Przyborów: Obawa przed…indykami

Mieszkańcy Przyborowa w gminie Borzęcin protestują przeciwko hodowli indyków, która miałaby powstać w sąsiedztwie ich domów. Sporządzona specjalna petycja, na której pojawiło się ponad 300 podpisów osób nieprzychylnych inwestycji, trafiła na biurko wójta gminy Borzęcin, Janusza Kwaśniaka, który mówi wprost, że w tej sprawie będzie kierował się przede wszystkim dobrem mieszkańców.

Przyborów nie jest jedyną miejscowością, w której mogłaby powstać ferma.

Kilka tygodni temu do urzędu gminy w Borzęcinie trafił wniosek Marka Górskiego, przedsiębiorcy z Brzeska, właściciela firmy „Wylęgarnia Indyków” o wydanie decyzji środowiskowej pozwalającej na budowę obiektów, w których prowadzona byłaby hodowla indyków. W fermie miałoby przebywać ponad 8 tys. indyków, które rocznie znosiłyby około 800 tys. jaj. Cykl hodowlany miałby trwać 52 tygodnie, po których hale byłyby opróżniane na okres sześciu tygodni w celu przeprowadzenia w nich dezynfekcji. Ferma w żadnym stopniu nie byłaby uciążliwa dla mieszkańców wsi, ponieważ celem procesu hodowlanego byłaby produkcja jaj, a nie tucz indyków, co wymaga sterylnych warunków.

W zapewnienia inwestora nie do końca wierzą mieszkańcy Przyborowa, którzy sporządzili specjalną petycję podpisaną przez ponad 300 osób, w której informują urząd gminy w Borzęcinie, że nie zgadzają się na budowę fermy w sąsiedztwie ich domów. – Fermy zawsze wiążą się z zanieczyszczeniem środowiska. Boimy się odoru i zanieczyszczeń. Wiemy, jak sytuacja wygląda w innych miejscach, gdzie powstają tego typu fermy. Smród jest nie do wytrzymania, a my w takich warunkach nie chcemy mieszkać. Nie mamy pewności, w jaki sposób wszystko będzie utylizowane. Niedaleko mamy studnię, z której czerpiemy wodę pitną, ponieważ jeszcze nie wszędzie zostały doprowadzone wodociągi. Kto nam zagwarantuje, że nie ucierpi na tym nasze zdrowie? Poza tym, gdyby ktoś z nas chciał w przyszłości sprzedać działki, zarobi na nich zdecydowanie mniej w przypadku sąsiedztwa fermy, niż w sytuacji jak ma to miejsce obecnie. Na budowę fermy w Przyborowie nie ma naszej zgody – mówią wyraźnie zdenerwowani przeciwnicy inwestycji.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Krok od korony

Jeszcze kilka dni temu, gmina była w trakcie oceny formalnej wniosku złożonego przez przedsiębiorcę w zakresie oddziaływania jego fermy na środowisko. Wystąpiono już do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Wód Polskich o wyrażenie opinii w zakresie potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko dla przedmiotowego przedsięwzięcia, jednak ubiegły tydzień przyniósł nieoczekiwany zwrot akcji. – Przedsiębiorca wycofał wniosek o wydanie decyzji środowiskowej, więc na obecną chwilę zaprzestaliśmy dalszej procedury – mówi wójt gminy Borzęcin, Janusz Kwaśniak. – Niewykluczone, że liczne protesty mieszkańców odstraszyły przedstawicieli firmy i postanowili oni na razie wstrzymać inwestycję. W ubiegłym tygodniu mieliśmy zaplanowane spotkanie pomiędzy włodarzami gminy, przedsiębiorcą, a mieszkańcami Przyborowa, na którym miały zostać wyjaśnione wszystkie kwestie dotyczące budowy fermy. Z racji tego, że firma „Wylęgarnia Indyków” wycofała wniosek, spotkanie zostało odwołane. Jako wójt, zawsze działam dla dobra mieszkańców. Gdyby ferma budziła nawet najmniejsze wątpliwości, to do budowy na pewno byśmy nie dopuścili. Obecnie czekamy na dalsze działania ze strony inwestora.

Zdzisław Majewski, dyrektor ds. marketingu i rozwoju w firmie „Wylęgarnia Indyków” twierdzi, że jest zaskoczony, aż takimi obawami mieszkańców, ponieważ ferma stad rodzicielskich, to ferma z najwyższym stopniem bioasekuracji i musi być w niej zachowana jak największa czystość. – Nie szukamy z nikim konfliktu, więc do tematu podchodzimy bardzo spokojnie. Między innymi dlatego też wycofaliśmy wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. Jesteśmy zdziwieni, że w tej sprawie powstało, aż takie zamieszanie. Instalacje, które nie są przeznaczone dla tuczu indyków, nie stanowią żadnych uciążliwości dla otoczenia. Najlepszym tego przykładem są Mazury, gdzie już od wielu lat działają takie fermy i nikt nigdy nie zgłaszał z tego powodu żadnych uwag. Zresztą sami prowadzimy wylęgarnię piskląt w Brzesku i również nikt do tej pory nie protestował – mówi Zdzisław Majewski, który dodaje, że Przyborów nie jest jedyną miejscowością, w której mogłaby powstać ferma. – Mamy jeszcze dwie inne lokalizacje, więc jeżeli mieszkańcy Przyborowa w dalszym ciągu będą przeciwni budowie fermy, to prawdopodobnie powstanie ona w innej miejscowości. Ostatecznie może się więc okazać, że Przyborów, jako miejscowość więcej straci, niż zyska na takim obrocie spraw, ponieważ nasza firma na pewno potrzebowałaby osób do budowy obiektów, a także późniejszej pracy na fermie. W grę wchodziłoby zatrudnienie nawet 12 pracowników i pewnie większość z nich stanowiliby mieszkańcy właśnie tamtejszej wsi. Na pewno nie będziemy przeprowadzać inwestycji za wszelką cenę. Jeżeli później mielibyśmy mieć z tego powodu same nieprzyjemności, po prostu nam się to nie opłaca…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Jak walczymy z inflacją?

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz