Kto dziś chodzi na dyskoteki, Fot. Blue Velvet Club

Kto dziś chodzi na dyskoteki?

Wydaje się, że czasy, kiedy na tarnowskich parkietach dyskotekowych spotkać można było przede wszystkim studentów, nie powrócą zbyt szybko. Dziś odwiedzając największe kluby w naszym mieście oraz w regionie, można zaobserwować, że znaczną część klientów, którzy bawią się na parkiecie, stanowią osoby 30+. 

Dancing nawet dla 50-latka…

Obecnie tarnowska młodzież ma do swojej dyspozycji trzy duże kluby: Blue Velvet Club, Alfa Club, a od kilku dni także Gold Angels. Blue Velvet Club oraz Gold Angels mają tego samego właściciela, jednak diametralnie się od siebie różnią i są przystosowane dla zupełnie innego rodzaju klienta. – Ludzie lubią bawić się przy skocznej muzyce, dlatego w piątki często gramy muzykę disco polo, ale także sporo remixów najbardziej znanych polskich i zagranicznych utworów – tłumaczy nam Łukasz Radłowski z Blue Velvet Club i dodaje, że wśród klientów wciąż zauważalna jest przewaga pań. – Nie jest ona jakaś znaczna, ale jednak kobiet podczas organizowanych przez nas eventów pojawia się nieco więcej niż panów. Dużo bardziej zauważalna jest zmiana, jeżeli chodzi o wiek klientów. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy mnóstwo studentów. Teraz coraz częściej pojawiają się u nas osoby 30+, ale również nie brakuje osób 40+ a nawet 50+. Oczywiście tak, jak ma to miejsce w innych klubach w kraju, także i u nas dokonujemy selekcji przed wejściem na obiekt. Nie jest ona jednak zbyt drastyczna. Nawet jeżeli ktoś jest w dresie, ale wygląda schludnie, to wpuszczamy taką osobę do środka. Jeżeli jednak widzimy, że ktoś jest źle ubrany lub jest pijany, to nie wpuszczamy go do lokalu. Takich sytuacji nie ma zbyt dużo, ale się zdarzają. Nierzadko w naszym kraju dochodzi do sytuacji, że to kobiety są traktowane w preferencyjny sposób, jeżeli chcą zabawić się w klubie.

Nie inaczej jest w przypadku Blue Velvet Club, gdzie panie bardzo często do godz. 22:30 mają darmowy wstęp na imprezę. – Staramy się w jakiś sposób przyciągnąć do siebie klientów, dlatego stosujemy taką promocję. Często bowiem bywa tak, że kiedy już w klubie pojawiają się panie, to za chwilę zjawiają się także panowie. Działa to w pewien sposób jak magnes na płeć przeciwną. Nie stosujemy jednak żadnych promocji, jeżeli chodzi o napoje. Każdy płaci tyle samo. Wśród naszych klientów mamy przede wszystkim mieszkańców Tarnowa oraz powiatu tarnowskiego. Bywa też, że zjawiają się u nas osoby nawet z Krakowa, gdzie przecież klubów jest znacznie więcej niż u nas – dodaje Łukasz Radłowski. Ciekawostką jest fakt, że właściciel Blue Velvet Club w ostatnim czasie otworzył kolejny tarnowski klub – Gold Angels. Z zapowiedzi właściciela wynika, że ma być to klub podobny do 2Face Music Club, który jeszcze niedawno działał w naszym mieście. Planowane jest, aby był to klub na wyższym poziomie niż Blue Velvet Club i aby funkcjonowała większa selekcja klientów. Do dyspozycji miłośników zabawy przy dobrej muzyce są dwie sale, w tym jedna dla młodszych klientów w wieku 18-23 lata.

Mocna selekcja

W przypadku największego klubu w Tarnowie, czyli Alfa Club jego przewagą nad innymi klubami w regionie jest bez wątpienia jego umiejscowienie oraz infrastruktura budynku. Obiekt jest jedynym postindustrialnym budynkiem w całej Starówce. Były komunistyczny budynek, w którym znajduje się klub, wkomponowany jest w niezliczoną ilość kamieniczek. Alfa Club ma bardzo dużą powierzchnię, dzięki czemu w organizowanych zabawach może uczestniczyć bardzo duża liczba klientów. – Nasz lokal może pomieścić nawet 1000 osób. Oczywiście pandemia spowodowała, że ludzie mniej zaczęli wychodzić z domów, więc przywrócenie wszystkiego na właściwe tory nieco trwało. Rok po pandemii można było uznać nawet za swego rodzaju boom, ponieważ wówczas naprawdę pojawiało się u nas mnóstwo klientów. Teraz sytuacja się już normalizuje. Liczba klientów jest na tyle odpowiednia, że mieści się w granicach przyjętego przez nas biznesplanu – tłumaczy Piotr Passek, właściciel Alfa Club i dodaje, że także w przypadku jego klubu wiek klientów nieznacznie poszybował w górę. – Rzeczywiście osób w wieku 18-23 jest mniej niż wcześniej. Teraz znacznie częściej pojawiają się u nas osoby w wieku 27-28 lat. Panie wciąż są w przewadze na sali tanecznej, pomimo tego, że nie dzielimy ludzi na płcie i zarówno panie, jak i panowie płacą tyle samo za wejście. Imprezy przede wszystkim odbywają się przy popularnej muzyce polskiej i zagranicznej wzbogaconej przez remixy znanych utworów. Także i u nas występuje selekcja przed wejściem i nie ukrywam, że jest ona mocna. Nigdy nie wpuszczamy do środka osób pijanych, ale także w ubraniach sportowych. Wymagany jest u nas tzw. smart casual.

W przypadku tarnowskich klubów wejście na event najczęściej wiąże się z opłatą w okolicach 20 zł. Trzeba także pamiętać, że alkohol to nierozłączny element tego biznesu. Ceny drinków są różne i wahają się najczęściej od 8 do 15 zł. Jak informują nas właściciele klubów, są klienci, którzy potrafią bawić się bez alkoholu, ale są i tacy, którzy potrafią wydać na napoje nawet 150 zł. Prym wiedzie przede wszystkim whisky i wódka, natomiast coraz mniejszą popularnością cieszy się piwo.

Coraz słabszy biznes

Nieco inne światło na popularność klubów tanecznych rzuca Wojciech Kania, właściciel Clubu Europa w Dąbrowie Tarnowskiej. – Obecnie ten biznes w naszym regionie wygląda bardzo źle. Przed pandemią wyglądało to znacznie lepiej. Ludzie nie wrócili po pandemii do klubów i wydaje mi się, że już raczej nie wrócą. Rozmawiam na ten temat z różnymi osobami. Pojawiają się głosy, że obecnie młodzież woli spędzić czas przed smartfonem, czy komputerem, niż w gronie znajomych bawiąc się przy dobrej muzyce. Jeżeli ktoś pojawia się na organizowanych przez nas eventach, to przede wszystkim już nieco starsi ludzie. Nie ma zbyt wielu nastolatków i osób, które niedawno skończyły 20 lat.

Właściciel Clubu Europa mówi, że spadek zainteresowania imprezami tanecznymi jest gigantyczny. – Klub prowadzę już 19 lat. Organizujemy przede wszystkim dancingi. Od czasu do czasu organizowane są wydarzenia hip-hopowe, ale frekwencja i tak jest przeciętna. Jeszcze 5 lat temu na naszych imprezach gromadziliśmy po 500-700 osób. Dziś jesteśmy zadowoleni, kiedy na wydarzeniu pojawi się 70 osób. To jest przepaść – mówi Wojciech Kania i dodaje, że niewiele dają również wprowadzane od czasu do czasu promocje. – Zdarzało się, że organizowaliśmy imprezy, podczas których panie do godziny 21. mogły wejść za połowę ceny lub za darmo. Nie przynosiło to większych korzyści. Sam zresztą nie jestem zwolennikiem takiego postępowania, ponieważ uważam, że kto chce się zabawić i spędzić czas przy dobrej muzyce i w gronie znajomych, to zrobi to bez względu na to, czy nie zapłaci za to ani złotówki, czy też za wejście zapłaci kilka złotych. Ludzie mają pieniądze na to, aby w taki sposób spędzić wolny czas, jednak z jakichś powodów tego nie robią. Czasy dla klubów są trudne i niewiele wskazuje, by miały zmienić się na lepsze…

WARTO PRZECZYTAĆ:   Marcin Zaród - zadawać do domu, ale z sensem!

Fot. Blue Velvet Club

Dodaj komentarz