Wyrok na pszczoły?

Minister rolnictwa Jan Ardanowski zezwolił na czasowe użycie w uprawie środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów. Pszczelarze alarmują, że substancje są bardzo niebezpieczne dla pszczół, ponieważ paraliżują ich zdolności komunikacyjne, przez co mogą one nie znaleźć pożywienia bądź uli. Nie brakuje głosów, że przez tego typu działanie już teraz powinniśmy nastawić się na dużo mniejsze zbiory owoców i warzyw w kolejnych latach, a także na wyższe ceny m.in. jabłek.

Leszek Bodzioch, prezes Pogórskiego Związku Pszczelarzy w Tarnowie twierdzi, że zezwolenie na czasowe użycie w uprawie środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów jest wyrokiem nie tylko na pszczoły, ale również zwykłych konsumentów.

Na wniosek Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi zezwolił na okres czterech miesięcy wprowadzanie do obrotu środków ochrony roślin Modesto 480 FS i Cruiser OSR 322 FS. Środki te mają być stosowane jedynie w sposób ograniczony i kontrolowany w uprawie rzepaku ozimego. Co ciekawe, w kwietniu tego roku Komisja Europejska zakazała stosowania trzech pestycydów z grupy neonikotynoidów. Są to: imidakloprid, klotianidyna i tiametoksam. Neonikotynoidy będą dozwolone tylko w stałych szklarniach. Unijne rozporządzenie ma zacząć obowiązywać przed końcem roku. Ministerstwo twierdzi, że zgoda na używanie szkodliwych dla pszczół pestycydów z grupy neonikotynoidów podyktowana została m.in. pogodą, która negatywnie wpłynęła na uprawy rzepaku. Ich stosowanie ma odbywać się zgodnie z normami Europejskiego Stowarzyszenia Nasiennego, tak by bezpieczeństwo pszczół nie było zagrożone, np. zaprawianie nasion będą mogły wykonać wyłącznie podmioty, które posiadają certyfikat ESTA.

Pszczelarze i ekolodzy już zaczęli swoje protesty, pisząc nie tylko specjalne petycje do ministerstwa, ale również organizując strajki przed siedzibą resortu rolnictwa. Twierdzą oni, że stosowane do ochrony upraw pestycydy, nawet w niewielkiej dawce, mają zgubny wpływ na zdolność pszczół do uczenia się i zapamiętywania, a przecież ma to dla nich kluczowe znaczenie do zdobywania pożywienia i znajdywania powrotnej drogi do ula. Zakłócenie tych zdolności w znacznym stopniu odpowiada za zmniejszenie ich populacji.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Ewelina Starostka i jej walka o przyszłość

– To, że ministerstwo wydało zgodę na stosowanie neonikotynoidów na okres zaledwie czterech miesięcy, nic nie znaczy. Stosowane w zaprawach rzepaku neonikotynoidy pozostają w środowisku nawet przez kilka lat. Trafiają one bezpośrednio do roślin, a później do gleby. Środki te negatywnie wpływają na system nerwowy i odpornościowy owadów zapylających, co ma przełożenie na ich zdrowie i życie – mówi Albert Radwan, pszczelarz z Zabłędzy w gminie Tuchów. – Udowodniono, że pestycydy negatywnie oddziałują na pszczoły. Jeden z moich znajomych pszczelarzy z okolic Limanowej niedawno skarżył się, że wiele z jego pszczół padło. Zaproponowałem mu, aby oddał kilka z nich do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach w celu przeprowadzenia badań, które pozwoliłyby poznać przyczynę. Okazało się, że były nią właśnie pestycydy. Niestety, ale zezwolenie na stosowanie środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów z czasem może doprowadzić do katastrofy. Już teraz pszczół jest znacznie mniej niż kilkanaście lat temu, a przecież to od ich pracy zależy czy jemy piękne i pachnące owoce i warzywa.

Leszek Bodzioch, prezes Pogórskiego Związku Pszczelarzy w Tarnowie twierdzi, że zezwolenie na czasowe użycie w uprawie środków ochrony roślin z grupy neonikotynoidów jest wyrokiem nie tylko na pszczoły, ale również zwykłych konsumentów. – W Małopolsce nie odczuwamy, aż tak poważnego spadku ilości pszczół, jak ma to miejsce w innych rejonach kraju, chociaż i tak nie udało nam się doprowadzić naszych pasiek do stanu sprzed trzech lat. Jeżeli rolnicy masowo rzucą się do stosowania neonikotynoidów przy uprawie rzepaku, a kto wie, czy również przy uprawie buraków cukrowych, bo i takie głosy już się pojawiają, to wyższe ceny miodu będą nieuniknione, ponieważ będzie go znacznie mniej niż do tej pory. Powolny ubytek pszczół oznaczał będzie mniej żywności w ogóle. Jabłka będą nie tylko mniejsze, ale również będzie ich mniej. Owoce będziemy zmuszeni sprowadzać spoza kraju, co przełoży się na wzrost cen. Trzeba również pamiętać o tym, że pestycydy są bardzo niebezpieczne dla organizmu człowieka. Często uszkadzają układ nerwowy, powodują choroby neurologiczne, co w konsekwencji może powodować nowotwory – mówi prezes Pogórskiego Związku Pszczelarzy w Tarnowie i dodaje, że nie liczy na to, iż ministerstwo zmieni swoją decyzję. – Pszczelarze i ekolodzy nie mają szans w walce z rolnikami, którzy stanowią liczniejszą grupę i to pod ich naciskiem ugięło się ministerstwo. Niestety, ale ta decyzja na pewno negatywnie wpłynie również na rozwój pszczelarstwa w naszym kraju. Nikt nie będzie chciał zakładać nowych pasiek, jeżeli będzie widział u innych pszczelarzy, jak ich pszczoły chorują i umierają. O tym, jak ważna jest to dla nas sprawa, niech świadczy fakt, że petycję, która została przekazana wiceministrowi rolnictwa Rafałowi Romanowskiemu, podpisało 72 tys. osób. Pytanie tylko, czy dla ministerstwa głos pszczelarzy w ogóle coś znaczy?

WARTO PRZECZYTAĆ:   Inflacja groźniejsza dla polskich firm niż wojna na Ukrainie

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Dodaj komentarz