Pochodzący z Tuchowa, Jarosław Kaniewski od najmłodszych lat pasjonuje się piłką nożną. Co ciekawe, wcale nie kręcą go mecze, w których występują gwiazdy światowej piłki, a najniższe szczeble ligowe w Polsce. W tym roku miłośnik futbolu postawił przed sobą ambitny cel – odwiedzić 100 stadionów piłkarskich w Małopolsce i na Podkarpaciu. Do zrealizowania celu pozostało mu już tylko 7 obiektów.
Tuchowianin po raz pierwszy na stadionie piłkarskim pojawił się mając dziesięć lat. Na mecz lokalnych drużyn zabrał go tata. Od tego momentu pokochał ligowe potyczki półprofesjonalnych piłkarzy. – Pojawianie się na meczach niższych lig to okazja do odwiedzenia nowych miejsc, poznawania ludzi którzy poświęcają swój wolny czas by tworzyć lokalną piłkę. Atmosfera jest zupełnie inna niż przed telewizorem, gdyż można obserwować sport w czystym wydaniu, gdy amatorzy ze sportowej pasji walczą o każdy metr boiska, robiąc to zupełnie za darmo – mówi Jarek dodając, że miłuje się w zwiedzaniu piłkarskich stadionów również w momencie, kiedy… nie odbywa się na nich żaden mecz. – Swego czasu usłyszałem o… groundhoppingu, czyli hobby polegającym na oglądaniu meczów piłkarskich na jak największej ilości stadionów i boisk. W naszym kraju groundhopping znany jest również pod pojęciem „turystyki stadionowej”. Groundhopping został zapoczątkowany prawdopodobnie w latach 70. XX wieku w Anglii. Dziś to hobby jest najbardziej popularne w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii i Belgii. Uczestnicy, nazywani groundhopperami, podróżują odwiedzając mecze na wszystkich poziomach – od najważniejszych rozgrywek po te amatorskie. Z groundhoppingiem powiązany jest groundspotting, czyli zwiedzanie stadionów w czasie, gdy nie są na nich rozgrywane mecze. Ja łączę jedno i drugie.
W ubiegłym roku Polski Związek Piłki Nożnej zorganizował akcję pt. „100 meczów na 100-lecie PZPN”. Założenie akcji było proste – uczestnik miał za zadanie w 2019 roku zobaczyć na żywo 100 oficjalnych meczów rozgrywanych na polskich boiskach. Dla tych, którzy spełniliby to zadanie, PZPN w nagrodę przygotował drobne upominki. Jednym z uczestników zabawy został Jarek. – Chciałem zrealizować ten cel, ponieważ sądziłem, iż niewielu pasjonatom piłki uda się zobaczyć na żywo 100 spotkań. Ostatecznie okazało się, że również sam nie sprostałem temu wyzwaniu. Różne okoliczności sprawiły, że mój licznik zatrzymał się na 68 meczach. Żałowałem, że nie spełniłem wymaganego kryterium, ale postawiłem sobie nowe wyzwanie. Już poza konkursem, w kolejnym roku nieco zmodyfikowałem zadanie, a to przede wszystkim przez panującą pandemię koronawirusa, która na kilka miesięcy zablokowała rozgrywki ligowe w naszym kraju i zamiast wizyty na 100 meczach, postanowiłem w ciągu roku odwiedzić 100 stadionów – mówi mieszkaniec Tuchowa, który w 2020 roku zwiedził już 93 stadiony w Małopolsce i na Podkarpaciu, na których rozgrywane są spotkania od 3. ligi do B-klasy. – Odwiedzałem w tym roku stadiony w Stalowej Woli i Dębicy, gdzie swoje mecze rozgrywa trzecioligowa Wisłoka. Na mojej liście nie brakuje również stadionu Wieczystej Kraków, gdzie grają dziś byli reprezentanci Polski, czyli Sławomir Peszko oraz Radosław Majewski. Odwiedziłem także mnóstwo obiektów w A-klasie, czy B-klasie. Lokalne stadiony w Rzepienniku Strzyżewskim, Łękawicy, Wierzchosławicach, czy Tarnowcu są mi bardzo dobrze znane. Wielką frajdę sprawia mi również zwiedzanie obiektów, na których dziś nie odbywają się już mecze piłkarskie, ponieważ kluby albo upadły, albo zawieszono ich działalność. W tym roku udało mi się zobaczyć 11 takich stadionów m.in. w: Jaźwinach, Bobrownikach Małych, Przyszowie, czy Zalasowej – mówi pasjonat futbolu i dodaje, że podczas zwiedzania, zawsze wykonuje zdjęcia stadionów, na których był i umieszcza je w internecie. – W ten sposób kataloguję swój zbiór. Do niektórych zdjęć powracam ze sporym sentymentem, ponieważ kilka stadionów w naszym regionie jest naprawdę unikatowych i trudno obok nich przejść obojętnie. Jednym z najpiękniej położonych obiektów, na których byłem jest stadion Popradu Rytro. Otaczają go niesamowicie prezentujące się szczyty gór, a obok spokojnie płynie rzeka Poprad. Innym fantastycznym obiektem jest stadion w Przemyślu, na którym swoje mecze rozgrywa Czuwaj. Nie dość, że stadion położony jest w naprawdę urokliwym miejscu, to dodatkowo jedną z trybun jest charakterystyczny drewniany budynek, który przetrwał wojnę, powodzie, ale wciąż stoi i jest zabytkiem!
Niektóre ze stadionowych wycieczek kończą się dla tuchowianina w szczególny sposób. Zdarza się bowiem, że kierownicy lub prezesi klubów, z którymi rozmawia podczas zwiedzania obiektów, poznając bliżej jego pasję, w ramach podziękowań za wizytę na obiekcie, wręczają mu jakiś upominek. – Zdarza się, że ktoś wręczy mi odznakę klubową lub proporczyk w ramach podziękowań. Ostatni tego typu prezent otrzymałem, kiedy byłem na meczu KS Wiązownicy. Prezes tamtejszego klubu wysłał mi pocztą piękną odznakę, która trafiła do mojej kolekcji. W tej chwili mam 50 odznak, a także 38 proporczyków klubów. To miłe, kiedy ktoś docenia, to co robisz – mówi Jarek, który od 1,5 roku prowadzi stronę na Facebooku pt. „Od B-klasy do Ekstraklasy- Małopolska”, na której dzieli się relacjami ze spotkań piłkarskich w najniższych ligach w naszym regionie. – Bardzo mało osób zajmuje się ligową piłką w naszym powiecie na najniższym szczeblu. Staram się prowadzić ten serwis na bieżąco i urozmaicać go o różne ciekawostki z życia klubów z Tarnowa i okolic. Moim celem jest popularyzacja piki nożnej w niższych ligach w naszym regionie. Zwiedzanie stadionów jest pomocne przy prowadzeniu takiego serwisu. Kiedy opisuję wydarzenia związane z danym klubem, wracają wspomnienia z mojej wizyty na obiekcie, na jakim rozgrywa spotkania, z przeprowadzonych rozmów z działaczami tego klubu, a także z reakcji kibiców na wydarzenia na boisku.
Największym marzeniem tuchowianina jest zobaczenie na żywo spotkania w niższych ligach na każdym kontynencie. – Zdaję sobie sprawę z tego, że być może nigdy tego nie osiągnę, bo to wiąże się z olbrzymimi kosztami, ale przecież marzenia są po to, aby je realizować. Chciałbym zobaczyć z bliska, jak funkcjonują kluby w niższych ligach w Afryce, Azji, czy Ameryce Południowej, by móc porównać je do naszych A-klasowiczów, czy B-klasowiczów. Jestem pewny, że byłoby to niesamowite przeżycie. Turystyka stadionowa, potrafi być hobby, które wciągnie człowieka na długie lata i może dostarczyć wielu niezapomnianych wspomnień, więc mogę polecić ją dosłownie każdemu – kończy z uśmiechem Jarek.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.