Sołtys potrzebny od zaraz

W Polsce jest ich ponad 40 tys., a piastowane przez siebie stanowisko traktują nie jak pracę, a misję, której celem jest pomoc mieszkańcom swojej miejscowości w rozwiązywaniu najróżniejszych spraw i problemów, z którymi muszą radzić sobie na co dzień. Sołtysi, bo o nich mowa, w opinii wielu osób pełnią ważniejszą funkcję niż wójtowie i burmistrzowie gmin, ponieważ to właśnie oni traktowani są nie jako urzędnicy, a jako przyjaciele i pomocnicy, na których zawsze można liczyć.

Funkcja sołtysa znana jest w Polsce od XII wieku. Obecnie bycie sołtysem nie jest tak znaczące, jak jeszcze wiele lat temu.

Poświęcają swój wolny czas, angażują się w życie swoich miejscowości, zbierają podatki, naprawiają drogi, organizują spotkania wiejskie i imprezy kulturalne, ale wciąż często są niedoceniani. Tak w skrócie można opisać życie sołtysów, również tych z powiatu tarnowskiego, którzy 24 godziny na dobę są do dyspozycji mieszkańców miejscowości, w których pełnią funkcję gospodarzy.

– To misja, a nie praca. Sołtysem jestem od 34 lat i wiem, że dla mieszkańców jestem łącznikiem pomiędzy nimi, ich problemami, a gminną władzą. To misja również z tego względu, że za pełnioną funkcję otrzymujemy symboliczne wynagrodzenie. W moim przypadku jest to 750 zł na kwartał – mówi Józef Franczyk, sołtys Melsztyna w gminie Zakliczyn, który na początku sierpnia sięgnął po tytuł „Najlepszego Sołtysa Województwa Małopolskiego 2017” w konkursie organizowanym przez Małopolskie Stowarzyszenie Sołtysów i województwo małopolskie. W nagrodę otrzymał 25 tys. zł, które postanowił przeznaczyć na… rozpoczęcie budowy świetlicy w Melsztynie. – Pieniądze nie są mi do szczęścia potrzebne i wolę przeznaczyć je na coś, co będzie służyło mieszkańcom mojej miejscowości przez kolejne lata. Już od jakiegoś czasu mamy gotowy projekt obiektu i pozwolenie na budowę, tylko cały czas brakuje nam pieniędzy na realizację tego przedsięwzięcia. Być może te 25 tys. zł nieco przyspieszą realizację zadania.

Andrzej Marcinek, sołtys Lubczy w gminie Ryglice mówi, że aby być dobrym sołtysem, trzeba spełniać kilka warunków, a przede wszystkim być na każde zawołanie mieszkańców miejscowości, w której się urzęduje. – To stanowisko wymaga od człowieka aktywności. Trzeba mieć zacięcie społecznika, potrafić rozmawiać z ludźmi, słuchać, być cierpliwym i dyspozycyjnym. Funkcja sołtysa jest funkcją odpowiedzialną. Często poświęcamy swój prywatny czas po to, by zorganizować życie w sołectwie, co nie zawsze jest prostą sprawą. Do naszych obowiązków należy m.in.: organizowanie minimum dwa razy w roku zebrań wiejskich, reprezentowanie mieszkańców sołectwa na zewnątrz, pobieranie podatków i opłat lokalnych, czy pomoc w załatwieniu najróżniejszych spraw. Mieszkańcy zgłaszają się do nas z różnymi problemami. Najczęściej dotyczą one nieprzejezdnych dróg. Wówczas musimy zorganizować sprzęt i dokonać szybkiej naprawy trasy, tak aby stała się ona przejezdna. Zdarza się, że z niektórymi sprawami musimy interweniować u włodarza gminy. Sołtys nie może być więc ani kolegą burmistrza, ani też być w opozycji do jego osoby. Przede wszystkim sołtys i burmistrz muszą być partnerami w rozmowach dotyczących potrzeb mieszkańców danej miejscowości. Tylko w takim przypadku gmina może sprawnie i dobrze funkcjonować.

WARTO PRZECZYTAĆ:   10. edycja Biegu Tropem Wilczym w Ołpinach (wideo)

Funkcja sołtysa znana jest w Polsce od XII wieku. Obecnie bycie sołtysem nie jest tak znaczące, jak jeszcze wiele lat temu. W średniowieczu sołtys był przedstawicielem pana feudalnego, dobrze opłacanym zarządcą dużego gospodarstwa, a jego stanowisko było dziedziczne. Dzisiejszy sołtys ma pod opieką wieś i nie jest wynagradzany, choć rada gminy może ustalić zasady, na jakich będzie mu przysługiwała dieta oraz zwrot kosztów podróży służbowej na posiedzenia rady. Sołtys wybierany jest przez mieszkańców wsi na 4 lata kadencji, jego działalność podlega większej krytyce samych mieszkańców, jak i kontroli władz lokalnych – rady gminy, burmistrza czy wójta, które sprawują nadzór nad działalnością sołectwa.

– Stanowisko sołtysa nie jest już dziedziczne, jednak po części w moim przypadku odziedziczyłam je po swoim ojcu, który 18 lat był sołtysem Turzy w gminie Rzepiennik Strzyżewski – śmieje się Danuta Martyka, obecna sołtyska podtarnowskiej wsi. – Oczywiście wszystko odbyło się zgodnie z prawem i w wyborach zdobyłam najwięcej głosów. Około 30 proc. sołtysów w naszym kraju stanowią kobiety. Czy mieszkańcy wsi traktują nas inaczej? Wątpię. Co prawda nie biorę czynnego udziału przy naprawach dróg i innych pracach fizycznych, jednak wydaje mi się, że kobiety piastujące to stanowisko są lepszymi organizatorami niż mężczyźni. Czasami potrafimy zrobić coś z niczego. Dzięki moim staraniom od kilku lat na terenie Turzy działa stowarzyszenie, organizujemy coroczne dożynki wiejskie, których wcześniej nie było, czy po wielu latach starań doczekaliśmy się nowoczesnego przyszkolnego boiska wielofunkcyjnego. Wychodzę z założenia, że główną misją sołtysa powinno być pozostawienie czegoś po sobie. Zawieszona na płocie tabliczka z napisem „sołtys” nie powinna być jedynym potwierdzeniem tego, że zajmujemy to stanowisko. Naszą wizytówką powinno być przede wszystkim to, jak wyglądają nasze miejscowości i co w nich się dzieje.

WARTO PRZECZYTAĆ:   W DPS-ach jeszcze daleko do normalności

Zdaje sobie z tego sprawę Radosław Osika, jeden z najmłodszych sołtysów w powiecie tarnowskim, który w tym roku skończył 30 lat. Według niego sołtys powinien świecić przykładem dla mieszkańców wsi i pokazywać, że ciężką pracą można zdecydowanie poprawić warunki życia, w jakich funkcjonuje się na co dzień. – Jeżeli trzeba, biorę do ręki kosiarkę i koszę trawę na cmentarzu. Innym razem biorę do ręki łopatę i naprawiam uszkodzoną po deszczu drogę. Nie chcę wyręczać się innymi ludźmi, chociaż niejednokrotnie mógłbym to uczynić. Staram się pokazywać mieszkańcom, że to jak prezentuje się ich miejscowość, zależy przede wszystkim od nich samych. Codziennie odbieram od 5 do nawet 15 telefonów od mieszkańców dotyczących różnych interwencji. Zdarzyło się nawet, że z jedną z mieszkanek musiałem jechać… do sądu, ponieważ bała się, że sama nie będzie potrafiła załatwić swojej sprawy. Jestem typem człowieka, który nie czeka na ludzi w biurze, ale po prostu do nich wychodzi. Raz na kwartał wysyłam do mieszkańców specjalne listy, w których informuję ich o przeprowadzonych inwestycjach w Jodłówce Tuchowskiej oraz planowanych pracach. Moja miesięczna dieta wynosi 750 zł, jednak w całości przeznaczam ją na paliwo, czy telefon. Niestety jest to taka funkcja, przez którą cierpi życie rodzinne. Niezależnie od tego, czy jest to środek tygodnia, czy niedziela, wczesne godziny poranne, czy też późny wieczór, jesteś do dyspozycji mieszkańców swojej wsi, ponieważ w najmniej oczekiwanym momencie mogą potrzebować twojej pomocy. Cieszę się, że pomimo mojego młodego wieku, tak wiele osób mi zaufało i dziś jest zadowolonych z efektów mojej pracy.

Jakiś czas temu pojawił się pomysł, aby sołtysi oprócz otrzymywania diet i zwrotu wydatków na podróże służbowe mieli również otrzymywać pensję w wysokości połowy minimalnego wynagrodzenia. Wynagrodzenie dla sołtysów miałoby też być uwzględniane przy wyliczaniu wysokości emerytury. Przeciwny takiemu pomysłowi jest jednak 30-letni sołtys Jodłówki Tuchowskiej. – O to stanowisko zaczęłyby ubiegać się osoby, którym zależałoby przede wszystkim na dodatkowym zarobku, a nie dobru miejscowości, nad którą sprawowałyby opiekę. Sołtys to oczywiście urząd, ale w dzisiejszych czasach to przede wszystkim lider lokalnej społeczności. Nasza praca jest misją i musi być wykonywana przede wszystkim przez ludzi, którzy kochają swoją miejscowość i jej społeczeństwo. Próba definiowania sołtysa jako kolejnego urzędnika administracji nie jest dobrym pomysłem i prawdopodobnie spowodowałaby, że sama funkcja mocno straciłaby na swoim znaczeniu…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Mirosław Cierpich i jego grzyby... na fusach

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz