Mieszkańcy Zabrnia w gminie Szczucin nie ukrywają swojego oburzenia sytuacją, jaka miała miejsce w ostatnich tygodniach w ich miejscowości. Firma budowlana, która remontowała jeden z tamtejszych mostów, nagle przerwała prace i opuściła plac budowy. Podobno głównym powodem takiej decyzji był błędnie opracowany projekt. Mieszkańcy pozostali obecnie bez przeprawy i pytają, jak w tej sytuacji mają przedostać się do Szczucina?

W połowie września została zawarta umowa pomiędzy Powiatem Dąbrowskim a konsorcjum firm Lider: AZI-BUD oraz Przedsiębiorstwem Wielobranżowym „Banimex” na zadanie związane z odbudową mostu w ciągu drogi powiatowej Szczucin – Radgoszcz nad rzeką Breń w miejscowości Zabrnie. Wartość zadania oszacowano na prawie 3 mln 900 tys. zł. Zakres prac obejmował m.in.: roboty przygotowawcze oraz roboty rozbiórkowe, roboty fundamentowe oraz konstrukcyjne, zabezpieczenie antykorozyjne elementów stalowych i przęseł, wykonanie płyt przejściowych oraz izolacji przeciwwilgociowych obiektu. Oprócz tego odtworzone miały zostać umocnienia rzeki oraz umocnienia stożków. Wykonana miała być nowa nawierzchnia drogowa na dojazdach mostu, oznakowanie pionowe i poziome, a także zaplanowano montaż nowych elementów bezpieczeństwa ruchu drogowego. Ostateczny termin zakończenia prac został ustalony na połowę grudnia 2018 roku.
Już teraz wiadomo, że termin nie został dotrzymany i co ciekawe, wcale nie chodzi w tym przypadku o opóźnienia związane z przebiegiem prac, a o odstąpienie od wykonania zadania przez konsorcjum firm, które podjęły się remontu mostu. – Przecież te tereny wyglądają teraz, jakby ktoś zrzucił na nie bombę. Zostały jedynie wykopy i drewniane barierki. Co prawda wykonawca stworzył dla nas wąską kładkę, ale samochodem nikt na drugą stronę się nie przedostanie. Zostaliśmy pozbawieni najbliższego połączenia ze Szczucinem – grzmią mieszkańcy Zabrnia.
Za remont mostu nad rzeką Breń w Zabrniu odpowiada Zarząd Drogowy w Dąbrowie Tarnowskiej. Z informacji uzyskanych od drogowców ze stolicy Powiśla wynika, że to wykonawca jest winny tego, że remont nie został ukończony. Przedstawiciele tamtejszego zarządu dróg twierdzą, że wykonawca już z góry zakładał, że prace będzie wykonywał niezgodnie z projektem, ponieważ przed wejściem na plac budowy, nie było żadnych pytań z jego strony, jednak w momencie wbicia pierwszej łopaty, jego plany natychmiast uległy zmianie.
Pytany o całą sytuację Grzegorz Biernacki z firmy Banimex mówi, że nigdy nie było takiej myśli, aby wcześniej opuścić plac budowy. – Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, od razu zamknęliśmy obiekt i przystąpiliśmy do prac. W międzyczasie dołożyliśmy nadprogramowo kładkę dla mieszkańców, ponieważ w pobliżu znajduje się m.in. kościół, dlatego chcieliśmy ułatwić im przedostanie się na drugą stronę mostu. Podczas prowadzonych przez nas prac okazało się, że posadowienie obiektu jest inne, niż przewidywał projekt. Most miał być posadowiony na fundamencie, jednak okazało się, że go brakuje, a ściana obiektu przechodzi bezpośrednio w pale. Fakt ten spowodował, że zmienił się m.in. gabaryt mostu, więc zaistniała konieczność zmiany projektu. Oczekiwaliśmy na takie rozwiązanie przez kolejne tygodnie. W międzyczasie przeprowadzaliśmy prace rozbiórkowe na górze mostu. Niestety nie doczekaliśmy się żadnych zmian w projekcie, a z czasem zaczęto wytykać nam opóźnienia, które wynikały jedynie z oczekiwania na nową dokumentację. Powoli zbliżała się zima, więc na początku grudnia odstąpiliśmy od umowy. Kilka tygodni po naszym odstąpieniu inwestor uznał, że jest one niezasadne i sam odstępuje od umowy, podając za przyczynę brak realizacji prac w określonym terminie. Chciałbym stanowczo podkreślić, że pracownicy cały czas oczekiwali na nowy projekt i byli gotowi do dalszej pracy – mówi Grzegorz Biernacki dodając jednocześnie, że w jego opinii być może lepszym rozwiązaniem byłaby budowa nowego mostu, a nie jego remont. – Budowa nowej przeprawy wiązałaby się z podobnymi kosztami jak w przypadku jej remontu. Myślę, że inwestycja nie pochłonęłaby więcej niż 4-5 mln zł. My jesteśmy jednak tylko wykonawcą, więc na takie decyzje nie mamy wpływu.
Józef First, sołtys Zabrnia ostrzega, że jeżeli remont mostu nie zostanie wznowiony jeszcze w tym roku, to wraz z mieszkańcami zablokuje wszystkie trasy wyznaczone jako objazdy. – Obecnie nie ma żadnej pewności, że ten most zostanie ukończony. Mówi się, że koszty jego budowy będą takie same, jak podczas pierwszego przetargu. Uważam, że jest to niemożliwe, ponieważ wszystkie ceny wraz z początkiem nowego roku poszły znacząco w górę. Niektórzy mieszkańcy zmuszeni są pokonywać dodatkowo nawet 15 km, aby przedostać się do Szczucina. Cierpi na tym cała miejscowość, bo ruch odbywa się wąskimi jezdniami, przez co drogi się niszą, ponieważ korzystać z objazdów muszą również kierowcy ciężarówek. Bardzo poważnie bierzemy pod uwagę zablokowanie wszystkich objazdów. Czas upływa, a my nie mamy zamiaru czekać…
W tej chwili Zarząd Drogowy w Dąbrowie Tarnowskiej prowadzi działania w kwestii zdobycia środków na budowę mostu. Po cichu mówi się o tym, że pieniądze mogą pojawić się już na wiosnę. Oznaczałoby to, że po wyborze wykonawcy przeprawy, od razu ruszono by z pracami tak, aby zakończyć je jeszcze w listopadzie tego roku. Pod uwagę brane jest również rezerwowe rozwiązanie polegające na wybudowaniu tymczasowego mostu w sytuacji, gdyby nie udało się uzyskać dofinansowania. Wówczas budowa tymczasowej przeprawy zajęłaby około dwóch miesięcy.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.