Dziennikarka Ewa Godlewska- Jeneralska, która ponad 30 lat spędziła w TVP, będąc m.in. wydawcą Panoramy, od 4 lat mieszka w Czchowie w powiecie brzeskim, gdzie zajmuje się hodowlą… alpak. Jak sama twierdzi, zakochała się w tych zwierzętach od pierwszego wejrzenia i dziś, zamiast myśleć o powrocie na szklany ekran, marzy o prowadzeniu zajęć z alpakoterapii.
O tym, że pani Ewa zamieniła Warszawę na Czchów, zadecydowała tzw. dobra zmiana. Dziennikarka nie ma jednak wątpliwości, że decyzja o opuszczeniu TVP, pojawiła się w najlepszym momencie. – Już podczas poprzednich rządów PiS słyszałam, że znalazłam się na celowniku władzy. Wówczas udało mi się jakoś przetrwać. Teraz nie chciałam przechodzić tego wszystkiego po raz drugi i sama postanowiłam zrezygnować ze współpracy. Wraz ze mną na „czarnej liście” znalazły się takie nazwiska, jak: Diana Rudnik, Hanna Lis, czy Piotr Kraśko, więc uważam, że jest to w pewnym stopniu powód do dumy – mówi pani Ewa, która dodaje, że o tym, aby rzucić telewizję na rzecz hodowli alpak, myślała, będąc jeszcze pracownikiem TVP. – Pracując jako wydawca Panoramy, zdarzało się, że miałam chwilę wolnego czasu i mogłam spędzić go chociażby na przeglądaniu Internetu. Pewnego dnia trafiłam na stronę poświęconą hodowli alpak. Już wtedy po prostu zakochałam się w tych zwierzętach! Kiedy odchodząc z TVP, przyznano mi z tego tytułu odprawę, postanowiłam w całości przeznaczyć ją na zakup siedmiu alpak oraz budowę stajni. Wybór padł na Czchów, ponieważ stąd pochodziła moja rodzina, a ja praktycznie każde wakacje spędzałam w domu moich rodziców, którzy kilkadziesiąt lat temu wybudowali go w tej miejscowości.
Dziś w jednym z gospodarstw niedaleko ruin czchowskiego zamku, pani Ewa sprawuje opiekę nad 19 alpakami. Pierwsze zwierzęta zakupiła od Mariusza Wierzbickiego, lidera w hodowli alpak w naszym kraju. – Alpaki trafiły do mnie prosto z Chile. Początkowo pomimo tego, że przeczytałam mnóstwo materiałów na temat hodowli tych zwierząt, byłam przerażona. Z pomocą przyszli mi jednak Mariusz Wierzbicki, a także Joanna Najbar, inna znana hodowczyni alpak w Polsce. Wraz z mężem kupiliśmy karmę, uzyskaliśmy wskazówki, w jaki sposób powinniśmy sprawować nad nimi opiekę i… zaczęliśmy działać. Przez pierwsze trzy lata było naprawdę ciężko. Inwestowaliśmy w hodowlę duże pieniądze. Warto zaznaczyć, że w Polsce samicę można kupić od 6 tys. zł, ale te dobrej klasy zaczynają się dopiero od 15 tys. zł. Do tego dochodzi zakup odpowiedniej karmy, czy opłacanie weterynarza – mówi dziennikarka, która dodaje, że dopiero po upływie czterech lat, zwierzęta w końcu zaczęły na siebie zarabiać. – Na terenie naszego gospodarstwa, najczęściej w weekendy, organizujemy przyjęcia, na których w postawionym przez nas specjalnym namiocie służącym jako knajpka, można spędzić czas wraz ze znajomymi przy piwie oraz ciepłym posiłku, a przede wszystkim w towarzystwie alpak. Oprócz tego zysk przynosi nam… wełna. Jej ceny porównywalne są do jedwabiu albo kaszmiru. Najlepszą wełnę przerabiamy na nitkę, z której powstają czapki, szaliki, a nawet kołdry, których ceny mogą robić wrażenie. Dla przykładu za dwuosobową kołdrę zapłacimy ok. 2 tys. zł. Często ludzie kupują ją na prezent, chociażby z okazji ślubu. Na sprzedaż zwierząt jeszcze się nie zdecydowałam, ale wiem, że jest to nieuniknione. Sprzedawać zamierzam minimum po dwie sztuki. Są to zwierzęta, które muszą przebywać w stadzie, więc dobry hodowca nigdy nie pozwoli na to, aby sprzedawać komuś tylko jedno zwierzę.
Dziennikarka nie ukrywa, że w Czchowie na dobre rozpoczęła nowe życie i etap związany z pracą w telewizji, już dawno zostawiła za sobą. Ludzie, których poznaje na swojej drodze, są życzliwi i pomocni. Nie widzą w niej pani z wielkiego świata, a jedynie osobę, która w końcu powróciła do prawdziwego domu. – Oczywiście zdarza się, że zatęsknię za szklanym ekranem, bo przecież w telewizji spędziłam większość swojego życia. Kiedy przypomnę sobie relacje z wizyt papieża w naszym kraju, czy z katastrofy smoleńskiej, kiedy w redakcji spędzaliśmy po 18 godzin, uświadamiam sobie, że praca dziennikarki była dla mnie pasją. Mimo wszystko nie zamierzam już wracać do zawodu, ani też przeprowadzać się do większego miasta. W Czchowie znalazłam swój nowy dom. Oprócz prowadzenia hodowli prowadzę również raz w tygodniu zajęcia dla uczniów ZSP nr 1 w Brzesku, gdzie uczę ich dziennikarstwa – mówi pani Ewa i dodaje, że w najbliższym czasie planuje zapisać się na kurs… alpakoterapii, aby móc prowadzić zajęcia dla dzieci ze szkół specjalnych. – Alpaki to spokojne, kochane, nienachalne, ale ciekawskie stworzenia, które idealnie nadają się do współpracy z dziećmi. Akurat te zwierzęta są przyjaciółmi ludzi, a ich towarzystwo potrafi pozytywnie oddziaływać na stan zdrowia psychicznego i fizycznego. Największą moc ma w tym przypadku dotyk, który poprzez wydzielanie endorfin, czyli hormonów szczęścia, uspokaja i powoduje rozluźnienie. Alpakoterapia w szczególności polecana jest osobom z zaburzeniami lękowymi, nerwicą, depresją, autyzmem, czy zespołem Downa, a także wspomaga rozwój dzieci, które mają problemy emocjonalne. Już jakiś czas temu zauważyłam, że w naszym regionie nie brakuje szkół, które poszukują takiej formy atrakcji oraz rehabilitacji. Mam nadzieję, że taką pomoc już niedługo znajdą w moim gospodarstwie…
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Gratuluję pomysłu i widocznych sukcesów w hodowli alpaków.
Przed chwilą obejrzałam Państwa gospodarstwo w programie pt.Daleko od miasta.
Serdecznie pozdrawiam z Wąbrzeźna
Elżbieta B.
Witam. Też obejrzałam ten program i bardzo zazdroszczę tego codziennego kontaktu z tymi sympatycznymi zwierzętami. Chciałabym dowiedzieć się czy kołdry z wełny z alpaka są ciepłe i jaka jest cena takiej kołdry , pozdrawiam panią Ewę i jej sympatyczne alpaki