Natalia Korzec – mistrzyni mocnego kopnięcia

Natalia Korzec od siódmego roku życia trenuje karate. Pochodząca z Łękawicy w gminie Skrzyszów karateczka jest mistrzynią Polski juniorów, a także brązową medalistką Mistrzostw Europy w kategorii kadetów. Pomimo swojego niewielkiego wzrostu (158 cm) podczas treningów w Tarnowskim Klubie Sportowym „Shinkyokushin Karate” zdarza jej się ćwiczyć z chłopakami, którzy niejednokrotnie na własnej skórze przekonali się o sile jej ciosu.

Natalia Korzec (zdj. Barbara Szczerba)

Uczennica II klasy V technikum im. Jana Szczepanika w Tarnowie nie ukrywa, że już od dziecka, mając do wyboru zajęcia taneczne oraz treningi karate wybrała sport walki wymagający mnóstwa poświeceń i wyrzeczeń, o czym wówczas jeszcze nie wiedziała. – W męskim gronie zawsze czułam się lepiej. Z kuzynami spędzałam mnóstwo czasu. Niejednokrotnie dochodziło między nami do bójek, a ja byłam w centrum zamieszania. Nie było wyjścia i rodzice musieli zapisać mnie na jakieś zajęcia sportowe, abym tam mogła się wyszaleć – śmieje się Natalia.

Jednym z argumentów przemawiającym za karate było również to, że ojciec Natalii przez wiele lat trenował ten sport, więc i mieszkanka Łękawicy szybko polubiła nowe zajęcia. – Przez pierwsze kilka lat traktowałam to, jako formę zabawy. Spotkać się z przyjaciółmi, pośmiać się, a przy okazji zadbać o swoje zdrowie… Tak podchodziłam do tego ja, jak i moja rodzina. Pierwsze sukcesy przyszły pięć lat później. Na jednych z mocniej obsadzonych zawodów zajęłam wysoką drugą lokatę. To wówczas postanowiłam, że karate stanie się dla mnie zajęciem na kolejne lata. Wówczas drugą lokatę odebrałam jako porażkę, ponieważ za wszelką cenę chciałam zwyciężać. Być może właśnie dążenie do ciągłego wygrywania sprawiło, że dziś jestem jedną z najlepszych w Polsce wśród juniorek w kategorii wagowej do 60 kg.

Okazuje się, że życie karateczki nie jest usłane różami. Aby osiągać w tym sporcie sukcesy, należy włożyć sporo wysiłku nie tylko w wielogodzinne treningi, ale również w przestrzeganie odpowiedniej diety. Natalia sześć razy w tygodniu odbywa treningi w „Shinkyokushin Karate”, a także dodatkowo sama przygotowuje schemat ćwiczeń, które następnie wykonuje w domowym zaciszu. – Treningi trwają około 1,5 godziny. Podczas zajęć ćwiczymy elementy techniki, czy siły a na zakończenie treningu uczestniczymy w sparingach z innymi zawodnikami. Zdarza się, że walczę z chłopakami, którzy są wyżsi ode mnie o dobrych kilkanaście centymetrów. Nie przeszkadza mi to jednak w nawiązaniu z nimi równorzędnej walki. Wychodzę z założenia, że tylko ćwicząc z silniejszymi ode mnie, jestem w stanie cały czas podnosić swoje umiejętności. Najważniejsze, że nikt podczas takich pojedynków nie wstrzymuje rąk, czy nóg. Wszystko odbywa się na poważnie, ale i pewną kontrolą, więc mimo że jestem dziewczyną, to często mocno obrywam od facetów. Sama jednak również potrafię uderzyć i oni doskonale o tym wiedzą – śmieje się Natalia, która dodaje, że jednym z najtrudniejszych elementów w życiu karateki jest utrzymanie odpowiedniej wagi ciała – W moim przypadku najlepiej zrzucać wagę góra dwa tygodnie przed turniejem. Wówczas człowiek nie traci siły i jest w pełni gotowy do walki. Zdarzyło mi się jednak zrzucać wagę tydzień, a nawet trzy dni przed zawodami. W pierwszym przypadku, w ciągu tygodnia „zgubiłam” 4,5 kg, a drugim razem, w ciągu trzech dni, waga zmniejszyła się o 3 kg. Niestety tak szybka utrata masy ciała powoduje, że podczas turnieju zawodnik jest osłabiony, więc rywalizacja z przeciwnikami staje się bardzo trudna. Codzienne przestrzeganie odpowiedniej diety jest więc nieuniknione. Niestety dla mnie nie jest to łatwe, ponieważ jestem wręcz uzależniona od czekolady, którą mogłabym jeść bez końca!

WARTO PRZECZYTAĆ:   Gdzie leśniczy nie może, tam kamerę umieści...

Mieszkanka Łękawicy pytana o to, kto może uprawiać karate, odpowiada, że jest to sport praktycznie dla każdego i trenować mogą go zarówno małe dzieci, jak i osoby starsze. Dodatkowo jest to dyscyplina niemal na każdą kieszeń. – Liczyć musimy się przede wszystkim z jednorazowym wydatkiem około 300 zł, który pokryje zakup kimona, ochraniaczy i pasa. Koszt miesięcznych zajęć, które odbywają się dwa razy w tygodniu, to wydatek 80-90 zł. Znam wiele trenujących sześciolatków , jak i ponad 70-letnie osoby. Karate to kształtowanie zarówno ciała, jak i charakteru. Treningi pełnią również rolę wychowawczą. Sama jestem tego doskonałym przykładem, ponieważ porażki, które przytrafiają mi się na różnych płaszczyznach życia, nie zniechęcają mnie, a wręcz dopingują do dalszego udoskonalania własnej osoby. Treningi mogą również wpływać na poprawę poczucia własnego bezpieczeństwa. Co prawda swoich umiejętności nie możemy wykorzystywać poza salą treningową, jednak może dojść do sytuacji, że stanie się to koniecznością. Swego czasu wraz z przyjaciółką byłam zmuszona, aby stanąć do walki ze starszym, podchmielonym mężczyzną, który dręczył na ulicy kobietę. Na całe szczęście szybko udało się załatwić sprawę…

Sebastian Czapliński i Natalia Korzec

18-latka już za kilka tygodni rozpoczyna przygotowania do eliminacji Mistrzostw Europy, które w przyszłym roku odbędą się w Polsce. Po raz pierwszy będzie rywalizowała z seniorkami, więc zdaje sobie sprawę, że poprzeczka powędruje znacząco w górę. – Jestem brązową medalistką Mistrzostw Europy kadetek, a także zdobyłam czwarte miejsce podczas ostatnich mistrzostw Starego Kontynentu w kategorii juniorek, które odbyły się w Danii. Od listopada będę startować już z seniorkami, gdzie poziom jest bardzo wysoki. Swoje ambicje i marzenia jednak mam, więc kto wie, czy nie uda mi się sprawić miłej niespodzianki – mówi Natalia, która dodaje, że z karierą karateczki nie wiąże wielkich planów i codzienne treningi traktuje bardziej pod kątem pasji, niż sposobu na życie. – Niestety karate nie jest sportem medialnym. Zawodów nie transmituje się w telewizji, a sponsorzy nie pchają się do nas drzwiami i oknami. Trochę to przykre, bo jest to dyscyplina bardzo widowiskowa i niejednemu przypadłaby do gustu. Dodatkowo w Tarnowie mamy jedną z najlepszych ekip w kraju. Z bycia karateczką na pewno nie da się wyżyć. Nie wykluczam jednak, że w dalszej perspektywie czasu zostanę trenerką, co pozwoliłoby mi pozostać przy tym sporcie przez kolejne kilkadziesiąt lat. To naprawdę fantastyczna dyscyplina, o czym przekonać może się każdy. Wystarczy tylko pojawić się w kimonie na macie…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Szerzyny: Susza rujnuje życie rolnikom

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz