Podróż za jeden uśmiech

Niezapomniane przeżycia, darmowy transport, nowe przyjaźnie i duży stres, tak w skrócie swoje podróżnicze życie opisują autostopowicze, według których nawet najlepiej zaplanowana wcześniej podróż i tak ostatecznie staje się wycieczką w nieznane. Okazuje się, że również w Tarnowie i okolicach nie brakuje osób, które nie mając żadnych obaw, wsiadają do cudzego samochodu i spędzają w trasie kilka godzin z nieznajomym.

Szymon Mikrut na Sycylii

Autostopem do Barcelony? Nie ma problemu!

Justyna Tutaj od jakiegoś czasu podróżuje autostopem i jak sama twierdzi – nie ma lepszego sposobu na przedostanie się do wymarzonego miejsca na świecie. W ubiegłym roku wymarzyła sobie, że właśnie w taki sposób dotrze do hiszpańskiej Barcelony. Pomimo wielu obaw ostatecznie okazało się, że była to przysłowiowa „bułka z masłem”. – Wraz z koleżanką postanowiłyśmy, że spróbujemy za pomocą wyłącznie autostopu dotrzeć z Polski do Hiszpanii. Do dziś pamiętam spojrzenia polskich kierowców, którzy jadąc autostradą widzieli kartonową tabliczkę, a na niej napis – „Barcelona” – śmieje się Justyna. – Do Hiszpanii udało nam się dotrzeć w ciągu zaledwie trzech dni. Przesiadałyśmy się 20 razy podróżując najpierw przez Polskę, a następnie przez Niemcy i Francję. Swoją pomoc oferowali nam zarówno kierowcy ciężarówek, jak i samochodów osobowych. Tylko raz czekałyśmy przy drodze niecałą godzinę, aby ktoś zechciał nas podwieźć. Zdecydowanie częściej trwało to zaledwie kilka minut.

Autostopowiczka pytana o to, czy wsiadając do pojazdu z nieznajomym kierowcą, w obcym państwie, nie odczuwa strachu, tylko się uśmiecha. – Oczywiście, że strach jest zawsze. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Do tej pory miałam jednak takie szczęście, że kierowcy na których trafiałam byli sympatyczni i bardzo pozytywnie nastawieni. Szczególnie mam tu na myśli kierowców tirów, którzy jadąc długimi godzinami w samotności, nie ukrywają swojej radości, kiedy ktoś może im towarzyszyć w trasie. Niejednokrotnie spotkałam się z sytuacjami, że w jednej dłoni trzymali kierownicę, a w drugiej… smartfon, pokazując przy okazji zdjęcia całej swojej rodziny i opowiadając o różnych prywatnych sprawach. Do dziś z niektórymi z nich utrzymuję kontakt telefoniczny – mówi Justyna i dodaje – Ważną rolę odgrywają również pieniądze. Na podróż do Barcelony nie wydałyśmy nawet złotówki. Noclegi? Raz przespałyśmy się w… McDonaldzie, a innym razem skorzystałyśmy z łóżka kierowcy tira, które znajdowało się w samochodzie, dzięki czemu w czasie podróży mogłyśmy trochę odpocząć.

WARTO PRZECZYTAĆ:   I czym tu dojechać?

Niemoralne propozycje i kradzieże

Nie ma co się łudzić, że jadąc autostopem nigdy nie przytrafią nam się nieprzyjemne, a nawet niebezpieczne sytuacje. Jedna z nich spotkała panią Anię, 35-letnią tarnowiankę, która przez 10 lat w okresie wakacji podróżowała korzystając ze „stopu”. Swoją przygodę z taką formą transportu zakończyła przed sześcioma laty, a wszystkiemu winny natarczywy kierowca. – Jechałam akurat do Gdańska. Będąc w Łodzi wsiadłam do samochodu osobowego, którym kierował około 40-letni mężczyzna. Początkowo nic nie wskazywało na to, aby podróż miała jakoś nieprzyjemnie się potoczyć. Rozmawialiśmy na różne tematy takie, jak: praca, dom, czy zainteresowania. W końcu rozmowa zeszła na temat obecnego stanu cywilnego. Byłam wówczas jeszcze panną, a kierowca okazał się wdowcem. W pewnym momencie skręcił z głównej drogi w kierunku lasu. Szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak. Zapytałam więc, dlaczego zboczyliśmy z kursu, na co on odparł, że może dobrze byłoby spędzić trochę więcej czasu ze sobą i lepiej się poznać. Zaczęłam krzyczeć, aby się zatrzymał. Najpierw nie chciał mnie słuchać, ale w momencie kiedy wzięłam telefon komórkowy do ręki i zagroziłam, iż zadzwonię na policję, zatrzymał samochód i kazał mi wysiadać. Zabrałam swój bagaż i biegiem ruszyłam w kierunku głównej drogi. Od tamtej pory zupełne zraziłam się do autostopu i już nim nie podróżuję.

Dodatkowy wpływ na decyzję pani Ani miała również historia jej koleżanki, która również często podróżowała zatrzymując samochody metodą „na kciuka”. – Będąc we Francji została okradziona przez jednego z kierowców, który zaoferował jej podwózkę. Zostawił jej jedynie dokumenty. Ostatecznie do Francji musiała przyjechać jej rodzina, aby zabrać ją z powrotem do Polski. Przeżyła tak duży szok, że później przez długi czas była zmuszona korzystać z porad psychologa. W jej przypadku korzystanie z autostopu również niczym dobrym się nie skończyło…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Zimna wiosna uderzy po kieszeniach!

Autostopowiczom pomaga praktycznie każdy

Szymon Mikrut z Żurowej w gminie Szerzyny w zeszłym roku autostopem podróżował wraz z przyjaciółmi po całej Sycylii. Serdeczności i życzliwości, jakiej doświadczył nie tylko od kierowców, ale również tamtejszych mieszkańców do dziś nie może zapomnieć. – Na Sycylię wraz z moimi przyjaciółmi polecieliśmy samolotem, jednak na miejscu korzystaliśmy wyłącznie ze „stopów”. Spędziliśmy tam tydzień. Przemieszczaliśmy się w trzyosobowych grupach. Cała podróż wyniosła mnie… 30 euro. Wydałem je jedynie na drobne przekąski i upominki. O ile w Polsce przez większość kierowców autostopowicze są odbierani pozytywnie, o tyle na Sycylii bywało różnie. Wynikało to przede wszystkim z tego, że roi się tam od mafii i większość kierowców boi się zatrzymywać przy nieznajomych. Sami tamtejsi mieszkańcy mieli do nas zupełnie inne podejście. Planowaliśmy, że będziemy nocować w namiotach, jednak Włosi szybko zorganizowali dla nas… szkołę, w której mogliśmy spędzać noce. Dodatkowo rano witano nas obfitym śniadaniem. Część Włochów chciała nam nawet wręczyć pieniądze na dalszą podróż, jednak nikt z nas z tego nie skorzystał. Wycieczka autostopem ma mieć swój urok, dlatego za tego typu podróż płaci się jedynie uśmiechem.

Szymon nie ukrywa, że dużo łatwiej jest zatrzymać samochód kobietom, niż mężczyznom, dlatego bardzo często podróżuje w towarzystwie koleżanek. – Nie jest chyba tajemnicą, że kobiece wdzięki bardziej oddziałują na mężczyzn za kółkiem. W Polsce wciąż łatwiej jest złapać „stopa”, kiedy za kierownicą zasiada mężczyzna, a nie kobieta. Moim zdaniem wynika to z obawy przed nieznanym. Kobiety boją się zaprosić do samochodu obcą osobę, a jeżeli jest nią mężczyzna, to szanse spadają praktycznie do zera.

Nowocześni mają łatwiej

Obecnie w Internecie, aż roi się od serwisów poświęconym autostopowiczom, na których można sprawdzić, czy któryś z kierowców nie będzie podróżował w tym samym kierunku co my. – To zdecydowanie ułatwia podróż. Dodatkowo już wcześniej możemy nawiązać kontakt z osobą, która zdecyduje się nas podwieźć, a to znacznie poprawia późniejszą relację na linii kierowca- autostopowicz w czasie pokonywania trasy – mówi Przemek, członek facebookowej grupy „Autostopowicze czyli my” zrzeszającej ponad 40 tys. miłośników „łapania na kciuka”. – Nie wszyscy korzystają jednak z tego typu serwisów. Dużo osób oddanych jest tradycji i nie szuka urozmaiceń, czy unowocześnień w swoich podróżach. Z sentymentem wspominają czasy książeczek autostopowiczów, które funkcjonowały w latach 70′. W czasie wakacji biura turystyczne sprzedawały specjalne książeczki z kuponami, które autostopowicz zostawiał u kierowcy. Na kuponie wydrukowana była liczba kilometrów, którą podróżujący z nim przejechał. Następnie po wakacjach, kierowcy przedstawiali zebrane kupony biurom turystycznym i ten, kto mógł się pochwalić największą ilością kilometrów przejechanych z autostopowiczem, wygrywał nagrody. Kilka lat temu starano się wrócić do tego pomysłu, tyle że papierową formę miała zastąpić wersja elektroniczna. Ludziom się to jednak nie spodobało i temat szybko upadł…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Agnieszka Sumara - Zabawki z włóczki

Miłośnicy „stopów” nie znają barier. Niektórzy z nich starają się udowodnić, że za darmo można zwiedzić cały świat. Justyna Tutaj już planuje kolejne podróże. Pierwszymi z nich mają być Grecja i Włochy, jednak wrzesień ma przynieść coś o wiele ciekawszego. – Jedna z moich koleżanek planuje wybrać się autostopem w podróż dookoła świata. Mam zamiar towarzyszyć jej przynajmniej kilka dni w zrealizowaniu tego celu. Sama chciałabym w niedalekiej przyszłości przedostać się „stopem” z Polski do Indii. To jedno z moich największych marzeń i naprawdę nie potrzebuję wiele, aby się spełniło. Duży plecak, dobry kompan, z którym czułabym się bezpiecznie i uśmiech na twarzy. Tylko tyle, by za darmo zwiedzić cały świat…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz