Wysokie mandaty ciosem w kierowców zawodowych?

Czy nowe stawki mandatów, które weszły w życie 17 września, negatywnie wpłyną na zainteresowanie zawodem kierowcy? Nie jest to wykluczone. Eksperci nie ukrywają, że problem z deficytem kierowców trwa od kilku lat i na ten moment brakuje ich w naszym kraju około 150 tys. Problem z brakiem zawodowych kierowców odczuwają także firmy transportowe w Tarnowie i regionie.

W Polsce brakuje 150 tys. zawodowych kierowców
Od 17 września w życie weszły nowe przepisy dotyczące niektórych wykroczeń drogowych. Przede wszystkim wprowadzony został termin recydywy, która nastąpi wówczas, kiedy kierowca w ciągu dwóch lat zostanie ponownie ukarany za to samo wykroczenie. Zgodnie z przepisami, mandat będzie nakładany w wysokości nie niższej niż dwukrotność dolnej granicy ustawowego zagrożenia. Tym samym kierowca ukarany zostanie kwotą z taryfikatora pomnożoną razy dwa. Zmiany w przepisach nie dotyczą jedynie kwestii podwójnych mandatów, ale także nowego systemu naliczania punktów karnych. Kierowcy od września maksymalnie mogą otrzymać 15 punktów karnych za jedno wykroczenie, a punkty te będą ważne przez 2 lata od dnia opłacenia mandatu. Nie zmienia się pełna pula punktów karnych dla doświadczonego kierowcy, która wynosi 24 punkty. Przedłużony został czas kasowania punktów karnych (2 lata od dnia opłacenia mandatu). Bardzo ważną zmianą jest również ta, która wiąże się z brakiem możliwości skasowania punktów karnych poprzez szkolenie.
Okazuje się, że najbardziej zmiany w stawkach mandatów, a także w systemie naliczania punktów karnych mogą odczuć kierowcy zawodowi. Co gorsza, już teraz mówi się o dramatycznej sytuacji w sektorze transportowym. Na polskim rynku brakuje bowiem około 150 tys. kierowców! Kierowców brakuje nie tylko na trasach krajowych, międzynarodowych, ale także w komunikacji miejskiej.
Kierowcy rezygnują z pracy

O tym, że nowe przepisy dają się we znaki kierowcom zawodowym, przekonuje Jan Pyzik, właściciel firmy transportowej „Janwit”. – Mam w swojej firmie zatrudnionego młodego chłopaka na stanowisku kierowcy. Niedawno zdarzyły mu się dwie stłuczki, podczas których nikt nie ucierpiał. Nowy taryfikator spowodował jednak, że na swoim koncie ma dziś 16 pkt karnych i… boi się dalej pracować. Przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim. Dziś kierowcy zderzą się lusterkami i otrzymują sporą liczbę punktów karnych, bo nie potrafili się między sobą dogadać i wezwali policję. To kuriozum. Inny z moich pracowników oznajmił mi niedawno, że jeżeli uzbiera 15 pkt karnych, to rezygnuje z dalszej pracy, ponieważ nie wyobraża sobie, aby w życiu prywatnym miał nie jeździć samochodem. Na dziś potrzebuję w swojej firmie do pracy dwóch kierowców. Zbyt wielu chętnych nie ma. W moim odczuciu wprowadzenie nowych przepisów wcale nie powoduje poprawy bezpieczeństwa, a utrudnia ludziom życie. Jestem za tym, aby mandaty były wysokie, ale wprowadzenie równie wysokich punktów karnych jest nieporozumieniem. Nie dziwię się, że ludzie boją się pracować za kierownicą.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Czysty biznes

Niedawno z pracy na stanowisku kierowcy zawodowego zrezygnował pan Waldemar, mieszkaniec jednej z podtarnowskich gmin. Mężczyzna nie ukrywa, że stało się tak głównie za namową jego… żony. – Tirami jeździłem od kilku dobrych lat. Polubiłem tę pracę. Żona co prawda narzekała na długie rozłąki, ale za to można było zarobić naprawdę dobre pieniądze. Niestety ostatnie zmiany w przepisach spowodowały, że wspólnie z żoną postanowiliśmy, że nie ma sensu się narażać. Żona nie ma prawa jazdy, a mamy małe dzieci. Jeżeli straciłbym prawo jazdy, to zostajemy bez jakiegokolwiek środka transportu. Po rozmowach z kolegami z branży wiem, że coraz częściej w ich głowach rodzą się podobne myśli.

Winna nie tylko zmiana przepisów
Warto jednak podkreślić, że brak kierowców zawodowych na rynku pracy nie wynika jedynie ze zmiany przepisów. Kierowca zawodowy, który dopiero zaczyna swoją pracę w branży, musi liczyć się z poniesieniem kosztów w wysokości nawet 10 tys. zł. Taka kwota średnio przeznaczana jest na otrzymanie obowiązkowych uprawnień do prowadzenia samochodów ciężarowych. Dodatkowo dominującym systemem pracy jest dwa na jeden, czyli dwa tygodnie w trasie, jeden tydzień w domu. Oznacza to konieczność nastawienia się na rozłąkę z bliskimi, co wraz z wiekiem może stawać się uciążliwe.

Paweł Nowak, właściciel firmy transportowej z Tarnowa mówi, że nowe przepisy będą powodowały, że kierowcy będą zastanawiać się nad dalszą pracą w branży, jednak należy pamiętać, że równie surowe prawo obowiązuje także w innych krajach europejskich, jak chociażby we Włoszech. – Polska nie jest więc pod tym względem wyjątkiem. Osobiście uważam, że przepisy są po to, aby ich przestrzegać i by było bezpieczniej. Na pewno wiele firm transportowych będzie musiało zmienić swoje podejście do pracy, a także do kierowców, ale z czasem może wyjść to wszystkim na dobre. Fakty są jednak takie, że w naszym kraju nie szkoli się w odpowiedni sposób kierowców, brakuje także szkół. Wiele osób woli spokojną pracę za biurkiem niż za kierownicą. Połowę kierowców zawodowych stanowią osoby, które chcą zarobić dobre pieniądze, a drugą połowę pasjonaci. Czasami sam zastanawiam się, co jest przyczyną tego, że w naszym kraju brakuje kierowców. Mamy naprawdę dobre pensje, kierowcy mają do swojej dyspozycji dobrej jakości samochody… Być może niektórzy oczekują lepszej atmosfery, lepszego traktowania, a także łatwiejszej pracy. Po upływie kilku lat pracy na tym stanowisku, tak jak w każdej branży ludzie się wypalają i potrzebują zmian. Tym samym raczej nie szukają kolejnego zatrudnienia jako zawodowi kierowcy…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Grociarnia, czyli historia zamknięta w czterech ścianach

Mniej kierowców niż w poprzednich latach pracuje także w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Tarnowie. Prezes spółki, Anna Reising mówi, że w ich przypadku przyczyną na pewno nie są zmiany w przepisach dotyczących wyższych mandatów i systemie naliczania punktów karnych, ponieważ kierowcy autobusów bardzo rzadko łamią przepisy drogowe. – W tej chwili zatrudnionych mamy 137 kierowców. Na pewno obecnie trudno jest zatrudnić nowego pracownika na to stanowisko. W tej chwili dysponujemy dwoma wolnymi etatami. Kierowcy autobusów nie są kierowcami tirów, więc nie rozpędzają się na drogach, mając na uwadze, że odpowiadają również za pasażerów, którzy z nimi podróżują. Największy problem z niedoborem kierowców mieliśmy wiosną. Wówczas prowadziliśmy nabór, ale nie było zbyt wiele chętnych osób na to stanowisko. Dziś już sytuacja jest o wiele bardziej stabilna. Zgłaszają się ludzie, którzy już wcześniej u nas pracowali. Faktem jest natomiast to, że nie tylko firmy transportowe mają problem z brakiem kierowców, ale takich pracowników brakuje również w komunikacji miejskiej.

Szansą kierowcy z innych krajów?
O to, czy można znaleźć sposób, aby zachęcić większą grupę osób do związania się z zawodem kierowcy, postanowiliśmy zapytać Macieja Wrońskiego, prezesa Transportu i Logistyki Polska, który nie ukrywa, że obecnie wprowadzone zmiany w przepisach dotyczących karania kierowców są dla nich zbyt ostre i w wielu sytuacjach krzywdzące. – Oczywiście, jeżeli ktoś prowadzi pojazd w stanie nietrzeźwym, to taka osoba powinna być eliminowana nie tylko z ruchu drogowego, ale także bezpowrotnie z zawodu kierowcy. Podobnie powinno to wyglądać w sytuacji kierowców, którzy drastycznie przekraczają dozwoloną prędkość, prowadząc 40-tonowy zestaw, stwarzając tym samym ogromne niebezpieczeństwo. Są jednak przypadki, kiedy kierowcy muszą liczyć się z bolesnymi konsekwencjami, a nie do końca są odpowiedzialni za złamanie przepisów. Mam tutaj na myśli sytuacje związane np. z przeciążeniem pojazdu. Kierowca otrzymuje na zleceniu towar z podaną jego wagą, po czym w rzeczywistości okazuje się, że waga jest zdecydowanie wyższa. Trzeba pamiętać o tym, że nie każde miejsce załadunku i rozładunku wyposażone jest w wagi. W ten sposób narażanie człowieka na utratę zawodu, które rzutować będzie także na jego życie prywatne, jest w moim odczuciu niezasadne i niesprawiedliwe.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Budowa 1000 hal sportowych. Hit czy kit?

Maciej Wroński twierdzi, że odwrócenie negatywnego trendu dotyczącego deficytu kierowców zawodowych będzie bardzo trudne do zrealizowania. – To problem ogólnoświatowy. Jakiś czas temu firma Manpower przygotowała raport, z którego wynikało, że zawód kierowcy należy do 8 najbardziej deficytowych na świecie. Wpływ na to mają ciężkie warunki pracy, w tym sposób funkcjonowania na długich dystansach, rozłąka z rodziną, a także możliwość podjęcia pracy w innych branżach. Nie mamy w tym momencie wysokiego bezrobocia, więc to pracownicy na rynku pracy rozdają karty. Na pracę kierowcy zawodowego decydują się dziś przeważnie osoby poszukujące dobrze płatnej pracy, a także osoby, które lubią cały czas być w drodze, spotykać nowe osoby i żyć na walizkach. Takich ludzi nie ma jednak zbyt wiele – tłumaczy Maciej Wroński i dodaje, że walczyć z niedoborem kierowców można na wiele sposobów, w tym m.in. poprzez wprowadzenie bardziej przyjaznego systemu szkolenia. – Nie możemy uczyć kierowców przez 8 godzin tego, jak zbudowany jest silnik, ponieważ taka osoba, nigdy w tak nowoczesnym pojeździe nawet nie zbliży się do tego silnika. Podobnie sytuacja wygląda z 8-godzinnymi szkoleniami na temat wizerunku firmy i wyglądu pracownika. Dobrym rozwiązaniem byłoby również, aby wszystkie szkolenia i kursy mogły korzystać z szerszego dofinansowania, w tym na aktywizację kobiet, młodzieży, czy osób, które na emeryturę udają się zaraz po 40. roku życia. Myślę również, że w Polsce musimy zdecydowanie bardziej otworzyć się na pracowników zza granicy. W tej chwili na 300 tys. kierowców zawodowych, około 100 tys. to obcokrajowcy, jednak przede wszystkim są to obywatele Ukrainy i Białorusi. Otwarcie się na rynek azjatycki, w tym przede wszystkim obywateli Filipin, którzy kulturowo są bardzo podobni do nas, wydaje się słusznym krokiem. Trzeba jednak odpowiednich zmian w przepisach, bo dziś obcokrajowiec, aby uzyskać zgodę na pracę w naszym kraju, musi czekać nawet rok. To stanowczo za dużo…

Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl

*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.

Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.