Jakub Kuzdra: Z Wierzchosławic do wielkiej piłki

23-letni Jakub Kuzdra od dwóch lat jest zawodnikiem Warty Poznań. Z klubem ze stolicy Wielkopolski wywalczył w ubiegłym sezonie awans do piłkarskiej Ekstraklasy. Pochodzący z Wierzchosławic obrońca, który przez kilka lat bronił barw Unii Tarnów nie ukrywa, że po zakończonej karierze chciałby wrócić w rodzinne strony, objąć stery w lokalnym klubie i wraz z nim awansować do wymarzonej 4. ligi.

Jakub Kuzdra, fot. Piotr Leśniowski

Futbol z pokolenia na pokolenie
Jakub już od dziecka fascynował się piłką nożną. Wielka w tym zasługa jego dziadka, który przez wiele lat sprawował funkcję prezesa klubu z Wierzchosławic. To on zaprowadził go na pierwszy mecz lokalnego klubu. – Zabrał mnie na pierwszy mecz, gdy miałem dwa lata… Odkąd pamiętam były to dla mnie wspaniałe przeżycia. Dziadek był bardzo zakochany w futbolu. Pamiętam, że często razem oglądaliśmy mecze polskiej reprezentacji w telewizji, a także polskich klubów w europejskich pucharach. Nie było wtedy zbyt dużo pieniędzy, więc o kablówce i oglądaniu zagranicznych lig, czy też polskiej Ekstraklasy nie było mowy. Kiedy mój dziadek zmarł, na mecze zabierał mnie mój tata, który także interesuje się piłką. Następnie zacząłem uczęszczać na treningi do Jutrzenki Wierzchosławice. Nie marzyłem wówczas o tym, że w przyszłości będę zarabiał na chleb grając w piłkę. Traktowałem to przede wszystkim jak zabawę i ciekawą formę spędzenia czasu w gronie znajomych – mówi Jakub Kuzdra, który z czasem trafił do juniorów Unii Tarnów. – Kiedy zacząłem uczęszczać do Szkoły Podstawowej w Mościcach, były tam różne sekcje: pływacka, lekkoatletyczna, czy piłkarska. Będąc uczniem czwartej klasy, zdecydowałem się na zmianę Jutrzenki Wierzchosławice na Unię Tarnów. To był bardzo dobry ruch z mojej strony, ponieważ dziś wiem, jak w pozytywny sposób gra w Unii wpłynęła na mój rozwój. Z każdym rokiem pokonywałem kolejne szczeble, aż zadebiutowałem w drużynie seniorów. W międzyczasie pojawiła się opcja, aby zasilić szeregi drużyny juniorów Cracovii, jednak ówczesny trener Unii Tarnów, Michał Szymczak niemal natychmiast przesunął mnie do pierwszej drużyny. Na początku było bardzo ciężko, ale z czasem radziłem sobie coraz lepiej. W sezonie 2014/2015 grałem już praktycznie w każdym meczu, a to zaowocowało tym, że pojawiły się powołania z… juniorskich reprezentacji Polski!

Świetne występy w Unii Tarnów, a także kolejne mecze w reprezentacji Polski U-18 sprawiły, że o Jakuba zaczęły dopytywać się kluby z wyższych lig. Pojawiały się propozycje z 2. ligi, z 1. ligi, aż w końcu swoją ofertę złożyli przedstawiciele ekstraklasowego Piasta Gliwice. Dla pochodzącego z Wierzchosławic zawodnika była to olbrzymia szansa, na rozpoczęcie poważnej kariery. – Nie wahałem się zbyt długo i zdecydowałem się na przenosiny do Gliwic. Oczywiście pewne obawy były, bo przecież miałem zaledwie 18 lat. Nigdy nie mieszkałem do tej pory w internacie, nadal się uczyłem, a tutaj czekała mnie przeprowadzka wiele kilometrów od domu i rodziny. Szybko jednak się zaadaptowałem. W Gliwicach grało dużo Polaków, ale nie brakowało też Hiszpanów, czy reprezentanta Czech, Kamila Vacka. Miałem więc od kogo się uczyć. Wydawało mi się, że przechodzę do średniaka polskiej Ekstraklasy, a ostatecznie… zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski! Co prawda sam zagrałem tylko w kilku spotkaniach w lidze i Pucharze Polski, a większość meczów rozgrywałem w drużynie rezerw, jednak medal za wicemistrzostwo kraju również otrzymałem. Dla mnie to naprawdę super wspomnienie – mówi 23-latek, który po dwóch latach spędzonych w Gliwicach, najpierw trafił na wypożyczenie do Polonii Bytom, a następnie został graczem pierwszoligowej Bytovii Bytów. – Początkowo nie byłem zadowolony z takiego rozwoju wypadków. Trafiłem do Ekstraklasy, a teraz byłem zmuszony grać dwa poziomy niżej. Z czasem jednak stwierdziłem, że był to bardzo dobry ruch, ponieważ podnoszenie swoich umiejętności krok po kroku przynosi zdecydowanie lepsze rezultaty, niż wrzucenie człowieka od razu na głęboką wodę. Dobre występy w Bytovii sprawiły, że z czasem trafiłem do Warty Poznań, z którą w ubiegłym sezonie wywalczyłem awans do Ekstraklasy. Teraz jestem podstawowym graczem tej drużyny i czuję, że jestem zdecydowanie bardziej gotowy na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce w stosunku do tego, co miało miejsce pięć lat temu.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Boniek z Hondurasu

Na obiedzie z Quebonafide
Jakub Kuzdra nie ukrywa, że w dalszym ciągu bardzo mocno związany jest z Wierzchosławicami. Kiedy tylko ma przerwę w rozgrywkach, wraz ze swoją narzeczoną pojawiają się w rodzinnych stronach, aby tutaj odpocząć. Co ciekawe, kilka lat temu, jego dom odwiedził znany raper Quebonafide! – Z Quebo znam się od pięciu lat. Nie był wówczas jeszcze tak rozpoznawalny, jak obecnie. Pewnego razu hypemen KrzyKrzysztof, z którym również się znam, zaproponował, abyśmy udali się na jego koncert. To wszystko działo się, kiedy byłem jeszcze zawodnikiem Piasta Gliwice. Aby się odwdzięczyć, zaprosiłem ich na mecz swojej drużyny. Tak zaczęła się nasza znajomość. Po jednym z koncertów, który grali w Opolu, zaproponowałem im, aby przyjechali do mnie do Wierzchosławic na… obiad. Po posiłku udaliśmy się na boisko, aby pograć trochę w piłkę. To była naprawdę spontaniczna i zwariowana akcja, o której niewiele osób z Wierzchosławic wówczas wiedziało. Zresztą cały czas staram się, aby swoje kontakty wykorzystywać do promocji mojej rodzinnej miejscowości. Kiedy byłem piłkarzem Bytovii, tuż przed meczem ligowym z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, udało mi się zorganizować rozruch dla całej drużyny na stadionie w Wierzchosławicach! To było spore wydarzenie, które cieszyło się zainteresowaniem w naszej miejscowości. Przecież do tej pory stadion w mojej rodzinnej miejscowości nie gościł piłkarzy pierwszoligowego klubu…

Co ciekawe, wielką pasją Jakuba oprócz piłki nożnej są także podróże. Olbrzymim marzeniem 23-latka jest gra w piłkę, w którejś z egzotycznych lig. – Wiele osób pasjonuje się Ligą Mistrzów, lub największymi ligami piłkarskimi w Europie, na czele z ligą niemiecką, angielską, czy hiszpańską. Ja też lubię pooglądać spotkania w tych ligach, jednak zdecydowanie większą frajdę sprawia mi obejrzenie spotkania w mniej popularniejszych rozgrywkach, jak np.: ligi azjatyckie, liga australijska, ligi skandynawskie, czy amerykańska MLS. Zresztą występy w którymś z amerykańskich klubów, to moje wielkie marzenie. Gdyby pojawiła się taka opcja, już dziś zacząłbym się pakować. Stany Zjednoczone pociągają mnie od najmłodszych lat. Uwielbiam tamtejszą kulturę i sposób życia. Moja babcia przez wiele lat mieszkała w USA. Teraz mieszka tam mój wujek. Do tej pory nie było mi jeszcze dane, aby odwiedzić ten kraj. Swego czasu z moją mamą staraliśmy się o wizę, ale bezskutecznie. Wierzę jednak, że kiedyś zagram w piłkę w Stanach Zjednoczonych lub w jakiejś z egzotycznych lig. Kiedy byłem dzieckiem, zawszę powtarzałem, że zostanę piłkarzem lub podróżnikiem. W obecnych czasach bardzo łatwo jest to ze sobą połączyć. Zawodowi piłkarze sporo podróżują po świecie, więc z gry w piłkę czerpię naprawdę wielką frajdę i satysfakcję – tłumaczy Jakub.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Faraon z Ryglic

Przyszły prezes LKS Wierzchosławice
Przed zawodnikiem Warty Poznań jeszcze wiele lat gry w piłkę nożną. Niewykluczone więc, że buty na piłkarskim kołku powiesi dopiero za 13-14 lat. Nie oznacza to jednak, że 23-latek już teraz nie myśli o tym, czym będzie zajmował się na piłkarskiej emeryturze. Co ciekawe, swoją dalszą przyszłość również łączy z futbolem, tyle tylko, że na lokalnym podwórku.

– Chciałbym po wielu latach zajmować stanowisko, które zajmował niegdyś mój dziadek, czyli zostać prezesem LKS Wierzchosławice. Obecnie klub z mojej rodzinnej miejscowości gra w rozgrywkach A-klasy. Moim celem byłoby wprowadzenie go do rozgrywek 4. ligi, czyli na poziom, na którym obecnie grają piłkarze Unii Tarnów. Wiem, że jest to możliwe. Na bieżąco śledzę poczynania LKS Wierzchosławice w rozgrywkach ligowych. Zresztą śledzę wyniki spotkań w naszym regionie od B-klasy do 4. ligi. Obecnie miejsca dające awans do 4. ligi w swoich rozgrywkach zajmują drużyny Radłovii Radłów i Dunajca Zakliczyn, a więc są to ekipy z miejscowości niewiele większych od Wierzchosławic. Kiedy pojawiam się w swojej rodzinnej miejscowości i udaję się na trening najmłodszych grup, często mówię trenującym chłopcom, aby dawali z siebie maksimum, bo to oni będą w przyszłości stanowili o sile klubu, w którym będę chciał przejąć stery. Widzę, że oni, pomimo swojego młodego wieku, także podchodzą do tego projektu bardzo poważnie – śmieje się Jakub i dodaje, że jego najbliższym celem jest, jak najlepsza gra w Warcie Poznań, która z czasem może zaowocować kolejnym transferem. – Jesteśmy beniaminkiem Ekstraklasy, dlatego dla nas głównym celem jest utrzymanie się w lidze. Po cichu liczymy jednak na to, że uda nam się na koniec sezonu zameldować w połowie stawki. Jeżeli chodzi o moją osobę, to chciałbym w tym sezonie strzelić bramkę, w którymś ze spotkań, a także dołożyć do tego kilka asyst. Być może moja dobra gra sprawi, że z czasem zainteresuje się mną jakiś klub z silniejszej ligi, niż polska. Marzeniem każdego zawodnika jest wyjazd poza granice Polski i gra w czołowych zespołach Europy. Twardo stąpam po ziemi, ale mam też marzenia, a jednym z nich jest spróbowanie swoich sił w jednej z pięciu najsilniejszych lig na Starym Kontynencie. To byłoby coś, zwłaszcza, że wówczas byłbym pierwszym zawodnikiem z Wierzchosławic, który by tego dokonał – kończy z uśmiechem 23-letni obrońca Warty Poznań.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Żyjemy w pokręconym kraju...

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.