Nie chodzisz do kościoła Nawet nie wiesz, ile tracisz..., Fot. Canva

Nie chodzisz do kościoła? Nie wiesz, ile tracisz…

Pamiętam, kiedy dwa lata temu z powodu „śmiercionośnego wirusa” zamykano kościoły. Podczas nabożeństw mogło wewnątrz przebywać raptem po kilka osób. Pamiętam również, kiedy napisałem wówczas post, że do kościoła i tak zamierzam chodzić. Przez kilka kolejnych tygodni stałem pod zamkniętym kościołem podczas niedzielnych Mszy Świętych. W komentarzach zdarzały się opinie, że w ten sposób „rozsiewam wirusa i zabijam niewinne osoby”. Przez swoje zdanie na ten temat i postawę potrafiłem nawet potracić znajomych (niesamowite, nieprawdaż?).

Dziś nie ma już „śmiercionośnego wirusa” z nami, ale większość osób, która wówczas pisała o tym, aby nie iść do kościoła i „nie zabijać niewinnych osób” nadal do tego kościoła nie chodzi. Bo nie pasuje im ksiądz, bo nie pasuje im ingerencja Kościoła w państwo, bo nie pasuje im dawanie na tacę…

Teraz każdy widzi, że ten „śmiertelny wirus” to była dla nich tylko wymówka, a jednocześnie pretekst, aby do swojej postawy przekonać inne osoby. Niestety ich rozumowanie od samego początku jest błędne… Jeżeli jesteś osobą naprawdę wierzącą, to do kościoła chodzisz dla Boga, do kościoła chodzisz, aby przyjąć ciało Chrystusa do swojego serca i poczuć jego obecność.
Nieodpowiedni ksiądz, włączanie się Kościoła w życie państwa, dawanie na tacę? Przecież to wszystko jest kompletnie nieistotne w stosunku do tego, dlaczego przede wszystkim pojawiamy się w Świątyni.

Jeżeli ktoś ponad Boga wymienia inne czynniki, przez które nie pojawia się w kościele, oznacza to jedynie tyle, że nigdy nie był osobą prawdziwie wierzącą. Nigdy sam nie uświadomił sobie czym jest wiara katolicka oraz czym jest sama Eucharystia.

Pewnie za chwilę od kogoś usłyszę – co ty bredzisz, Bóg jest wszędzie, nie tylko w kościele. Od razu tego kogoś rozczaruję… Oczywiście, że Bóg jest przede wszystkim w kościele, a pod postacią chleba i wina TYLKO w kościele.

WARTO PRZECZYTAĆ:   Czy wiemy co to tolerancja?

Ten, kto mówi Wam, że nie musicie chodzić do kościoła, bo Boga znajdziecie wszędzie, po prostu bredzi i nie ma to zbyt wiele wspólnego z prawdą.

To mniej więcej tak, jakby ktoś przekonywał Was, że przecież swojego ulubionego wokalisty możecie posłuchać w radiu lub obejrzeć w tv. Przecież też go widzicie, też go słyszycie, ale chyba sami przyznacie mi rację, że kompletnie innym doświadczeniem jest wziąć udział w koncercie naszego idola, a być może także przybicie z nim piątki już po występie… Serio to te same doznania co przed tv i przed radioodbiornikiem?

Jeżeli ktoś za wszelką cenę stara się Was przekonać, że chodzenie do kościoła nie jest Wam do niczego w życiu potrzebne, nie słuchajcie takiej osoby. Przez swoje słowa albo stara się oczyścić swoje brudne sumienie (bo inni też nie chodzą tak, jak ja), albo starają się sprowadzić Was na złą drogę, którą sami niegdyś obrali.

Kościół to wspólnota, a we wspólnocie zawsze jest siła. Samodzielnie nigdy nic wielkiego nie zdziałamy. Warto o tym pamiętać, kiedy w niedzielę dzwony ponownie zabiją, a my będziemy zastanawiać się na tym, czy ubrać białą koszulę i po wielu tygodniach, miesiącach, a być może latach spróbować poczuć tę siłę na własnej skórze…

Dodaj komentarz