wpłynęło na to, że jego kariera się zakończyła. Od ponad roku realizuje się jako DJ, grając koncerty nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech, czy Holandii, a dodatkowo, pomimo wciąż młodego wieku postanowił powalczyć o fotel sołtysa w swojej miejscowości.

Dawid Matura (w środku) i Armin van Buuren (z lewej)

50 złotych za punkt

Dawid swoją przygodę z żużlem rozpoczął w 2007 roku. To wówczas zapisał się do szkółki Unii Tarnów. Początki nie były łatwe i jak sam przyznaje, nie mógł liczyć na zbyt duże wsparcie. – Miłość do żużla pojawiła się, kiedy miałem 11 lat. Pojechałem z rodzicami na pierwszy mecz żużlowy tarnowskich „Jaskółek”. Z miejsca zafascynowałem się tym sportem. Po kolejnym meczu udaliśmy się na rozmowę do trenera Mariana Wardzały, który powiedział nam, jakie warunki muszę spełnić, aby dostać się do szkółki. Okazało się, że wcale nie było tak łatwo, jak na początku przypuszczałem. Skoki przez skrzynię, fikołki, wymyki… Już po pierwszym treningu kręciło mi się w głowie i chciało wymiotować. Zacisnąłem jednak mocno zęby i dawałem z siebie wszystko, aby móc tylko usiąść na motocyklu. Po kilku miesiącach treningów, w końcu mi się udało. Przejechałem kilka okrążeń na motorze specjalnie dostosowanym do mojego wieku i umiejętności. Złapałem na punkcie żużla prawdziwego bakcyla – mówi Dawid.

Błyskawiczne postępy w jeździe sprawiły, że mieszkaniec Wesołowa dość szybko przebił się do drużyny juniorów Unii Tarnów. Reprezentował zespół „Jaskółek” w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów i wydawało się, że lada chwila może zadebiutować w seniorskiej drużynie.

Ostatecznie nic z tego jednak nie wyszło. – Nie mam do nikogo żalu. Widocznie tak miało być. Ostatni raz wsiadłem na motocykl w 2016 roku podczas zawodów w Rumunii. W karierze oprócz wielu występów młodzieżowych zaliczyłem cztery ligowe mecze. Jeden w I lidze w zespole z Lublina i trzy w II lidze w ekipie KSM Krosno. Żyłem tym sportem przez 9 lat. Niestety, ale około 85 proc. zawodników tuż po ukończeniu wieku juniorskiego kończy żużlową karierę. Ja akurat również znalazłem się w tej grupie. Wpływ miało na to kilka czynników. Przede wszystkim w żużlu panuje duża konkurencja. Miejsc do obsadzenia w poszczególnych zespołach jest mało. Jest mnóstwo przypadków, kiedy zawodowym żużlowcem zostaje chłopak, którego ojciec również profesjonalnie uprawiał ten sport. Jeżeli nie pochodzisz z „żużlowej rodziny”, to masz pod górkę już na starcie. W moim przypadku zabrakło solidnych fundamentów, a przede wszystkim wiedzy, która pozwoliłaby mi mądrzej pokierować swoją karierą. Miałem kilku sponsorów, ale największe pieniądze na mój rozwój przeznaczał tata. W wieku juniora na zawodach nie zarobisz wielkich pieniędzy. Jeżdżąc w rozgrywkach Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów w barwach Unii Tarnów, od klubu dostawałem… 50 zł za każdy zdobyty punkt. Nie mam pretensji do Unii, ponieważ takie są realia również w wielu innych klubach żużlowych w kraju. Jest to problem dyscypliny w ogóle – stosowne wynagradzanie młodych zawodników i prawidłowy system szkolenia. Mimo wszystko przez cały ten czas czułem się dzieckiem Unii, a Unia starała się odgrywać rolę moich drugich rodziców. Mogłem pracować z profesjonalnym sztabem szkoleniowym, jeździć na zgrupowania czy chociażby korzystać z usług mechanika klubowego pana Sławomira Troniny. Unia Tarnów na pewno pozostanie w moim sercu na zawsze.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Szkoła przyszłych aktorów

Spotkanie z najlepszym DJ-em świata

22-latek dość szybko znalazł inną dziedzinę życia, w której już dziś odnosi niemałe sukcesy. Postawił na muzykę i wcielił się w rolę DJ-a. Od ponad roku koncertuje nie tylko w Polsce, ale również poza granicami naszego kraju, jak chociażby w Niemczech, czy w Holandii. – Dziś uważam, że była to świetna decyzja. Muzyką klubową interesowałem się od dziecka. Słuchałem najlepszych DJ-ów świata. Jedną z pierwszych decyzji, która pozwoliła mi w pełni zaangażować się w muzykę, była sprzedaż jednego z moich motocykli. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży kupiłem profesjonalny sprzęt, z którym mogłem zacząć występować. Ukończyłem również szkołę DJ’ów w Warszawie. Czekałem stosunkowo niedługo, aż zaczęły pojawiać się pierwsze zaproszenia z polskich klubów i dyskotek. Z czasem usłyszano również o mnie za granicą i także tam zaczęto mnie zapraszać – mówi Dawid.

Największe wyróżnienie przypadło mu na początku lutego tego roku, kiedy otrzymał zaproszenie od uznawanego za jednego z najlepszych DJ-ów świata, Armina van Buurena. Holenderski DJ wybrał właśnie Dawida, aby ten pojawił się w Amsterdamie i wziął udział w jego audycji radiowej „A State Of Trance”, której każdego tygodnia słucha blisko 40 mln osób z całego świata. – To było dla mnie wielkie przeżycie. Zgłosiłem swoją kandydaturę do pojawienia się w studio podczas nagrania na żywo i los chciał, że zostałem wybrany. Co ciekawe, był to jubileuszowy 900. odcinek programu, więc wyróżnienie było tym większe. Z bliska mogłem przyjrzeć się, jak na co dzień pracuje najlepszy DJ na świecie, a także miałem możliwość zjedzenia z nim wspólnego lunchu. Nie ukrywam, że cały czas ciężko pracuję nad tym, aby poprawiać mój warsztat muzyczny. Uważam, że aby być dobrym DJ’em należy m.in. grać takie sety i miksować je w taki sposób, aby zdobyć serca publiczności i zabrać ich ze sobą do świata prawdziwej zabawy. Podstawą jest to, aby mieć dobre poczucie rytmu, dobry słuch oraz posiadać elementarną wiedzę na temat muzyki. Wierzę, że w tej branży mogę osiągnąć duży sukces. Już teraz dążę do tego, aby stać się producentem muzycznym, dzięki czemu będę mógł tworzyć własne kawałki, które grane byłyby w różnych rozgłośniach radiowych. Poza tym chciałbym również stworzyć program radiowy, gdzie swoje utwory mogliby prezentować bardziej i mniej znani artyści różnych gatunków.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tajemnicze pożary w Siedliskach

Wesołów zabawą zasłynie?

O tym, że 22-latek większość swoich marzeń zamienia w realia, niech świadczy fakt, że stworzył już dwa własne start-up’y. Dodatkowo jest stypendystą rektora Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, na której obecnie studiuje oraz stypendystą Komisji Europejskiej Erasmus+ na prestiżowym uniwersytecie Maastricht University w Holandii. Obecnie pracuje nad pracą licencjacką, z którą chciałby wystartować w wielu ogólnopolskich konkursach. Co ciekawe Dawid w ostatnim czasie ubiegał się również o posadę sołtysa w swojej rodzinnej wsi, bo jak przyznaje, chciał z Wesołowa stworzyć nowoczesną i prężnie działającą miejscowość. Ostatecznie 86 głosami przegrał z dotychczasowym sołtysem, Henrykiem Lasotą.

– Tutaj się urodziłem, tutaj żyję i tutaj zamierzam mieszkać aż do śmierci. Znam mieszkańców, znam ich problemy i chciałbym pomóc im je rozwiązywać. To jest to, co w życiu sprawia, że czuję się szczęśliwy. Chciałbym, aby do 2029 roku w końcu powstała kładka pieszo-rowerowa łącząca Wesołów z Melsztynem, o której od wielu lat marzy tutejsza społeczność. To z punktu widzenia mieszkańców bardzo ważna inwestycja, której do tej pory nikomu nie udało się zrealizować. Moim oczkiem w głowie jest stworzenie z Wesołowa… drugiej Ibizy. Ibiza jest najbardziej imprezowym miejscem na świecie. Moim zdaniem nazwa naszej miejscowości świetnie wpisuje się w to, abyśmy również słynęli z imprez na wysokim poziomie – mówi 22-latek i dodaje – Tym razem nie udało mi się zwyciężyć, ale nie wykluczam, iż w wyborach na sołtysa wystartuję również w przyszłości. Wierzę również, że już wkrótce osiągnę znaczące sukcesy na rynku muzycznym, co sprawi, że będę miał jeszcze większe możliwości, aby wypromować mój ukochany Wesołów…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz