Pandemia chwilowo zatrzymała rozwody

Każdego roku w Tarnowie około 300 małżeństw decyduje się na rozwód. Pandemia koronawirusa i fakt, że większość czasu spędzaliśmy razem zamknięci w domach, spowodowała, że stale rosnący rozwodowy trend przynajmniej na chwilę udało się zatrzymać. Przedstawiciele fundacji, których celem jest pomoc w zażegnaniu małżeńskich sporów mówią, że popadające w konflikty pary, za jeden z głównych powodów takiego stanu rzeczy wskazują… odmienne podejście do wychowywania dzieci.

Fot. Canva

W tym roku w Tarnowie doszło już do 144 rozwodów i sześciu separacji. Dla porównania w 2019 roku w naszym mieście miało miejsce 293 rozwody i 9 separacji, a w 2020 roku 221 rozwodów i dwie separacje. Mniejsza niż zwykle liczba rozwodów i separacji w ubiegłym roku spowodowana była pandemią koronawirusa. Sądy nie pracowały często w normalnym trybie, więc duża liczba wniosków o rozwód składana była dopiero w tym roku.

Beata Idziniak, kierowniczka tarnowskiego Urzędu Stanu Cywilnego mówi, że zdecydowanie częściej na rozwód decydują się młode małżeństwa. – Patrząc na dynamikę wzrostu, myślę, że do końca roku liczba rozwodów w Tarnowie wzrośnie do około 300. Osób, które decydują się na rozwód, a są po ślubie kilka miesięcy, rok lub dwa lata, jest zdecydowanie więcej, niż tych, które przeżyły ze sobą wiele lat. Podjęcie decyzji o rozwodzie przychodzi im zdecydowanie łatwiej, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie mają jeszcze dzieci. Po liczbach widać również, że jeżeli tarnowianie decydują się ze sobą rozstać, to przede wszystkim wybierają rozwód, a nie separację. Jeszcze w 2005 roku na separację decydowało się, aż 63 małżeństwa. Teraz często ta liczba nie przekracza 10 par rocznie. Z doświadczenia wiem, że separacja w wielu przypadkach nie ma sensu, ponieważ ostatecznie i tak prowadzi do rozwodu.

Pandemia w wielu miejscach na świecie przyspieszyła trend rozwodowy. M.in. we Włoszech liczba rozwodów wzrosła nawet o 60 proc, a w Wielkiej Brytanii ośrodki rozwodowe przyjęły ok. 8 proc. więcej petycji rozwodowych, co może sugerować, że samych rozwodów również będzie więcej. W przypadku naszego kraju z danych Eurostatu wynikało, że przed pandemią rozstawało się co trzecie małżeństwo, a ten trend z roku na rok był zwyżkowy. Z opublikowanych niedawno przez GUS statystyk okazało się jednak, że w 2020 roku rozwiodło się blisko 51 tys. par małżeńskich, czyli o około 14 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Spadek liczby rozwodów nie jest jednak zbyt dużym zaskoczeniem, ponieważ taki stan rzeczy może wynikać między innymi z ograniczeń i restrykcji wdrażanych w związku z COVID-19, przede wszystkim ograniczanej działalności sądów, a tym samym z odwoływania rozpraw rozwodowych i o separację. Wpływ na mniejszą liczbę rozwodów w ubiegłym roku miała też niebagatelny wpływ mniejsza niż w poprzednich latach liczba zawieranych związków małżeńskich. Szacuje się bowiem, że w 2020 roku w naszym kraju zawarto około 145 tys. związków małżeńskich. Jest to liczba o ponad… 38 tys. mniejsza niż w roku 2019!

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tomasz Kupisz: Werona jest przepiękna

Z badania przeprowadzonego przez GUS w 2018 roku wynika, że najczęstszą przyczyną rozpadu małżeństwa jest niezgodność charakterów partnerów. Według danych w 2018 roku ta przyczyna była wskazywana 15 563 razy jako wyłączna przyczyna rozwodu. Kolejnymi powodami rozstania były: niedochowanie wierności małżeńskiej, nadużywanie alkoholu, dłuższa nieobecność małżonka, naganny stosunek do członków rodziny, nieporozumienia na tle finansowym oraz różnice światopoglądowe.

Beata Pikul z tarnowskiej fundacji Radosny Rodzic mówi, że bardzo często po pomoc do fundacji zgłaszają się osoby, które odczuwają brak bliskości z dziećmi. – Brak dobrego kontaktu z dziećmi to duży problem w budowaniu bliskości małżeńskiej. Podczas pandemii i zamknięcia w czterech ścianach było to najbardziej odczuwalne. W tym czasie często między małżonkami dochodziło do kłótni i nieporozumień, m.in. dotyczących wychowywania dzieci. Rodzice nie potrafili sobie poradzić z opieką nad dziećmi. Obarczali się nawzajem obowiązkami, a nie dawali w zamian nic od siebie. Coraz częściej spotykamy w swojej działalności kobiety, które mają 45 lat i ubierają się oraz zachowują, jak ich nastoletnie córki. Świadczy to o ich niedojrzałości emocjonalnej, która ma później negatywne przełożenie na życie w rodzinie.

W podobnym tonie wypowiada się Danuta Wiecha z fundacji Rodzina Plus, która mówi, iż pandemia koronawirusa nie tylko ma negatywny wpływ na nasze zdrowie i gospodarkę, ale również relacje w rodzinie. – W okresie zamknięcia w domach, ludzie stali się bardziej nerwowi, a dodatkowo przestali ze sobą rozmawiać. Sytuacja, w której rodzice z rana udają się do pracy, a dzieci do szkoły, a następnie spotykają się ze sobą dopiero późnym popołudniem lub wieczorem, jest o wiele lepsza, niż kiedy jesteśmy zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie 24 godziny na dobę, pracując i ucząc się zdalnie. Wówczas zamiast zbliżać się do siebie, popadamy w konflikty. Wiele razy skłóceni ze sobą małżonkowie mówili nam, że to właśnie dziecko jest głównym powodem nieporozumień i kłótni pomiędzy nimi. Osobiście uważam, że nie do końca jest to prawdą… W takich sytuacjach, to dziecko jest obwiniane, ale tak naprawdę powodem rozpadu małżeństwa jest fakt, iż małżonkowie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Wciąganie dziecka w konflikt jest działaniem na szkodę przede wszystkim naszego potomka. W naszej fundacji jesteśmy również mediatorami i pomagamy małżonkom rozstać się w dobrej atmosferze. Pandemia koronawirusa tylko chwilowo zatrzymała trend rozwodów i separacji. Jako mediator nie zauważyłam w tym czasie spadku liczby spotkań z małżeństwami, a wręcz w ostatnim czasie jest ich więcej. Biorąc ślub, wyobrażamy sobie nasze wspólne życie, jako bajkę, w której nie ma miejsca na trudności. Rzeczywistość jest jednak zgoła inna, a niestety wiele osób nie potrafi stawić jej czoła…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Korporacja zniszczyła mi życie!

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.