Jak z żartownisia zrobić złodzieja

Nagłówki. Z pozoru wydają się jedynie uzupełnieniem wyczerpującego materiału. W gruncie rzeczy są jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym jego elementem. To dzięki nim portale internetowe osiągają niebywałą klikalność swoich artykułów, a również i bardzo często słaby tekst przyciąga uwagę większości czytelników. Są jednak pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Szkoda, że większość ma to po prostu gdzieś…

seba

Wchodząc na serwis internetowy gazety „Fakt” od razu rzuca się w oczy tytuł – „Szczęsny złodziejem? Nagrali go podczas kradzieży”. Szok! Niedowierzanie! Reprezentant Polski w piłce nożnej jest zwykłym rabusiem?! Dopiero otwierając artykuł okazuje się, że Szczęsny zrobił po prostu żart klubowemu koledze wyciągając mu z torby portfel i za chwilę mu go oddając. Pytanie – czy tak powinno wyglądać dziennikarstwo i „wolne media”? Śmiem wątpić.

Jeszcze kiedy uczęszczałem na studia o kierunku dziennikarstwo prasowe, jeden z naszych wykładowców pokazywał nam, jak w brukowcach tworzy się „atrakcyjne” okładki. Jeden z dziennikarzy pojechał do małej wsi w Małopolsce. Trafił do starszej kobiety mieszkającej samotnie w małym, drewnianym domku. Wysiadł z auta, podszedł do będącej w ogródku staruszki i zapytał o drogę. Kobieta obróciła się w kierunku jezdni i wskazała palcem, gdzie powinien się udać. W tym czasie dziennikarz wyciągnął aparat fotograficzny i zrobił jej zdjęcie. Za kilka dni na okładce ukazało się zdjęcie staruszki z zamazaną twarzą i tytułem brzmiącym mniej więcej tak: „Pani Ewa zdradza: To tutaj wylądowali kosmici!”. Dziennikarstwo wysokich lotów…

Najlepszym sposobem na zwiększenie wyświetleń naszego serwisu są jednak galerie. Z tym nie może równać się nawet najlepszy nagłówek. „50 najlepszych filmów 2016 roku”, „20 najpiękniejszych magazynierek”, „30 ozdób na choinkę”, to tylko kilka tytułów z jakimi się spotkałem, a które zmuszają czytelnika do przeklikania 20 podstron, aby w całości zobaczyć materiał. Wyobraźmy sobie, że tego typu artykuł czyta 100 osób. Gdyby całość znalazła się tylko na jednej stronie, mielibyśmy zaledwie 100 wyświetleń. Stosując ten trick możemy liczyć na 2000, a czasami 5000 wyświetleń! Jest różnica? Sposób na reklamodawców idealny. A, że w ostateczności w materiale nie było nic unikatowego i interesującego (oprócz zdjęć 20 najpiękniejszych magazynierek ;)) jest już zupełnie nieistotną kwestią.

WARTO PRZECZYTAĆ:   W co gra papież Franciszek i dlaczego z katolików robi idiotów?

Wydaje mi się, że doszliśmy do momentu, w którym prawdziwe dziennikarstwo przegrywa z szokującymi, chwytliwymi, ale równie często bezwartościowymi tytułami, gdzie przypalone na lokówce włosy jednej z aktorek, są dla czytelnika dużo ważniejszą sprawą, niż śmierć tysiąca osób w wyniku choroby, katastrofy lotniczej, itp. Dodatkowo bardzo często dajemy z siebie robić „idiotów” licząc na to, że jeżeli tytuł artykułu brzmi „Szczęsny złodziejem?”, to przeczytamy, iż polski bramkarz okradał włoskie kamienice, a towar wystawiał na Allegro. O ile jeszcze każda ze 100 osób zdecyduje się przeczytać taki materiał i zapozna się z prawdą jest stosunkowo „bezbolesne”, tak w sytuacjach, kiedy zrobi to zaledwie 50 proc., to w oczach osób, który uwierzyły jedynie tytułowi, Szczęsny złodziejem zostanie. W ten sposób rodzą się nieprawdziwe historie, zakłamane fakty i wprowadzanie opinii publicznej w błąd. „Wolne media”. W niektórych przypadkach tego typu określenie można powiązać jedynie z wolnym myśleniem poszczególnych dziennikarzy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *