Wioleta Franczyk – zagrajmy w fistball!

Wioleta Franczyk z Biadolin Radłowkich w gminie Wojnicz jest reprezentantką Polski w fistballu. Już pod koniec lipca wraz z kadrą narodową po raz pierwszy w historii wystąpi na mistrzostwach świata, które odbędą się w austriackim Linz. Największym marzeniem 25-latki jest utworzenie w naszym powiecie szkółki fistballu, gdzie dzieci i młodzież trenowałyby sport, który już za 8 lat może stać się dyscypliną olimpijską.

Reprezentacja Polski kobiet. Wioleta Franczyk (pierwsza z lewej w dolnym rzędzie).

Wiele osób zadaje sobie pytanie, czym tak naprawdę jest fistball? To sport zespołowy, który jest połączeniem tenisa i siatkówki. W grze biorą udział dwie pięcioosobowe drużyny. Mecze rozgrywane są na trawiastym boisku o wymiarach 20×50 metrów, przedzielonym taśmą o wysokości 2,00 m dla mężczyzn i 1,90 m dla kobiet. Mecze rozgrywa się twardą skórzaną piłką o wadze od 320 do 380 gramów. Co charakterystyczne dla siatkówki, piłkę odbija się pięścią, natomiast tak jak w tenisie, piłka raz może odbić się od podłoża między każdym z trzech dopuszczalnych zagrań.

– Fistballem zaraziłam się podczas zeszłorocznej imprezy The World Games, która odbywała się we Wrocławiu. The World Games to światowe igrzyska sportów nieolimpijskich, a fistball był jedną z dyscyplin, które znalazły się wśród zmagań sportowców z całego świata. We Wrocławiu pełniłam funkcję wolontariuszki i na co dzień obserwowałam zmagania czołowych zawodników. Niestety w Polsce był to zupełnie nieznany dotąd sport, więc nie mieliśmy żeńskiej reprezentacji. Z racji tego, że przez wiele lat trenowałam siatkówkę, a także sędziuję mecze siatkarskie, zwróciłam się z pomysłem do Roberta Szczerbaniuka, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Fistballu, aby powołać do życia również żeńską kadrę. Dzięki wspólnym staraniom udało nam się znaleźć 10 dziewcząt, z którymi dziś ubieram biało-czerwone barwy – mówi Wioleta Franczyk.

Gra w fistball toczy się, podobnie jak w siatkówce, najczęściej do trzech wygranych setów. Przy czym za wygrany uważa się taki set, w którym drużyna zdobyła co najmniej 11 punktów przy zachowaniu dwupunktowej przewagi. Według Wiolety Franczyk w fistball może grać praktycznie każdy. Wystarczy odrobina chęci i dobrze wygimnastykowane ciało. – W przeciwieństwie do siatkówki, gdzie niebagatelną rolę odgrywa wzrost, w fistballu najważniejsza jest siła i szybkość. Taśma zawieszona jest kilkanaście centymetrów niżej niż w przypadku siatkówki, więc ataki nie są aż tak trudne. Piłkę uderzać można jedynie pięścią. Dotkniecie otwartą dłonią lub inną częścią ciała, uważane jest za błąd, dlatego ważna w tej grze jest odpowiednia technika. Obecnie naszą kadrę narodową tworzą dziewczyny od 22 do 39 lat. To pokazuje, że fistball można uprawiać nawet w bardzo zaawansowanym wieku – mówi pochodząca z Biadolin Radłowskich zawodniczka, która dodaje, że jest to stosunkowo tani sport, o ile nie wliczamy w to pieniędzy przeznaczanych na wyjazdy i zgrupowania. – Tak naprawdę do uprawiania fistballu wystarczy nam specjalna piłka, którą można kupić za 60-80 euro w niemieckich sklepach lub federacji fistballu, wygodny strój sportowy i buty piłkarskie typu korki. Niestety w Polsce nadal nie funkcjonuje żaden klub sportowy, więc 3-4 tygodnie jesteśmy zmuszeni ćwiczyć we własnym zakresie m.in. na boiskach piłkarskich, czy kortach do gry w squasha. Mniej więcej raz w miesiącu, najczęściej we Wrocławiu, ponieważ jest tam najwięcej zawodniczek, organizowane są weekendowe zgrupowania, gdzie możemy ćwiczyć fistball w większym gronie.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Siemiechów i szkoła. Budują już 15 lat...

W dniach 24-28 lipca Wioleta Franczyk wraz z reprezentacją Polski kobiet po raz pierwszy wystąpi w mistrzostwach świata, które odbędą się w austriackim Linz. Mistrzostwa globu w fistballu organizowane są co 4 lata, począwszy od 1968 roku. Bezkonkurencyjni są w nich Niemcy, którzy wygrali turniej 10- krotnie. Zawody fistballowe drużyn kobiecych organizowane są od 1994 roku. – W mistrzostwach wystąpi 11 drużyn. Nasza reprezentacja znalazła się w grupie B, w której rywalizować będziemy z: Argentyną, Czechami, Niemcami, Włochami i Serbią. Po raz pierwszy wystąpimy na tak dużej imprezie, więc ciężko liczyć na to, że uda nam się osiągnąć jakiś większy sukces. Przede wszystkim będziemy starać się, jak najlepiej zaprezentować i wypromować ten sport w naszym kraju. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że w perspektywie najbliższych 8-12 lat fistball stanie się dyscypliną olimpijską. Szkoda, gdybyśmy w tym czasie nie stworzyli zespołu, który stać byłoby na włączenie się w walki o medale – mówi 25-latka, która nie ukrywa, że jednym z większych jej marzeń jest otwarcie na terenie Biadolin Radłowkich lub w najbliższej okolicy szkółki fistballu, gdzie trenowałaby młodych mistrzów tego sportu. – Uważam, że byłby to strzał w dziesiątkę. Być może w naszym powiecie posiadalibyśmy pierwszą tego typu szkółkę w kraju. Gdyby fistball rozwijał się w dalszym ciągu z taką prędkością, jak ma to miejsce obecnie, byłaby to ogromna promocja dla naszego regionu. Największym problemem jest oczywiście znalezienie boiska, na którym moglibyśmy przeprowadzać treningi. Niestety wiele klubów piłkarskich nie wyraża zgody na to, aby na jednej z połów boiska tworzyć linie do gry w fistball oraz rozciągać taśmy. Wierzę jednak, że w końcu znajdzie się ktoś, kto da nam szansę rozwoju tej dyscypliny sportu, która w opinii wielu obserwatorów jest naprawdę widowiskowa i ma przed sobą świetlaną przyszłość.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Kto zajmie się tuchowskim cmentarzem?

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz