Robert Barys, pracownik starostwa powiatowego w Tarnowie oraz prezes Fundacji PRODRIVER, zajmującej się promowaniem bezpieczeństwa na drodze, w ciągu 32 dni przejechał na rowerze blisko 2600 km wzdłuż granic Polski. 43-latek nie zamierza się zatrzymywać i już teraz planuje kolejne rowerowe eskapady.
Pomysł na przejechanie Polski wzdłuż jej granic zrodził się w głowie Roberta Barysa po przeczytaniu książki Henryka Atemborskiego „Rowerem dookoła Europy”. Autor książki w wieku 75 lat w ciągu roku przemierzył na rowerze cały Stary Kontynent. Mieszkaniec Tarnowa zainspirowany jego historią postanowił skopiować jego wyczyn, tylko na nieco mniejszą skalę. – Postanowiłem, że w ciągu miesiąca przejadę na rowerze Polskę, a w zasadzie trasę prowadzącą wzdłuż jej granic. Od bardzo wielu lat jeżdżę na dwóch kółkach, ale organizowane przeze mnie wycieczki rowerowe były zazwyczaj jednodniowe. Do miesięcznej eskapady przygotowywałem się intensywnie. Chciałem zadbać o to, abym nie tylko ja, ale także mój rower był w dobrej kondycji. Przez miesiąc, kilka razy w tygodniu przejeżdżałem na siodełku kilkadziesiąt kilometrów w okolicach Tarnowa. Najczęściej były to górzyste trasy, aby dobrze przygotować się pod względem kondycyjnym do czekającego mnie wyzwania. Dodatkowo swój 20-letni rower oddałem do serwisu, abym nie czuł się zaskoczony, jeżeli odmówi mi posłuszeństwa po przejechaniu kilkunastu kilometrów – tłumaczy Robert Barys i dodaje – Sporo czasu poświęciłem także na przygotowania logistyczno-organizacyjne. Zakupiłem kilka ubrań, w tym kilka termoaktywnych koszulek rowerowych. Nie obyło się także bez zakupu sprzętu do biwakowania, co ostatecznie nie było najlepszym pomysłem, bo okazało się, że korzystałem z niego sporadycznie i już po kilku dniach podróży, odesłałem go do domu, aby nie stanowił niepotrzebnego bagażu. Wiele godzin poświęciłem na wytyczanie odpowiedniej trasy. Chciałem, aby była dość ambitna, a jednocześnie przebiegała wzdłuż granic Polski.
43-latek w sumie spędził w trasie 32 dni, z czego 3 dni przeznaczył na całodzienny odpoczynek w różnych momentach podróży – głównie jednak w trakcie pierwszych dwóch tygodni jazdy. Swoją podróż rozpoczął i zakończył w Tarnowie. Na trasie jego wyprawy znalazły się m.in. Leżajsk, Zamość, Siemiatycze, Bielsk Podlaski, Plutycze, Augustów, okolice Białegostoku, Mazury, Stegna, Trójmiasto, Ustka, Darłowo, Mielno, Niechorze, Stargard, Leszno, Rawicz, Wrocław, Opole, Katowice i Kraków. Każdego dnia pokonywał średnio 80-90 km.
– Początkowo myślałem, że będę w stanie jechać każdego dnia ponad 100 km. Przez pierwsze trzy dni pokonywałem 120-150 km trasy. Okazało się jednak, że jest to ponad moje siły, dlatego już czwartego dnia podróży zdecydowałem się na całodzienny wypoczynek, a także weryfikację początkowych założeń. Postanowiłem pokonywać każdego dnia mniejsze dystanse, co przełożyło się na poprawę mojej kondycji. Nocowałem w hostelach, pensjonatach, czy gospodarstwach agroturystycznych. Kiedy właściciele tych obiektów dowiadywali się, że jadę na rowerze wzdłuż granic Polski, często mogłem liczyć na jakieś rabaty. W każdym z odwiedzanych przeze mnie miast starałem się zwiedzić najciekawsze punkty. Wyzwanie sportowe wiązałem z poznawaniem naszego kraju – tłumaczy Robert Barys i dodaje, że na trasie musiał zmagać się także z nieustannie zmieniającą się pogodą. – Dość dobrze znoszę upały, więc pedałowanie w wysokiej temperaturze nie było wielkim problemem, chociaż nie ukrywam, że najlepiej jest pokonywać kolejne kilometry w temperaturze 20-25 stopni Celsjusza. Przy mocno świecącym słońcu, robiłem co 10-20 km przystanki, aby wypocząć w cieniu, napić się wody i coś zjeść. Gorzej było w deszczowe dni. Często trzeba było sięgać do bagaży, aby zmienić przemoknięte ubrania, co zabierało czas i energię. Kiedy padał deszcz, było też zimno. Człowiek się pocił i musiał uważać, aby się nie przeziębić, bo byłoby to równoznaczne z zakończeniem przygody. Niestety podczas mojej wyprawy deszcz padał nieustannie przez trzeci tydzień jazdy. To był najgorszy psychicznie czas. Warunki pogodowe pozbawiały mnie jakiejkolwiek radości z pedałowania.
Podczas 32 dni podróży pracownik starostwa powiatowego w Tarnowie poznał na trasie wielu wspaniałych ludzi, którzy wyciągali do niego pomocną dłoń. Często bezinteresownie proponowali mu oprowadzenie po swoim mieście, a także darmowy poczęstunek. Tak było m.in. w małych miejscowościach, gdzie nie było możliwości zakupu kawy, a sprzedawczynie w sklepach oferowały rowerzyście z Tarnowa kawę zrobioną specjalnie dla niego na zapleczu. – Jedną z ciekawszych przygód odbyłem zaraz po rozpoczęciu swojej wyprawy z Tarnowa. Przez całą trasę wiozłem na rowerze tabliczkę z napisem „Rowerem dookoła Polski 2022”. Kiedy zatrzymałem się przy jednym ze sklepów, aby kupić wodę, zauważył mnie siedzący za kierownicą samochodu osobowego starszy mężczyzna. Błyskawicznie wysiadł z pojazdu, podbiegł do mnie i wyciągnął ze swojego portfela pieniądze, prosząc mnie, abym kupił sobie za to nowe opony, ponieważ jest pod wrażeniem wyzwania, jakie przed sobą postawiłem. Oczywiście podziękowałem za oferowaną pomoc, ale nie przyjąłem pieniędzy. Poprosiłem jednak szczodrego pana o to, aby trzymał kciuki za moją wyprawę. Na trasie niemal każdego dnia otrzymywałem duże wsparcie od napotykanych osób. Siłę dawały mi także codzienne rozmowy telefoniczne z najbliższymi. Myślę, że udało mi się zrealizować postawiony przeze mnie cel również dlatego, że nie nastawiałem się na to, iż na pewno uda mi się pokonać trasę. Brałem pod uwagę to, że nawet mając do pokonania jeszcze 200-300 km mogę stracić siły, wsiąść w pociąg i pojechać do domu. Nie robiłem nic na siłę i myślę, że był to jeden z powodów, dla których udało mi się pokonać blisko 2600 km – tłumaczy Robert Barys.
43-latek nie ukrywa, że w jego głowie już rodzą się kolejne pomysły na rowerowe eskapady. Jednym z nich jest kilkudniowa podróż rowerem po Europie. – Chciałbym przejechać na dwóch kółkach kilka krajów na Starym Kontynencie, więc już rozmyślam nad kolejnymi podróżami, a jednocześnie wyzwaniami. Cieszę się również, że jako założyciel i prezes Fundacji PRODRIVER zajmującej się od lat promowaniem bezpieczeństwa na drodze udowodniłem, że zachowując ostrożność, pokorę i wyobraźnię, dbając o swoją widoczność i będąc przyjaźnie nastawionym do innych, można bezpiecznie przejechać Polskę na rowerze. Na ten temat będę chciał zresztą coś więcej napisać, ponieważ jednym z pomysłów, jaki zrodził się w mojej głowie po przejechaniu Polski, jest napisanie poradnika, w którym będę chciał podzielić się z innymi rowerzystami swoimi doświadczeniami. Ważne jest również to, że udowodniłem wielu osobom, iż nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Pokonanie na rowerze Polski w miesiąc jest jak najbardziej realne, tym bardziej, że jest to podróż na każdą kieszeń. Dla chcącego nic trudnego – kończy z uśmiechem Robert Barys.
Autor: Sebastian Czapliński/ TEMI.pl
*Tekst ukazał się na łamach tarnowskiego tygodnika TEMI.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.