Podopieczni Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wierzchosławicach-Dwudniakach zakończyli specyficzny z powodu koronawirusa rok szkolny. Okazuje się, że dzieci i młodzież wykorzystując nowe technologie, stawili czoła trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Teraz dziesięcioosobowa grupa absolwentów postara się poszukać dla siebie nowego miejsca w tym także zatrudnienia na rynku pracy.

Dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego uważa, że brak większych problemów w prowadzeniu zajęć dla podopiecznych ośrodka, to duża zasługa ich rodziców, którzy wykazywali się olbrzymią chęcią współpracy.

We wrześniu 2018 roku odbyła uroczystość otwarcia nowego obiektu dla niepełnosprawnych wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wierzchosławicach – Dwudniakach. Ośrodek po 45 latach funkcjonowania w zabytkowym zespole pałacowym w Zbylitowskiej Górze przeniósł się do nowoczesnego budynku, który spełnia wszelkie standardy i wymogi dedykowane osobom niepełnosprawnym. Pod koniec ubiegłego roku zakończony został drugi i ostatni etap inwestycji. Powstała kryta ujeżdżalnia, w której prowadzone są unikatowe w skali kraju formy hipoterapii. Ujeżdżalnia połączona jest przewiązką z budynkiem głównym, gdzie znajduje się szkoła, internat, sala gimnastyczna i stołówka.

Pandemia koronawirusa sprawiła, że podopieczni ośrodka niedługo cieszyli się z zajęć hipoterapii. Co gorsza, zawieszenie zajęć lekcyjnych oraz rygory sanitarne obowiązujące na terenie naszego kraju sprawiły, że na kilka miesięcy zostali zamknięci w swoich domach, a mając na uwadze, że są to osoby zmagające się z różnymi formami niepełnosprawności, w wielu przypadkach okazało się to sporym problemem.

Dyrekcja SOSW w Wierzchosławicach-Dwudniakach starała się więc robić wszystko, co w jej mocy, aby podopieczni w jak najmniejszym stopniu odczuwali skutki pandemii. Jak twierdzi dyrektor tamtejszej placówki, Jacek Frankowski, ostatecznie nie dali się pokonać koronawirusowi. – W zakończonym już roku szkolnym mieliśmy 58 wychowanków. 18 z nich mieszkało w internacie znajdującym się na terenie ośrodka. Pozostali byli dowożeni na zajęcia przez gminy lub przez swoich rodziców. Przed pandemią korona wirusa codzienne życie ośrodka toczyło się swoim, spokojnym rytmem. Uczniowie w placówce zjawiali się około godz. 7.30. Następnie jedli śniadanie i przygotowywali się do zajęć, które odbywały się w godz. 8. do godz. 14. Wychowankowie uczestniczyli w obowiązkowych zajęciach edukacyjnych, a także w dodatkowych formach wsparcia jak zajęcia rewalidacyjne – hipoterapia, zajęcia rozwijające mowę, muzykoterapia, integracja sensoryczna czy dogoterapia, czy zajęciach specjalistycznych z logopedą, psychologiem i pedagogiem. Po lekcjach nasi podopieczni udawali się na obiad, a później większość z nich wracała do domu, a część pozostawała w internacie, gdzie miała jeszcze popołudniowe zajęcia wychowawcze. Koronawirus z dnia na dzień wywrócił wszystko do góry nogami. Uczniowie korzystający z internatu, musieli go opuścić i wrócić do swoich domów. Placówka całkowicie została zamknięta, a nasi podopieczni zostali objęci nauczaniem zdalnym. Ku naszemu zaskoczeniu i radości przebiegało jednak ono na naprawdę dobrym poziomie. Nauczyciele ustalali z rodzicami, w jaki sposób chcą, aby ich dzieci uczyły się w tym trudnym okresie. Część z nich otrzymywała zadania do wykonania, po czym odsyłała je drogą mailową, a inni uczestniczyli w zajęciach on-line, wykorzystując komunikatory internetowe.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Tuchów: Radni zmienili zdanie. Będą ratować "Sokół"

Dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego uważa, że brak większych problemów w prowadzeniu zajęć dla podopiecznych ośrodka, to duża zasługa ich rodziców, którzy wykazywali się olbrzymią chęcią współpracy oraz ogromny wysiłek i kreatywność nauczycieli i terapeutów, którzy doskonale zorganizowali trudny proces nauki na odległość. Między innymi, na stronie internetowej ośrodka utworzono nawet specjalny dział pt. „Nauka zdalna”, gdzie podopieczni mogli dzielić się z sobą wykonywanymi przez siebie pracami, czy odrabianymi zadaniami, dzięki czemu stale utrzymywali ze sobą kontakt. – To właśnie kontaktu ze szkolnymi kolegami i nauczycielami najbardziej brakowało naszym podopiecznym. Jesteśmy ośrodkiem dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym i głębokim, ze sprzężeniami, np. zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Nieodzownym elementem naszej pracy jest bezpośrednie przebywanie z wychowankiem. Niektórzy z naszych uczniów poprzez gest, dotyk, przytulenie się, komunikują się z nami, wyrażają i regulują swoje emocje. Niestety w wyniku koronawirusa ten obszar naszych wzajemnych relacji został mocno ograniczony. Pod koniec maja pojawiła się możliwość zorganizowania przez nas zajęć rewalidacyjnych. Mogły wziąć w nich udział dzieci i młodzież za zgodą rodzica. Ostatecznie zdecydowało się na to 15 naszych podopiecznych. W trakcie zajęć z muzykoterapii, czy hipoterapii widać było, jak bardzo stęsknili się za kadrą nauczycielską i jak wielką radość sprawiło im ponowne spotkanie – tłumaczy Jacek Frankowski, który dodaje, że codziennie otrzymywał od swoich wychowanków wiadomości i odbierał telefony. – Jeden z chłopców budził mnie codziennie punktualnie o 6.30 rano, życząc mi dobrego dnia i pytając, czy się wyspałem. Nie zapominał również o tym, aby przed pójściem spać, życzyć mi spokojniej nocy. To było bardzo miłe i sympatyczne, a także świadczy o tym, jak jesteśmy ze sobą zżyci i potrzebujemy siebie nawzajem.

W przypadku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wierzchosławicach-Dwudniakach rok szkolny również dobiegł już końca. Aż 10 podopiecznych ośrodka zakończyło już w nim edukację i teraz będą starać się poradzić sobie w dorosłym życiu. – W naszej placówce mogą przebywać osoby od 7 do 24 lat. Jestem pewny, że grupa uczniów, która w tym roku opuszcza mury naszego ośrodka, poradzi sobie w dorosłym życiu. Nasi podopieczni kończąc naukę w placówce, wspólnie z rodzicami decydują o swojej dalszej karierze. Po konsultacjach z psychologiem i pedagogiem wybierane jest miejsce, w którym powinni wkraczać w dorosłość. Mogą być to warsztaty terapii zajęciowej, środowiskowe domy samopomocy, zakłady aktywności zawodowej, ale także otwarty rynek pracy. Mamy absolwentów, którzy dziś pracują w zwykłych firmach, a nawet za granicą i dobrze sobie radzą. Przez cały okres pobytu wychowanka w naszej placówce staramy się znaleźć jego mocne strony, rozwijać jego talenty i potencjał oraz budować jak najwyższą samoocenę i kompetencje społeczne. Wierzę w to mocno, że koronawirus nam w tym nie przeszkodził i jestem przekonany, że już nie przeszkodzi – kończy z uśmiechem dyrektor SOSW w Wierzchosławicach-Dwudniakach.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Marek Wawrzynowski: „Wielki Widzew” to historia!

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.