Większości z nas burmistrzowie i wójtowie kojarzą się z szykownym ubiorem, ważnymi spotkaniami w zaciszu urzędu gminy oraz podpisywaniem dokumentacji związanej z kolejnymi inwestycjami w naszych miejscowościach. Okazuje się, że pomimo sprawowania tak zacnej i odpowiedzialnej funkcji, zrzucając garnitur po pracy, również i oni oddają się swoim pasjom i zainteresowaniom, które czasami są naprawdę oryginalne…
Sport przede wszystkim
Najpopularniejszym hobby wśród wójtów i burmistrzów z naszego regionu, jak nie trudno się domyśleć, jest sport. Wielu z nich nie tylko interesuje się rozgrywkami, ale również czynnie uprawia niektóre dyscypliny.
Wielkim miłośnikiem rowerowych wycieczek jest wójt gminy Rzepiennik Strzyżewski, Marek Karaś, który często publikuje na swoim Facebooku zdjęcia z rowerowych eskapad, przede wszystkim z rejonów Pasma Brzanki. Zapalonym rowerzystą jest także wójt gminy Wierzchosławice, Andrzej Mróz. – Po dniu ciężkiej pracy lubię poczytać książki, ale przede wszystkim uwielbiam jeździć na rowerze. Najczęściej korzystam z trasy Velo Dunajec. W ten sposób się odprężam i korzystam z piękna przyrody.
Z kolei za piłką nożną ugania się włodarz gminy Pleśna, Józef Knapik. – Piłką nożną interesuję się już od czasów szkoły podstawowej. Później byłem czynnym zawodnikiem kilku klubów piłkarskich w tym zespołu Pogórze Pleśna. Staram się utrzymywać dobrą kondycję fizyczną. Raz w tygodniu wraz ze swoimi znajomymi gramy w piłkę na orliku. Piłka nożna to nie jedyna dyscyplina, którą uprawiałem. Swego czasu byłem też… wicemistrzem Polski juniorów w piłce ręcznej. W wolnym czasie staram się także wypoczywać w górach. Tatry, czy Bieszczady są mi bardzo dobrze znane – mówi Józef Knapik.
Siatkówką zafascynowany jest za to Dawid Chrobak, burmistrz Zakliczyna. – Nie tylko śledzę rozgrywki ligowe, czy mecze reprezentacji Polski, która jest obecnie najlepsza na świecie, ale także uprawiam ten sport. Biorę udział w różnych turniejach i zawodach, a także jestem reprezentantem Urzędu Miejskiego w Zakliczynie w amatorskiej lidze piłki siatkowej. Poza tym staram się jak najwięcej czasu poświęcać mojej żonie i dwójce dzieci. Sprawuję na co dzień taką funkcję, że tego czasu wolnego naprawdę nie ma zbyt wiele, więc próbuję maksymalnie go wykorzystać.
Aktorstwo, motocykl i brydż…
Jedną z ciekawszych pasji ma wójt Wietrzychowic, Tomasz Banek, który od wielu lat pasjonuje się… aktorstwem. Już w czasach szkoły średniej pisał scenariusze, a od pięciu lat wraz z pracownikami Urzędu Gminy w Wietrzychowicach z okazji Dnia Dziecka gra w przedstawieniach dla najmłodszych. – Kiedy uczęszczałem do szkoły średniej, często byłem zapraszany do udziału w różnych przedstawieniach i sztukach. Nigdy nie odmawiałem, bo naprawdę podobała mi się gra na scenie. Już wtedy pisałem także scenariusze. Pamiętam, że jeden z nich, który dotyczył promocji jednej z firm, zyskał uznanie m.in. pracowników TVP Kraków, którzy stwierdzili wówczas, że ukazaną przez nas sztukę wyprzedzamy panujący wówczas trend. Aktorstwo sprawia mi wielką frajdę i satysfakcję. Współpraca na scenie z innymi ludźmi daje możliwość nie tylko miło spędzić czas, ale także jeszcze mocniej zbliżyć się do siebie. Tym bardziej cieszę się, że w naszym urzędzie gminy są osoby, które nie boją się sceny i wraz ze mną przygotowują przedstawienia dla dzieci. Do tej pory korzystałem z przygotowanych już wcześniej scenariuszy, jednak nie wykluczam, że za jakiś czas sam przygotuję scenariusz, na podstawie którego wystawimy spektakl dla najmłodszych – mówi Tomasz Banek.
Magdalena Marszałek, burmistrz Tuchowa w czasie wolnym uwielbia… motocyklowe przejażdżki ze swoim mężem. Mimo, iż podczas takich podróży jest tylko pasażerem, to nie ukrywa, że niosą one za sobą niezapomniane przeżycia. – To mąż zaraził mnie miłością do motocykli. Razem zwiedziliśmy w ten sposób wiele krajów. Przede wszystkim podróżowaliśmy po krajach bałkańskich, takich jak: Bułgaria, Chorwacja, Czarnogóra, czy Rumunia. Byliśmy także w Grecji. Tego typu wycieczki niosą za sobą zupełnie inne wrażenia i emocje, niż wypad samochodem, czy autokarem. Podróżując motocyklem, człowiek o wiele więcej dostrzega na trasie. Może podziwiać przyrodę i cieszyć się pogodą, a także poczuć ten słynny „wiatr we włosach”. Dodatkowo podczas takich eskapad poznaje się wielu nowych ludzi, którzy również są zapalonymi motocyklistami. Sama nigdy nie próbowałam uczyć się jazdy na motocyklu. Wolę siedzieć bezpiecznie u boku męża. Co jakiś czas w mediach wałkowany jest temat, że motocykliści sprawiają niebezpieczeństwo na drodze. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że nie ma w tym zbyt wiele prawdy. Podróżując przez ostatnie lata zauważyłam, że mnóstwo motocyklistów zachowuje się bardzo rozsądnie na trasach. Nagonka na nich jest zbyt duża. Polecam takie wypady każdemu, bo naprawdę można w ten sposób świetnie wypocząć.
O wiele spokojniejsze hobby ma za to burmistrz Radłowa, Zbigniew Mączka, który fascynuje się brydżem. Po raz pierwszy z tą logiczną grą karcianą, w której bierze udział czterech graczy tworzących dwie rywalizujące ze sobą pary, zetknął się, będąc uczniem technikum, gdzie w szkolnej świetlicy grywał z kolegami. – Brydż pozostał ze mną do dziś. Raz w tygodniu spotykamy się w gronie znajomych i potrafimy grać po 7-8 godzin. Nie dość, że ta gra bardzo mnie odpręża, to dodatkowo wzmacnia logiczne myślenie. Od kilku lat w gminie Radłów organizujemy nawet Radłowski Turniej Brydża, na którym pojawiają się gracze z całej Polski. Turniej nosi imię Czesława Kuklewicza, radłowianina, który był prekursorem i współtwórcą sukcesów polskiego brydża. Na tych turniejach pojawiam się przeważnie w dość nietypowym garniturze. Ma on kolor zielony i przyozdobiony jest w karty. Kupiłem go w Niemczech. Robi on prawdziwą furorę wśród znajomych – śmieje się burmistrz Radłowa.
Hodowca i myśliwy
Burmistrz Ryglic, Paweł Augustyn od 10 lat zajmuje się hodowlą danieli w rodzinnej Lubczy. W swojej zagrodzie posiada ponad 30 sztuk tych zwierząt. Jak sam twierdzi, tego typu hodowle to przyszłość dla rolników i już namawia kolejnych mieszkańców podtarnowskiej gminy, aby podążyli jego krokiem. – Posiadam zagrodę o powierzchni 4 ha, w której znajduje się ponad 30 danieli. Oczywiście nie jest to jeszcze tak duża hodowla, aby móc się z tego utrzymywać, ale jest największą tego typu hodowlą w naszej gminie. W związku z tym, że moja hodowla jest ekologiczna, to zwierzęta w sezonie pastwiskowym nie są dokarmiane. Wystarcza tylko zielonka. Nie jest więc to pracochłonne hobby. Hodowla danieli to nie tylko dobry pomysł na biznes, ale również ciekawy sposób na odpoczynek. Wpatrując się w te zwierzęta, naprawdę można się zrelaksować. Poza tym hodowla danieli jest świetnym posunięciem na racjonalne wykorzystanie łąk i pastwisk. W sytuacji, kiedy hodowca znajdzie odpowiedni i pewny rynek zbytu dla swoich zwierząt i produktów, opłacalność hodowli jest duża. Do tej pory udało mi się przekonać dwóch mieszkańców gminy Ryglice, aby poświecili się temu zajęciu. Z informacji, jakie od nich posiadam, nie narzekają, że zdecydowali się na ten krok – tłumaczy Paweł Augustyn.
Nieco inne podejście do danieli ma wójt gminy Lisia Góra, Arkadiusz Mikuła, który zaraz po zdjęciu garnituru zamienia się w… myśliwego. – To stosunkowo świeża pasja. Namówili mnie do tego koledzy. W październiku ubiegłego roku udało mi się zdać egzaminy na myśliwego. Brałem już udział w kilku polowaniach. W myślistwie kręci mnie przede wszystkim spokój i cisza. Podczas wyprawy na łowy, naprawdę można się zrelaksować. Przebywam wówczas na łonie natury, w środku lasu, a telefon jest wyłączony… To pozwala mi się odprężyć po ciężkim tygodniu pracy. Nie ukrywam również, że jestem wielkim smakoszem i uwielbiam potrawy z dziczyzny. To również w pewien sposób zaważyło na tym, że zdecydowałem się na tę pasję – mówi Arkadiusz Mikuła.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.