Tylko 44 rolników powiatu tarnowskiego złożyło wniosek o wypłatę odszkodowania do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w zamian za szkody spowodowane tegoroczną suszą. Co więcej, nie wszyscy dostaną pieniądze, bo są osoby, które nie spełniają wymaganych kryteriów. Ci, których wnioski zostały ocenione pozytywnie, odszkodowanie otrzymają, ale… mniejsze, niż początkowo przypuszczali. Czyżby rolnik, po raz kolejny, miał liczyć tylko na siebie?
W Małopolsce złożono 1587 wniosków o tzw. „pomoc suszową”. Powiat tarnowski z 44 wnioskami jest pod tym względem jednym z najsłabszych w województwie. Dlaczego tak mało osób zdecydowało się walczyć o swoje pieniądze? – Nie będę ukrywał, że bardzo zaskoczyła mnie tak mała liczba rolników, którzy zdecydowali się złożyć wniosek o wypłatę odszkodowania z tytułu szkód wyrządzonych przez suszę. Dla rolników powinien liczyć się każdy pieniądz, a formalności związanych z wypłatą odszkodowania, naprawdę było niewiele – mówi Jan Kopeć, pełniący obowiązki kierownika tarnowskiego biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. – Efekty suszy były widoczne gołym okiem. Osoby, które się do nas zgłaszały, najczęściej narzekały na szkody, które dotknęły ich sadów, plantacji owoców miękkich, przede wszystkim malin, a także plantacji kukurydzy. Niestety w tym ostatnim przypadku, rzadko zdarzało się, aby przy szacowaniu strat, komisje wyceniły je na więcej niż 30 proc., przez co tacy rolnicy, automatycznie byli wykluczeni z wypłaty odszkodowania.
Z 44 złożonych pism, tylko 31 rolnikom pozytywnie rozpatrzono złożone przez nich wnioski. 13 osób, mimo zgłoszenia się o pomoc, na pewno jej nie otrzyma. Pracownicy ARiMR mówią, że ci rolnicy, mimo wcześniejszej decyzji odmownej, zdecydowali się złożyć wniosek, aby móc później… wystąpić na drogę sądową, ponieważ w ich opinii, odszkodowanie im się należało. Wartość pomocy dla sadów i krzewów owocowych miała wynieść 800 zł, a dla pozostałych upraw 400 zł do hektara. Rząd wygospodarował na pomoc 450 mln zł, co bez wątpienia robiło wrażenie, ale warunkiem jej otrzymania było poniesienie strat w gospodarstwie na poziomie min. 30 proc. i prawdopodobnie właśnie ten warunek, zadecydował o tym, że większość rolników nie walczyła o swoje. – Zgłosiłem straty wyrządzone przez suszę w swoim urzędzie gminy. Przyjechała komisja i okazało się, że nie przekraczają one 30 proc. Zgłupiałem, bo wydawało mi się, że straty są tak duże, że z miejsca dostanę odszkodowanie. Teraz zastanawiam się, czy prowadzenie gospodarstwa ma w ogóle jakikolwiek sens. Liczyć trzeba tylko na siebie. Państwo na pewno nie pomoże – mówi nam rolnik jednej z podtarnowskich wsi.
Dobrych informacji nie ma także dla rolników, których wnioski rozpatrzone zostały pozytywnie. Okazuje się bowiem, że rząd na wypłatę odszkodowań… zarezerwował zbyt małą kwotę. – Kwota odszkodowań przekroczyła 450 mln zł. By wszyscy pokrzywdzeni mogli otrzymać pomoc, zostaną wprowadzone współczynniki redukcji. Niestety, oznacza to, że rolnicy dostaną mniej pieniędzy, niż planowano. Trzeba również zaznaczyć, że spośród 31 rolników, którzy zakwalifikowali się do wypłaty odszkodowania, tylko sześcioro posiadało ubezpieczenie. Oznacza to, że tylko im przysługiwała pełna kwota odszkodowania. Pozostali, automatycznie mieli redukowaną ją o 50 proc. – mówi Jan Kopeć. Z informacji, jakie podaje serwis biznes.pl, z ponad 1,3 mln rolników objętych obowiązkiem ubezpieczenia upraw, w tym roku polisę na wypadek suszy wykupiło dokładnie… 86 osób! Co więcej, wina nie do końca leży tylko i wyłącznie po stronie rolników, bowiem okazuje się, że tylko dwie spośród trzech firm ubezpieczających oferowały możliwość zawarcia ubezpieczenia na wypadek suszy, a dodatkowo ze względu na wysokie stawki ubezpieczeniowe, które w większości przekraczają 6 proc. sumy ubezpieczenia i brak dotacji do składek, nie do końca jest ono dla rolników opłacalne.
Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, chcąc w jakikolwiek sposób pomóc poszkodowanym gospodarstwom, postanowiła już w październiku rozpocząć wypłaty płatności bezpośrednich. W sumie w powiecie tarnowskim pieniądze dostanie 10 tysięcy gospodarzy. Zaliczka powinna wynieść 50 proc. całej kwoty, ale pierwsze wypłaty dokonane zostaną tylko w ramach jednolitej płatności obszarowej, płatności dodatkowej oraz płatności do owoców miękkich i roślin wysokobiałkowych. – Mamy nadzieję, że w ten sposób zrekompensujemy rolnikom ten ciężki okres, z którym musieli się zmagać. Zaliczki będą wypłacane do 1 grudnia. Reszta płatności trafi do rolników do 30 czerwca przyszłego roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że kwoty, które wypłacamy mogą być dla kogoś śmieszne, zwłaszcza dla tych ludzi, którzy podczas suszy stracili blisko 80 proc. swojej plantacji. Dla wielu osób w powiecie tarnowskim, rolnictwo jest jednak dodatkowym zajęciem, a nie główną formą zarobkowania. Niestety w dzisiejszych czasach ciężko być rolnikiem i mało osób na to się decyduje…
Ze strony rolników, z którymi udało nam się porozmawiać, słychać jedynie głosy rozgoryczenia, złości i żalu, bo według nich, po raz kolejny zostali sami ze swoimi problemami. – Susza niszczy nam uprawy, odszkodowania dostają nieliczni, a CBŚ zatrzymuje rolników podejrzewając ich o udział w zmowie cenowej… Kwestia czasu, aż rolnictwo w Polsce całkiem upadnie – mówi jeden z nich.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.