Mirosław Cierpich wiele lat zastanawiał się nad otworzeniem w Tarnowie własnego biznesu. Po głowie krążyły mu różne pomysły, aż w końcu trzy lata temu zdecydował się na coś, czego do tej pory w naszym kraju nie robił nikt – zajął się hodowlą boczniaków na… fusach z kawy. Z każdym kolejnym miesiącem jego firma rozwijała się coraz prężniej, a dziś swoich stałych klientów posiada w Niemczech, czy na Słowacji.
Pomysł na biznes zaczerpnął z jednego z portali internetowych, na którym pojawił się artykuł na temat hodowli boczniaków na fusach z kawy. – Bardzo mnie to zaciekawiło, a następnie zainspirowało do działania. Od razu znalazłem kontakt do dwóch Amerykanów, którzy na co dzień się tym zajmowali. Udzielili mi pierwszych rad i wskazówek. Już na następny dzień pobiegłem do pobliskiej restauracji zamówić worek z fusami z kawy – śmieje się pan Mirosław. Początki nie należały do najłatwiejszych. Z racji tego, że był pierwszym tego typu producentem w Polsce, wszystkiego musiał uczyć się sam i ze zdobytych we własnym zakresie materiałów. Dodatkowo pojawiły się też problemy natury urzędniczej. – Firmę otworzyłem na terenie własnego domu. Jedno z pomieszczeń w piwnicy przeznaczyłem na halę produkcyjną. W urzędzie miasta musiałem kupić zezwolenia na przetwarzanie i transport odpadów. Każdorazowo płacąc za taką „usługę” ponad 600 zł. Dodatkowo w nazwie swojej firmy użyłem słowa „Eko” przez co… nałożono na mnie karę finansową. Okazało się, że to wszystko przez europejskie normy, zgodnie z którymi należy posiadać odpowiednie certyfikaty, żeby być „ekologicznym”. Zmuszony byłem zmienić nazwę na „Ek-Miro”. Na samym początku problemów było naprawdę sporo. Udało się je jednak przezwyciężyć, dzięki czemu dziś mogę nazwać się już doświadczonym hodowcą.
Jak zauważa tarnowianin, każdego dnia na całym świecie wypija się ponad 1,5 miliarda filiżanek kawy, a fusy najczęściej trafiają na wysypisko, a przecież są one cennym składnikiem naturalnego nawozu. Idealnym do uprawy grzybów. – Stwierdziłem, że szkoda byłoby zmarnować tak dużą energię włożoną w wyprodukowanie kawy, a tym samym fusów. Sama produkcja jest stosunkowo prosta. Oprócz fusów, które otrzymuję przeważnie ze stacji benzynowych, gdzie kawa przyrządzana jest w ekspresach, grzyby do prawidłowego wzrostu potrzebują celulozy, dlatego w tym celu dosypuję trochę wysterylizowanych trocin bądź sterylizowanych kartonów. Kolejnym krokiem jest umieszczenie ziarnistej grzybni boczniaka, którą wcześniej zakupuję od producenta. Gotową mieszankę rozsypuję do woreczków foliowych, które w przystosowanym do tego pomieszczeniu dojrzewają około 3-4 tygodnie, a następnie pakowane są do tekturowych pudełek i sprzedawane. Przez około półtora miesiąca można wyhodować pół kilograma boczniaków.
Mimo, iż boczniaki mają w Polsce wielu wielbicieli, to swoich głównych klientów pan Mirosław posiada poza granicami kraju. Największe liczby swoich produktów dostarcza do Niemiec oraz na Słowację. – W Polsce nadal ciężko jest przekonać ludzi do boczniaków na fusach z kawy. A przecież boczniaki to nie tylko smaczne, ale również wartościowe grzyby. Produkowane moim sposobem są także bardziej ekologiczne. Na samym początku część firm, które specjalizują się w sprzedaży zdrowej żywności zamawiało u mnie kilka opakowań. Z czasem jednak te zamówienia się skończyły, a powodem było zbyt małe zainteresowanie ze strony polskich klientów. Inna sytuacja jest z zagranicznymi miłośnikami tych grzybów. Wielką popularnością cieszą się chociażby za naszą zachodnią granicą. Nie dość, że popyt jest na nie znacznie większy, to również można lepiej zarobić, niż w Polsce. U nas cena jednego opakowania to 10-12 zł. Tam jest to kwota o kilkanaście złotych większa.
Tarnowianin nie ukrywa, że wciąż myśli nad poszerzeniem swojej działalności. W grę wchodzi rozpoczęcie hodowli shiitake, czyli grzybów, które w Chinach i Japonii uprawiane są w szklarniach i na wolnym powietrzu. – Są to grzyby, które uprawia się na martwych kłodach drzewnych. Mam już nawet odpowiednie pomieszczenie, gdzie mógłbym zająć się jego hodowlą. Od momentu, kiedy zdecydowałem się na otwarcie firmy, rozszerzyłem swoją halę produkcyjną o jeszcze jedno pomieszczenie. Towaru jest naprawdę sporo. Klienci, którzy zamawiają moje grzyby przeważnie przeznaczają je później, albo na zupę z boczniaków, albo na sosy. Moją ulubioną potrawą jest natomiast smażenie ich w panierce na patelni. Są idealną alternatywą dla kotleta schabowego. A co z fusami, które pozostaną z zebranych przez nas plonów? Taką grzybnię spokojnie można wykorzystać jako nawóz do użyźniania gleby. Nadaje się do tego wyśmienicie!
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.