Jakub Rutana – Z aparatem w las…

Jakub Rutana z Czermnej w gminie Szerzyny nie wyobraża sobie weekendu spędzonego poza lasem. Tylko w lesie, czając się pomiędzy drzewami z aparatem w dłoni, ma szansę wykonać unikalne zdjęcie saren, jeleni, żubrów lub wilków! 38-latek nie ma wątpliwości, że jeżeli ktoś lubi przyrodę oraz fotografowanie bez większych problemów zapała miłością do takiej formy spędzania wolnego czasu.

Jakub Rutana

Oko w oko z żubrem
Jakub fotografią zainteresował się, będąc jeszcze dzieckiem. Jego wujek był fotografem i wykonywał wiele zdjęć z rodzinnych uroczystości. – To on sprawił, że zacząłem interesować się fotografią. Bardzo szybko kupiłem swój pierwszy aparat na klisze. Nie myślałem wówczas o żadnych zdjęciach przyrodniczych. Frajdę sprawiało mi już samo wykonywanie zdjęć członkom rodziny. Dopiero, kiedy trafiłem do technikum leśnego, pomyślałem, że ciekawym pomysłem byłoby połączenie fotografii z przyrodą. Na początku kupiłem aparat kompaktowy, który z czasem zamieniłem na lustrzankę. Dodatkowo pasję do przyrody zaszczepił we mnie mój tata, który jest leśnikiem – mówi Jakub. – Moimi idolami stali się Tomasz Kłosowski i Artur Tabor, którzy w TVP prowadzili cykl filmów dokumentalnych o polskiej przyrodzie pt. „Dzika Polska”. To od nich czerpałem inspirację na wykonywanie kolejnych zdjęć. Początkowo zdjęcia robiłem jedynie w lasach w naszym regionie. Zaczęło się od saren, zajęcy, sów czy bażantów… Fascynowało mnie samo przyglądanie się temu, jak te zwierzęta funkcjonują w środowisku. Z czasem zacząłem podróżować w dalsze zakątki kraju, takie jak Beskidy, czy Bieszczady. Kilkukrotnie udałem się także w słowackie lasy. Tam mogłem wykonać zdjęcia jeleni, czy wilków.
Według 38-latka z Czermnej fotografowanie zwierząt sprawia nie tylko olbrzymią frajdę, ale także powoduje nagły przypływ adrenaliny. – Trudno wytłumaczyć emocje, jakie rodzą się w człowieku, kiedy stoimy 50 metrów od żubra ważącego 900 kg lub kiedy wykonujemy serię zdjęć watahy wilków. Zdarza się, że ręce w takim momencie potrafią się zatrząść i serce mocniej bije. Na wykonanie kilku dobrych fotografii trzeba poświęcić niejednokrotnie cały dzień. Przeważnie, kiedy wyjeżdżam na „foto-łowy”, budzik nastawiam już na godzinę 2:30. Dzień zaczynam od mocnej kawy, by już przed godziną 5., czyli jeszcze przed świtem być na moim miejscu pracy. Wiele razy zdarzało się, że pierwsze zdjęcie wykonywałem po upływie kilkunastu godzin. Tak było chociażby w przypadku żubrów, którym wykonałem zdjęcia dopiero około godz. 19.,czyli po 14 godzinach przebywania w lesie! Zawsze w takich sytuacjach należy się spieszyć, ale także należy być bardzo ostrożnym. Nawet delikatny szelest może spowodować, że wystraszymy zwierzęta i szansa na dobre zdjęcia bezpowrotnie przepadnie. W przypadku fotografii żubrów, które mogłem podziwiać w Bieszczadach, wykonałem ponad 50 zdjęć. Niestety ze względu na późną porę i ruchliwość tych zwierząt tylko 3-4 zdjęcia nadawały się do późniejszej publikacji – mówi Jakub.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Mistrzowie papierowych samolotów

Tajemnica przyrody
Według mieszkańca Czermnej, który na co dzień jest pracownikiem Nadleśnictwa Gromnik, fotografem dzikiej przyrody może zostać dosłownie każdy, o ile taka osoba… nie boi się zwierząt. – Samo wykonywanie zdjęć nie jest trudne. Bez problemu można nauczyć się tego, w którym momencie należy wcisnąć przycisk spustu migawki. O wiele trudniejsze jest za to nauczenie się bycia cierpliwym. Spędzenie kilku godzin będąc ukrytym w krzakach, może być nieprzyjemne, zwłaszcza kiedy jesteśmy atakowani przez komary i kleszcze, których już w tym roku miałem tyle, że ciężko je zliczyć. Nie możemy także bać się zwierząt. Jeżeli sytuacja tego wymaga, musimy być gotowi podejść na kilkanaście metrów, ale w taki sposób, aby ich nie płoszyć. Poza tym, jeżeli chcemy, aby nasze fotografie wyróżniały się spośród innych, dobrze byłoby zainwestować w odpowiedni sprzęt. Dobry aparat to wydatek około 10-15 tys. zł, a do tego trzeba dorzucić jeszcze obiektyw, którego zakup również wiąże się z podobnymi kosztami. Trzeba również zdać sobie sprawę z tego, że bycie fotografem przyrody, to bardziej pasja, niż sposób na zarobienie pieniędzy. W obecnych czasach miłośników fotografii nie brakuje, więc różnorakich zdjęć jest cała masa. Kilkukrotnie udało mi się sprzedać moje fotografie dla gazet poświęconych przyrodzie, czy publikacjom książkowym. Nie było jednak tego, aż tak dużo, abym mógł powiedzieć, że jest to sposób na życie. Większość swoich prac publikuję w internecie lub organizuję wystawy – tłumaczy Jakub Rutana.
Fotograf z Czermnej nie ukrywa, że w swoich zdjęciach stara się przede wszystkim uchwycić chwile, które przemijają, przyrodę, która cały czas się zmienia, a której zabiegani ludzie w dzisiejszym świecie nie dostrzegają. – Poprzez fotografię chcę przekazać przyszłym pokoleniom kawałek historii, piękno flory i fauny, gdyż czas szybko biegnie i wszystko zmienia się nieodwracalnie. Kilka lat temu na Facebooku założyłem nawet specjalną stronę „Dzień Dobry z Pasma Brzanki”, na której publikowane są zdjęcia przyrody, zabytków, ludzi oraz opisy bogatej historii naszego regionu. Przyroda skrywa w sobie niesamowitą tajemnicę, a fotografie przynajmniej w niewielkim stopniu pomagają ją odkrywać…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Ograniczą zasiłek dla bezrobotnych?

Lasy otwarte na wiedzę
38-latek cieszy się, że po okresie, w którym z powodu epidemii koronawirusa lasy były przez pewien czas zamknięte, w końcu można ponownie się po nich poruszać. Do leśnych wędrówek zachęca nie tylko miłośników fotografii, ale przede wszystkim zwykłych ludzi, którzy właśnie w lasach mogą zrelaksować się po dniu pełnym stresu. – Lasy mogą redukować stres, poprawiać nastrój, zmniejszać złość i agresję, a nawet zwiększyć poczucie szczęścia. Dodatkowo wiele przeprowadzonych badań wskazuje na to, że po stresujących i wymagających koncentracji sytuacjach ludzie lepiej i szybciej wracają do zdrowia w naturalnym środowisku niż w miejskim otoczeniu. Udowodniono również, że olejki eteryczne wydzielane przez drzewa leczniczo wpływają na nasze organizmy. Dąb poprawia krążenie, kasztanowiec poprawia samopoczucie, a brzoza łagodzi stany depresyjne. Nie od dziś także wiadomo, że powietrze leśne jest czyste, a zieleń przyrody działa uspokajająco, przywraca równowagę, likwiduje napięcia, stymuluje układy nerwowy, odpornościowy, hormonalny i krwionośny. Z racji wykonywanego zawodu znaczą część życia spędzam właśnie w lasach i doskonale wiem, jak wiele pozytywów to za sobą niesie. Poza tym lasy mogą okazać się również przepustką do wiedzy. Mieszkańcy naszego regionu nawet nie mają pojęcia, jak fantastyczne gatunki roślin, czy zwierząt skrywają nasze lasy. Cztery lata temu udało mi się wykonać zdjęcie derkacza, czyli ptaka, który jest unikatem na skalę Europy. Derkacz, który jest ptakiem chronionym wielkości kuropatwy, prowadzi bardzo skryty tryb życia i praktycznie nigdy nie pojawia się na odsłoniętym terenie. Spotkać można u nas również ptaka o nazwie… mysikrólik zwyczajny, który jest najmniejszym ptakiem w Europie. Waży nieco ponad 5 gram, a długość jego ciała nie przekracza 9 cm – mówi Jakub.
Największym marzeniem fotografa z Czermnej, którego dotąd nie udało mu się jeszcze zrealizować, jest wykonanie zdjęcia rysia oraz niedźwiedzia. – Wierzę, że już podczas kolejnej wizyty w Bieszczadach uda mi się sfotografować, któreś z tych zwierząt. Raz byłem już blisko spotkania z niedźwiedziem. Widziałem na ściółce leśnej jego odchody, a na drzewach rysy po jego pazurach. Ostatecznie jednak nie udało się nam na siebie wpaść. Wykonanie zdjęcia niedźwiedzia jest zdecydowanie łatwiejszą sztuką niż zrobienie zdjęcia rysia. Ryś to jeden z najrzadziej spotykanych w lasach gatunków ssaków drapieżnych. Spotkanie z rysiem, to jak wygranie pieniędzy na loterii. Pomimo tego, że to największy leśny kot na Starym Kontynencie, to między drzewami i wykrotami przechadza się jak mała, kompletnie niezauważalna istota, która stroni od kontaktu z ludźmi. Moja przygoda z fotografią dzikiej przyrody na pewno nie zostanie zakończona, dopóki nie zrobię mu zdjęcia. Taka fotografia bez wątpienia przebije spotkania oko w oko z wilkami, czy żubrami, które mam już na swoim koncie – kończy z uśmiechem Jakub.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Skrzyszów: Niebezpieczna budowa?

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.