Ekolodzy nie mają wątpliwości, że w ciągu najbliższych tygodni w Polsce może zginąć setki tysięcy dzików. Wszystko przez decyzję ministra środowiska, który nakazał już od stycznia masowy odstrzał tych zwierząt. Powodem ma być walka z ASF, czyli afrykańskim pomorem świń. Co ciekawe w Małopolsce nie stwierdzono do tej pory ani jednego przypadku tej choroby.

Masowe odstrzały dzików mają być antidotum na szerzącą się w Polsce groźną chorobę zakaźną zwierząt – ASF. Wielkopowierzchniowe polowania na dziki mają odbywać się w każdy weekend stycznia, ale już pojawiają się głosy, że akcja ma być kontynuowana również w lutym. Odstrzał zarekomendował Główny Inspektorat Weterynarii, a Polski Związek Łowiecki zapewnia, że nie ma mowy o masowym zabijaniu zwierząt, zaznaczając jednocześnie, że sam odstrzał jest konieczny.
Decyzja wywołała spore poruszenie przede wszystkim wśród ekologów, którzy uważają, że takie działanie może mieć nieodwracalne konsekwencje. Radosław Ślusarczyk, prezes Stowarzyszenia „Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot” mówi, że pomysł walki z ASF przez wybicie wszystkich dzików to polityczne bicie piany i odwrócenie uwagi od prawdziwej przyczyny rozwoju wirusa ASF w Polsce. – Prowadzona od trzech lat akcja związana z odstrzałem dzika przynosi efekty odwrotne od zamierzonych, ponieważ wirus cały czas się rozprzestrzenia i dotarł już za Warszawę. Są dowody na to, że to rolnicy są odpowiedzialni za rozprzestrzenianie się choroby w hodowlach, jednak to z dzika postanowiono stworzyć kozła ofiarnego. Uważam, że w sytuacji, kiedy rząd nie podejmie skutecznych i zdecydowanych działań w celu zapewnienia najwyższych standardów bioasekuracji, będzie bezpośrednio odpowiedzialny za załamanie się branży trzody chlewnej w Polsce, ponieważ wirus już wkrótce dotrze do największych w kraju chlewni w Wielkopolsce – mówi prezes stowarzyszenia i dodaje, że dziki wpływają pozytywnie na stan sanitarny lasu, żywiąc się tzw. szkodnikami drzew oraz padliną. – Podnoszą również bioróżnorodność lasów przez buchtowanie ściółki, a także same są pożywieniem chociażby dla wilków. Brak tych zwierząt może zaburzyć równowagę przyrodniczą i spowodować zamieranie lasów w wyniku gradacji. Czy ktoś pomyślał o tym, że przestraszone dziki będą szybko migrować? Z czasem okaże się, że na ich miejsce przyjdą dziki zza naszej wschodniej granicy często zarażone wirusem. Plany wybicia niemal wszystkich dzików budzą także ogromne kontrowersje etyczne, ponieważ zabijane będą nie tylko całe grupy rodzinne, ale także samice w ciąży.
Obecnie planowany jest odstrzał około 12 tys. dzików w ramach tzw. odstrzału humanitarnego. Oprócz tego, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się afrykańskiego pomoru świń, potrzebny będzie odstrzał kolejnych kilkunastu tysięcy osobników. Z informacji przekazanych przez Polski Związek Łowiecki wynika, że od kwietnia do końca listopada ubiegłego roku myśliwi odstrzelili ok. 168 tys. dzików, to 90,7 proc. planu łowieckiego na rok 2018/2019. Tylko w ramach walki z ASF odstrzelono w tym czasie 29 484 sztuk. Przeprowadzona na początku ubiegłego roku przez PZŁ i Lasy Państwowe inwentaryzacja oszacowała liczebność dzików w naszym kraju na około 229 tys. sztuk. Co warte podkreślenia w komunikacie z 4 stycznia Główny Inspektorat Sanitarny poinformował, że do 23 grudnia 2018 roku odnotowano 3317 osobników zakażonych ASF, jednak od 14 września ubiegłego roku nie zanotowano żadnego przypadku zachorowań u trzody chlewnej. Warto dodać, że inspekcja weterynaryjna postanowiła również zbadać w Małopolsce około 700 dzików, które padły lub zostały zabite w wypadkach, a także co piąte z liczby blisko 11,6 tys. stad świń w naszym województwie. Okazało się, że żadne z tych zwierząt nie było chore na ASF.
Nic więc dziwnego, że coraz większa grupa myśliwych sprzeciwia się masowemu odstrzałowi dzików. Na forach internetowych można przeczytać komentarze myśliwych, którzy planowany odstrzał nazywają „rzezią” i przypominają swoim kolegom po fachu o złożonym ślubowaniu myśliwskim i tym, że przyrzekali wykonywać polowania zgodnie z zasadami etyki łowieckiej, jak również dbać o dobro przyrody ojczystej.
Janusz Onak, łowczy koła łowieckiego „Dzik” w Tarnowie twierdzi, że szanse na to, że myśliwi wypowiedzą wojnę ministerstwu, są małe, jednak nie dziwi się, że pojawiają się głosy sprzeciwu. – Obecnie nie ma klimatu do współdziałania. Wszystko załatwia się z pozycji siły. Wcześniej minister w niezbyt pochlebnych słowach wypowiadał się na temat myśliwych, a teraz prosi ich o pomoc przy odstrzale dzików. Nie tak powinno to wyglądać. Wątpię jednak, aby myśliwi sprzeciwili się ministerstwu. Mimo wszystko jesteśmy mu podlegli i musimy realizować cele, jakie przed nami stawia, o ile są one realne do wykonania. My swój plan za ubiegły rok już wykonaliśmy. Był to odstrzał jednego dzika na tysiąc hektarów. Teraz wraz z sąsiadującymi z nami kołami będziemy brać udział jedynie w polowaniach wielkoobszarowych.
Pytany o całą sprawę Krzysztof Łazowski, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Tarnowie mówi, że duża intensywność polowań i pozyskania dzika w ostatnich dwóch sezonach łowieckich doprowadziła do tego, że w tym roku po raz pierwszy zanotowano bardzo duży spadek liczebności dzika w okręgu tarnowskim. – Większość kół łowieckich nie osiągnęła poziomu pozyskania dzika nawet w 50 proc. tego, co było w roku ubiegłym. Wynika to z tego, że tych zwierząt w naszych lasach po prostu zaczyna brakować. Nie spodziewamy się zatem zbyt dużej efektywności związanej z masowym odstrzałem dzików w ramach walki z ASF, ponieważ myśliwi nie będą mieli do kogo strzelać. W ubiegłym roku należące do naszego okręgu koła odstrzeliły nieco ponad 5 tys. dzików. W tym roku będzie ich już tylko nieco ponad 2 tys. Spodziewamy się zatem, że w czasie trwania akcji nasze koła odstrzelą maksymalnie 400-500 dzików – mówi Krzysztof Łazowski, dodając jednocześnie, że z niepokojem przyjął zasady programu walki z ASF. – Z czasem nasze działania mogą doprowadzić do całkowitego wyginięcia tych zwierząt. Po raz pierwszy w 95-letniej historii PZŁ pojawiają się programy odlegle od norm etyki i gospodarki łowieckiej. Komunikat jest jasny – mamy dokonać depopulacji dzika. Z punktu widzenia etyki myśliwskiej eliminacja gatunku przeczy ideologii i zasadom, którymi się kierujemy. Niestety cały czas musimy jednak pamiętać, że podlegamy Ministerstwu Środowiska i naszym obowiązkiem jest wypełnianie ich założeń.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.