Krzysztof Giemza z tarnowskiej Fundacji „Zmieńmy Świat”, który w grudniu zdecydował się otworzyć pierwszy w Tarnowie szpital dla kotów, w ciągu miesiąca działalności placówki, uratował już dziewięć czworonogów.

O powstaniu szpitala pisaliśmy w grudniowym numerze TEMI. Autor pomysłu pomaga zwierzętom już 13 lat. Połowę jednorodzinnego budynku, który zamieszkuje na co dzień przeznaczył na „Azyl dla kotów”. Szpital, który umieścił w dawnym budynku gospodarczym, jest kolejną pomocną dłonią, którą wyciąga do ukochanych czworonogów. – Przez miesiąc działalności szpitala przewinęło się przez niego już dziewięć kotów, nie tylko z Tarnowa, ale i Tuchowa, czy Bogumiłowic. To naprawdę sporo i już teraz wiem, że warto było go stworzyć – mówi Krzysztof Giemza. – Wszystkie koty ściągnięte były z ulicy. Siedem z nich było kotami udomowionymi i mamy pewność, że zostały przez kogoś wyrzucone. W najpoważniejszym stanie trafiła do nas kotka, która miała złamaną miednicę i łapkę. Do szpitala przywiozłem ją jeszcze przed świętami. Dostała leki przeciwbólowe. Były obawy, że ma złamany kręgosłup, co w przypadku kotów oznacza kalectwo. Przeszła już jeden zabieg wstawienia w złamaną kość metalowej śruby. Za niedługo będziemy ją wyjmować. Później pozostanie już tylko rehabilitacja.
Aby kot, który wymaga pomocy mógł trafić do szpitala należy zgłosić go poprzez straż miejską do tarnowskiego azylu. Jeżeli ten odmówi jego przyjęcia, dopiero wtedy zwierzę ma szansę na przyjęcie przez pana Krzysztofa. – Tworzymy odpowiednią kartę przyjęcia kota. Osoby, które trafiają do nas ze zwierzęciem, podpisują oświadczenie o okolicznościach jego znalezienia. Dodatkowo należy przedstawić dokument potwierdzający fakt, że azyl odmówił jego przyjęcia. Wszystko musi być udokumentowane.
W chwili obecnej szpital przeznaczony jest maksymalnie dla 14 kotów. Podzielony jest na dwie części. Jedną zajmują koty oswojone, drugą dzikie. – Koty oswojone muszą posiadać większą przestrzeń. Dodatkowo są to boksy, które znajdują się za szybami. Czworonogi, które są nieoswojone, bądź z konieczności posiadanych obrażeń nie mogą wykonywać gwałtownych ruchów, umieszczane są w klatkach. Dodatkowo każdemu z nich nadajemy imię. Z dziewięciu kotów, które trafiły do nas od momentu otwarcia szpitala, tylko w jednym wypadku odnalazł się były właściciel. Reszta to zwierzęta bezdomne, którym albo wciąż szukamy nowych opiekunów, albo też znalazły już schronienie, jak chociażby niedawno, kiedy jeden z nich trafił do rodziny z Krakowa.
Krzysztof Giemza nie ukrywa, że coraz więcej osób zgłasza się do niego z informacjami o porzuconych czworonogach. Co więcej, duża cześć zgłoszeń pochodzi z różnych zakątków Polski, a nie tylko Tarnowa. – Ludzie chcą przywozić do nas koty, niemal z całego kraju, traktując nas jako schronisko, a przecież nim nie jesteśmy. Możemy przyjąć kota w miarę możliwości lokalowych i finansowych. Wszystko robimy charytatywnie. Nie mamy sponsorów, ani też dotacji z urzędu miasta. Mamy nadzieję, że dzięki pomocy dobrych ludzi, którzy wspierają nas finansowo lub przekazują pokarm, uda nam się z każdym kolejnym miesiącem ratować coraz to większą liczbę czworonogów.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Świetny facet 🙂 Mam nadzieję, że nadal będzie pomagał czworonogom w naszym mieście 🙂
Pasjonata 🙂 Myślę, że jeszcze wiele lat będzie się tym zajmował 🙂